Czy czeka nas wielki upadek niemieckich firm? Na to wygląda. Nie, nie jest tak, że z rynku zniknie Bosch, Volkswagen, BMW, Mercedes czy Siemens. Jednak gospodarkę naszego sąsiada może czekać prawdziwy wstrząs. Wszystko dlatego, że niemieccy „Royowie” zwyczajnie nie mają godnych następców.
Mówiąc „niemiecki biznes” mamy zwykle na myśli wielkie koncerny motoryzacyjne, przemysłowe czy chemiczne. To rzecz jasna nie jest złe skojarzenie, natomiast o sile gospodarki stanowią również (a może przede wszystkim) setki tysięcy małych i średnich firm – zwykle działających przynajmniej od dekad, zwykle rodzinnych.
I te firmy – jak wynika z ostatnich analiz – mają gigantyczne problemy. Bo były one zakładane czy rozkręcane przez generację „baby boomers”. A „boomersi” odchodzą powoli na emerytury i chcieliby, aby ktoś już zaczął przejmować stery w ich firmach. Niemiecki problem jest taki, że… nie ma kto tego robić.
Z analizy banku KfW wynika, że nawet 560 tys. średnich niemieckich firm chciałoby się szykować do sukcesji w okresie do 2026 r. Problem ze znalezieniem następców jest jednak tak wielki, że 190 tys. z tych firm może zniknąć z rynku – właściciele nie mają komu przekazać sterów i wolą firmy po prostu zamknąć.
Z sukcesją to nie jest jak w bajce. Ani jak w serialu
Aż jedna trzecia niemieckich przedsiębiorców jest już po sześćdziesiątce. Jak wynika z badań, aż 79 proc. właścicieli firm w tym kraju przyznaje, że na drodze do udanej sukcesji stoi brak odpowiednich kandydatów.
Ostatnio szaloną popularnością cieszy się serial HBO „Sukcesja”. Oglądamy w nim rodzinę Royów, która kłóci się o to, kto będzie miał najwięcej władzy w koncernie Waystar Royco. Jest podkładanie świń, są intrygi, są różne brudne gry. Wszystkim Royom jednak zależy na władzy w firmie – nawet jak niektórzy przez pewien czas udają, że jest inaczej.
Podobne sytuacje rzecz jasna zdarzają się w Niemczech, niedawno na przykład opisywaliśmy wielką rodzinną wojnę o władzę w Aldi. Wygląda na to, że w mniejszych firmach takie sytuacje zdarzają się dużo rzadziej. Czemu więc dzieci w Niemczech często po prostu nie chcą przejmować firm rodziców? O jednoznaczną odpowiedź rzecz jasna trudno. Na pewno częściowo można to wyjaśnić po prostu kwestiami pokoleniowymi. Dzieci w tak zamożnym kraju jak Niemcy często po prostu już nie chcą pracować tak ciężko jak rodzice, wolą zająć się studiowaniem filozofii czy karierą artystyczną. A może część z nich woli pracować w nowej gospodarce i uważa, że rodzinne firmy przemysłowe czy usługowe nie przetrwają w najbliższych dekadach?
W każdym razie na pewno będzie to coraz większy problem dla niemieckiej gospodarki. Natura wszak nie znosi próżni. Może więc kłopoty średnich niemieckich firm, których nie ma kto prowadzić to szansa dla tych polskich – mniejszych i młodszych? Naszym przedsiębiorcom na szczęście ciągle się jeszcze chce.