Alkoholizm może mieć różne podłoże. Mało komu przyszłoby jednak do głowy, że uśmiechanie się w pracy może prowadzić do rozwoju choroby alkoholowej.
Ciężkie życie introwertyka
Introwertycy zazwyczaj wybierają zawody, które nie wymagają od nich ciągłego kontaktu z ludźmi. Dzień w pracy doradcy klienta, przedstawiciela handlowego czy pracownika call center może sprawić, że introwertyk wróci do domu absolutnie wyczerpany emocjonalnie. Problem jednak do pewnego stopnia dotyczy wszystkich osób, które na co dzień pracują na stanowisku wymuszającym częste wchodzenie w interakcje z innymi. Zwłaszcza, jeśli tymi „innymi” nie są osoby z tego samego zespołu, a nieznajomi (klienci, kontrahenci itd.). Takie zawody wymuszają częste, ale sztuczne uśmiechanie się w pracy. A to, zdaniem naukowców z Uniwersytetu Buffalo, może być prostą drogą do alkoholizmu, jak donosi portal Quartz.
Uśmiechanie się w pracy, czyli wymuszanie pozytywnych bodźców
„Emotional labour” to zdaniem socjologów praca, która polega na wywoływaniu pozytywnych bodźców emocjonalnych u klientów. Czyli właściwie każda praca, która jest jakkolwiek związana z obsługą klienta. Dotyczy to zwłaszcza takich branż jak handel czy gastronomia, ale także np. branży lotniczej (stewardessy i stewardzi) czy medycznej. Uśmiechanie się w pracy jest w przypadku tych branż wskazane, jednak może mieć negatywne konsekwencje. Chodzi o długotrwałe wymuszanie oznak dobrego nastroju, które mają się nijak do rzeczywistego samopoczucia. Problemem postanowili się zająć socjologowie z Uniwersytetu Buffalo. Przeprowadzili ankiety wśród amerykańskich pracowników zatrudnionych na stanowiskach wymagających ciągłego kontaktu z nieznajomymi ludźmi. Socjologowie chcieli dowiedzieć się, czy pracownicy zmuszają się do sztucznych uśmiechów i pozornego zadowolenia w pracy, a także czy często spożywają alkohol po powrocie do domu.
Okazało się, że zachodziła pewna korelacja – osoby, które faktycznie ukrywały swoje prawdziwe samopoczucie, a przed klientem udawały że wszystko jest w porządku, piły częściej i więcej niż pozostali. Najgorzej mają pracownicy zatrudnieni na stanowiskach o stosunkowo małej autonomii. Chodzi o zawody, gdzie sposób obsługi klienta jest podporządkowany gotowym schematom. Dobrym przykładem może być zawód kelnera – obsługa w większości lokali wygląda podobnie.
3 miliony Polaków codziennie kupuje „małpki”. Najczęściej alkoholicy, pracownicy fizyczni i studenci
Wykonywanie obowiązków a konsekwencje zdrowotne
Okazuje się zatem, że czasem chęć jak najlepszego wykonywania swoich obowiązków może mieć poważne konsekwencje zdrowotne. Wydaje się jednak, że społeczeństwo nie jest gotowe na to, by inaczej podchodzić do pracowników obsługujących klientów. Istnieje społeczne przyzwolenie na oczekiwanie, by pracownicy obsługi zawsze byli pogodni i uśmiechnięci. I nie zanosi się na to, żeby miało się to szybko zmienić.