O nieprzedłużeniu umowy pracownicy dowiadują się w ostatniej chwili
Sprawą zbyt późnego powiadamiania pracowników o nieprzedłużeniu umowy o pracę na czas określony zajęła się posłanka partii Razem Marta Stożek. Według niej bowiem pracownicy często o takim fakcie dowiadują się dopiero 2-3 dni przed wygaśnięciem umowy, co utrudnia im nie tylko planowanie swojej kariery zawodowej, ale też codzienne funkcjonowanie życiowe.
Warto tu przypomnieć, że wygaśnięcie umowy na czas określony oznacza koniec zatrudnienia. Nie ma więc tutaj mowy o jakimś okresie wypowiedzenia, który zapewniłby pracownikowi czas na znalezienie nowej pracy.
Zbyt późne informowanie o nieprzedłużeniu umowy jest według posłanki szczególnym problemem m.in. dla osób wrażliwych społecznie (np. osób niepełnosprawnych) lub będących jedynymi żywicielami rodziny (np. samotnych rodziców). Dla nich bowiem utrata pracy niemal z dnia na dzień oznacza również nagłą utratę źródła utrzymania, co może skutkować problemami zdrowotnymi, koniecznością zadłużenia się, a w skrajnych przypadkach nawet bezdomnością. Posłanka uważa więc również, że taka „destabilizacja rynku pracy generuje dodatkowe koszty społeczne, obciążające systemy pomocy społecznej oraz służbę zdrowia, co odbija się na budżecie państwa”.
Pracują lojalnie wiele lat i nagle słyszą „do widzenia”
Jak zauważa również posłanka, powyższy problem często dotyczy pracowników, którzy na umowie na czas określony pracują dla danego pracodawcy lojalnie nawet przez wiele lat. Warto tu na chwilę się zatrzymać i wyjaśnić, że faktycznie tak się zdarza i jest zgodne z przepisami.
Umowę o pracę na czas określony można bowiem zawierać z pracownikiem nawet 3-krotnie, a łączny okres zatrudnienia na jej podstawie może trwać 33 miesiące, czyli niemal trzy lata. Dopiero po wyczerpaniu limitu takich umów kolejną umową powinna być już ta na czas nieokreślony.
Wielu pracowników zatem godzi się na takie terminowe umowy, mając jednocześnie nadzieję, że po latach pracy pracodawca w końcu zaoferuje im stałe zatrudnienie. Zamiast tego natomiast często dowiadują się dopiero w ostatniej chwili, że nie otrzymają takiej stałej umowy, a na ich miejsce zostanie zatrudniona nowa osoba, oczywiście na czas określony.
Pracodawca powinien powiadomić o nieprzedłużeniu umowy z odpowiednim wyprzedzeniem
Posłanka Marta Stożek skierowała zatem do minister rodziny, pracy i polityki społecznej interpelację w sprawie wprowadzenia obowiązku informowania pracownika o zamiarze nieprzedłużenia umowy o pracę na czas określony. Proponuje, by pracodawca był zobowiązany do przekazania pracownikowi takiej informacji na piśmie i w następujących terminach:
- 1 miesiąc przed wygaśnięciem umowy – jeśli zatrudnienie trwało minimum 6 miesięcy,
- 2 tygodnie przed końcem umowy – jeśli zatrudnienie trwało krócej niż 6 miesięcy.
Według posłanki wprowadzenie takiej regulacji „zwiększyłoby przewidywalność zatrudnienia, podniosłoby zaufanie społeczne na rynku pracy oraz zmniejszyłoby koszty społeczne wynikające z nagłej utraty zatrudnienia”.
Co ciekawe, z uzasadnienia powyższej interpelacji wynika, że już wcześniej do ministerstwa wpływały podobne propozycje zmiany przepisów. Resort je jednak odrzucał, tłumacząc, że „wprowadzenie obowiązku informowania o nieprzedłużeniu umowy mogłoby prowadzić do sporów prawnych oraz wzrostu liczby roszczeń pracowniczych”. Posłanka Marta Stożek dowodzi jednak, że takie przepisy obowiązują m.in. w Holandii i Portugalii, gdzie nie tylko są skuteczne, ale też nie prowadzą do destabilizacji rynku pracy.