Czy wakacje składkowe opłacą się przedsiębiorcom? Jak najbardziej. Czy są korzystne dla państwa? W żadnym wypadku. Politykom koalicji rządzącej też przyniosą mniejsze korzyści, niż im się wydaje. Tyle oczywistości. Mój prawdziwy problem z tą koncepcją jest taki, że wakacje od ZUS same w sobie są dość absurdalne.
Trudno byłoby określić wakacje składkowe mianem cudownego rozwiązania problemów mikroprzedsiębiorców
Wielokrotnie powtarzam na łamach Bezprawnika, że chyba każdy przedsiębiorca i obywatel wolałby płacić państwu jak najmniej. Przy czym musimy jeszcze zrobić założenie, że nie nastąpi jakaś cudowna poprawa jakości usług publicznych oferowanych nam w zamian. Dlatego nawet nie będę próbował przekonywać, że wakacje od ZUS są w jakiś sposób niekorzystne dla właścicieli firm. Nie oznacza to jednak, że nie mam problemu z tym sztandarowym projektem obecnej koalicji rządzącej. Po prostu nijak nie mogę zrozumieć jej sensu.
Nie chodzi mi przy tym o to, w jaki sposób wakacje składkowe miałyby działać. To akurat stosunkowo prosty mechanizm. Przypomnijmy: od 1 listopada przedsiębiorcy będą mogli składać wnioski o zwolnienie ze składek na ubezpieczenie społeczne za wybrany miesiąc. Forma opodatkowania nie ma znaczenia. Liczy się fakt prowadzenia jednoosobowej działalności gospodarczej i zatrudnianie nie więcej niż 9 osób i osiągając do 2 mln euro rocznych przychodów. Wakacje od ZUS obejmują składki na ubezpieczenie społeczne mikroprzedsiębiorcy. W wybranym przez niego miesiącu zapłaci je za niego budżet państwa. Zwolnienie nie obejmie składki zdrowotnej.
Trudności nie przysparza mi także wskazanie, co rządzący chcą w ten sposób osiągnąć. Najmniejsi przedsiębiorcy uzyskają pewną wymierną korzyść, taką swego rodzaju odwróconą trzynastą albo czternastą emeryturę. Dzięki temu osoby prowadzące działalność gospodarczą miałyby przychylniej spojrzeć na partie, które im taki „prezent” sprawiły. Czy to aby na pewno zadziała? Zachowałbym w tej kwestii pewien sceptycyzm.
Patrząc nad problem od strony czysto pragmatycznej, moglibyśmy zauważyć, że jeśli rządzący chcą jakoś przypodobać się przedsiębiorcom, to są przecież lepsze sposoby. Mogliby na przykład przywrócić najmniejszym firmom możliwość rozliczania się w formie wyjątkowo korzystnej karty podatkowej. Kontrola nad molochami energetycznymi mogłaby posłużyć politykom do ograniczenia podwyżek cen prądu. Rządzący mają też możliwość na przykład uproszczenia prawa podatkowego, ze szczególnym uwzględnieniem podatków PIT oraz VAT. Jest też ta nieszczęsna składka zdrowotna.
A gdyby tak wakacje od ZUS rozciągnąć na różnego rodzaju podatki? Mielibyśmy kompletny chaos
Nie ma się co oszukiwać: rząd ma dużo lepsze sposoby na wspomożenie drobnej działalności gospodarczej. Przywołane wyżej przykłady to jedynie wierzchołek góry lodowej. Wakacje od ZUS sprawiają wrażenie niejako wyjęte z jakiejś innej rzeczywistości. To postulat, o który chyba nikt jakoś specjalnie nie zabiegał i który w gruncie rzeczy niewiele wniesie do sytuacji przedsiębiorców. Oczywiście dodatkowy zastrzyk gotówki w ciągu roku każdemu się przyda.
Przyjrzyjmy się jednak przysłowiowym zębom tego darowanego konia nieco bliżej. Sama koncepcja „możesz raz w roku nie zapłacić, bo pieniądze wyłoży za ciebie państwo” jest bardzo ciekawa. Aż by się prosiło pociągnąć ją odrobinę dalej. Wyobraźmy sobie, że nagle stosowalibyśmy ją także w innych sferach relacji państwo-przedsiębiorca, czy nawet państwo-obywatel. Otworzyłoby to nam całkiem sporo nowych możliwości.
Co by było, gdybyśmy mieli prawo zadeklarować, że za jedną transakcję w miesiącu nie zapłacimy VAT? Być może wolelibyśmy, żeby dochody za jeden miesiąc naszej pracy nie wliczały się do podatku PIT. Aż się prosi o jedną czynność cywilnoprawną gratis w tygodniu. Może czas na podatek od nieruchomości, w którym nie zapłacimy za jedno posiadane przez nas mieszkanie? Nie będę się pastwić nad abonamentem RTV głównie dlatego, że wieczne wakacje od tego de facto podatku wielu Polaków sprawiło sobie już dawno.
Jakby się tak zastanowić, to wakacje od ZUS nie były pierwszym tego typu pomysłem w ostatnim czasie. Warto sobie przypomnieć wakacje kredytowe dla spłacających kredyty hipoteczne w złotówkach. Jest jednak jedna bardzo istotna różnica. Wówczas koszty całego przedsięwzięcia zrzucono na banki. Przesunięte raty i tak trzeba będzie kiedyś spłacić. Być może w tym tkwi jakże prozaiczne wyjaśnienie całej zagadki. Łatwo sobie wyobrazić, że obecni rządzący chcieli po prostu przebić w jakiś sposób poprzednich.
Nie zmienia to jednak faktu, że wakacje od ZUS to bardzo dziwny pomysł. Warto z niego skorzystać, jeśli się nam to opłaca. Równocześnie trzeba jednak pamiętać o tym, że to wcale nie jest cudowne rozwiązanie bolączek polskich przedsiębiorców.