Inwestorzy znów nagradzają region za trzymanie relatywnie wysokich stóp procentowych i pilnowanie, żeby polityka nie weszła bankom centralnym na biurko.
Złoty, Forint i Korona rządzą!
Mechanizm jest prosty, choć konsekwencje już mniej. Gdy lokalne stopy są wysokie, a inflacja spada szybciej lub przynajmniej nie „ucieka” spod kontroli, rośnie atrakcyjność aktywów w tej walucie. Realne stopy procentowe w regionie pozostają dodatnie - około 1,5 pkt proc. powyżej inflacji - i właśnie to ma być paliwem pod utrzymanie mocnych kursów. W praktyce działa tu klasyczny „carry trade”: globalny kapitał pożycza tam, gdzie jest tanio, a lokuje tam, gdzie jest drożej, licząc na odsetki i względnie stabilny kurs.
Tyle że region regionowi nierówny. Widać kontrast: rumuński lej urósł o 10 proc., indonezyjska rupia straciła ponad 3 proc., a turecka lira spadła o 16 proc. To nie tylko różnica geograficzna, ale instytucjonalna. Tam, gdzie bank centralny jest postrzegany jako mniej niezależny, ryzyko polityczne szybciej „wżera się” w wycenę waluty - nawet jeśli na papierze stopy wyglądają imponująco. Utrzymanie niezależności polityki monetarnej jest kluczowe dla dalszej siły walut i stabilności rynków finansowych.
Na horyzoncie jest też czynnik zewnętrzny: dolar
Jeżeli amerykański Fed wstrzyma się z dalszymi cięciami stóp po Nowym Roku, a rynek zacznie grać scenariusz mocniejszego USD, waluty naszego regionu mogą dostać zadyszki. W tle pojawia się nawet polityczny „twist” - obawa o wymianę części decydentów w Fed przez Donalda Trumpa - bo takie wątki potrafią przełożyć się na oczekiwania co do stóp i kursu szybciej, niż wielu ekonomistów chciałoby przyznać.
W tej układance ciekawie wygląda Polska. Z jednej strony złoty jest mocny
Z drugiej - perspektywa łagodzenia polityki pieniężnej działa jak hamulec bezpieczeństwa dla dalszego umocnienia. Scenariusz zakłada, że po ostatniej obniżce w grudniu i kolejnych ruchach w 2026 r. cykl będzie wkrótce domykany na poziomie 3,0 proc., czyli realnie około 1 pkt proc. nad inflacją. To brzmi jak „umiarkowany optymizm”: stopy wciąż dodatnie realnie, ale przewaga odsetkowa nad częścią świata może się zmniejszać.
Czechy i Węgry grają inaczej. Czeski bank centralny ma najprawdopodobniej utrzymać stopy na kolejnym posiedzeniu, a na Węgrzech stopa bazowa jest stabilna od ponad roku - mimo presji politycznej - co wspiera aprecjację forinta. Zresztą pada konkret: forint przy stopie 6,5 proc. pozostaje szczególnie atrakcyjny dla inwestorów. Jeśli dodać do tego fakt, że dolarowe stopy zwrotu z obligacji skarbowych w regionie mają wynosić od 9 do 20 proc., łatwo zrozumieć, czemu kapitał lubi tu zaglądać - zwłaszcza gdy w „bezpiecznych” gospodarkach realny zysk bywa mizerny.
Jest jeszcze perspektywa zwykłych ludzi, nie tylko funduszy. Dynamikę rynku widać w zachowaniu klientów VeloKantoru: w 2025 roku wykonali blisko 292 tys. transakcji, z czego 62 proc. wolumenu stanowiło euro, 28 proc. dolar, a 5 proc. funt. Co ważne, rośnie też zainteresowanie walutami regionu: korona to 2794 transakcje, forint 1023.
To nadal nisza, ale nisza, która mówi coś o nastrojach: część osób spoza regionu zaczyna traktować nasze waluty jako element dywersyfikacji i zabezpieczeń.