Weganie nie mają łatwego życia. Każde spotkanie w gronie znajomych bądź rodziny kończy się na tłumaczeniu „co ty właściwie jesz?” W zasadzie jedynie wyjścia do restauracji są tymi chwilami, kiedy nikt ich nie męczy tymi pytaniami. Większość miejsc ma w swoim menu wegańskie opcje. Przynajmniej do czasu, aż jakiś szef kuchni nie postanowi dorzucić weganom jakiegoś zwierzęcego składnika.
Ta historia miała miejsce w brytyjskim hrabstwie Shropshire w restauracji Carlini. Laura Goodman, współwłaścicielka restauracji i jednocześnie szefowa kuchni najwidoczniej była bardzo zirytowana faktem, że odwiedzili ją weganie. Grupa znajomych zarezerwowała stolik a piątkowy wieczór, a w sobotni poranek na swoim facebookowym profilu umieściła post o następującej treści
Nawiedzona i osądzająca weganka (której cały wieczór gotowałam) poszła spać, wierząc, że ciągle jest weganką.
Komentujący pod jej postem członkowie grupy próbowali wydusić od niej, czy celowo podsunęła im coś zwierzęcego do jedzenia. Kobieta przyznała się, że w zasadzie powinna powiedzieć „oni ciągle wierzą, że są weganami”, a nie „ona ciągle wierzy, żę jest weganką”. Pod innym postem w tej samej grupie pochwaliła się, że podsunęła weganom bliżej nieokreślony niewegański składnik.
Weganie czują się sabotowani
Nie wiem, co było z tą kobietą nie tak, ale chyba nie sądziła, że takie wyznania nie wyjdą poza zamkniętą grupę. Wkrótce w lokalnym zawrzało, co chyba nie powinno nikogo dziwić. Strony restauracji na Tripadvisor i Google zostały zalane falą negatywnych komentarzy, a facebookowa strona została zamknięta po tym, jak zalały ją skargi. Na internetowym hejcie się nie skończyło. Partner kucharki, a jednocześnie współwłaściciel restauracji powiedział, że grożono im śmiercią, licznymi pozwami, a ich życie ogólnie wywróciło się do góry nogami.
Kobieta zrezygnowała zarówno z udziałów, jak i z pracy w restauracji. Zarząd wydał oświadczenie, w którym przeprasza za zaistniałą sytuację, która nie miała prawa się wydarzyć. Stanowczo zaprzeczyła też, że do potrawy dodała mięso. Musiała jednak zapomnieć, że weganie to nie tylko mięso, ale również nabiał. Lokalna społeczność wegańska jest oburzona zachowaniem kucharki i rozpoczęła pikietę pod lokalem. Zamierzają edukować lokalną społeczność o zaletach wegańskiej diety. Ponadto twierdzą, żę coraz więcej restauracji zauważa potrzeby wegetarian i wegan, a lokalne miejsca muszą iść z duchem czasu.
Podkreślają też fakt, że udając się do jakiejkolwiek restauracji, obdarzają kucharzy dużym zaufaniem. W tym konkretnym przypadku chodziło wyłącznie o wegan, ale następnym razem może chodzić o kogoś z alergią pokarmową. Dodanie orzechów osobie, która jest na nie uczulona, byłoby mało zabawne, a tragiczne w skutkach. To, że do knajpy przychodzą dziwni klienci, nie oznacza, że należy ich tak traktować.
Lokalni urzędnicy przyglądają się sprawie pod kątem ewentualnego naruszenia przepisów.