Wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji doprowadził w Warszawie do spontanicznego protestu. Media obiegły zdjęcia wielu radiowozów osłaniających dom Jarosława Kaczyńskiego. Policjanci faktycznie starli się z demonstrantami, użyto między innymi gazu łzawiącego. Wizerunek policji znowu cierpi – znowu niezasłużenie.
Wyrok w sprawie aborcji wywołał protesty, protesty reakcję ze strony policji – to wszystko było do przewidzenia
Było do przewidzenia, że czwartkowy wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji wywoła reakcję. Wojna światopoglądowa, jak każda wojna, ma w końcu więcej niż jedną stronę. O ile tzw. obrońcy życia poczętego triumfowali, o tyle zwolennicy prawa kobiet do dysponowania własnym ciałem zaczęli protestować. Najpierw pod siedzibą Trybunału, potem idąc w stronę domu Jarosława Kaczyńskiego.
Trzeba przyznać, że jeszcze zanim spontaniczny protest tam dotarł, w wizerunek policji uderzyły zdjęcia radiowozów grupujących się pod domem przywódcy Prawa i Sprawiedliwości. Przynajmniej kilkanaście słusznych rozmiarów samochodów, wraz z nimi – jeśli wierzyć Gazecie Wyborczej – setki policjantów.
Konfrontacja pomiędzy protestującymi a policją zakończyła się źle. Z jednej strony poleciały kamienie, z drugiej gaz łzawiący. Zatrzymano 15 osób, wystawiono 35 mandatów. Środki przymusu bezpośredniego, zdaniem policji, zostały użyte jedynie wobec agresywnych uczestników demonstracji. Z drugiej strony, trudno o idealną precyzję przy użyciu gazu.
Ktoś mógłby powiedzieć, że policja znowu wysługuje się politykom partii rządzącej. W końcu nie od dzisiaj dom Jarosława Kaczyńskiego jest przedmiotem szczególnego zainteresowania ze strony tej służby. To nie pierwszy raz kiedy interweniuje się wobec demonstracji przeciwników partii rządzącej a ignoruje się takie same zgromadzenia środowisk miłych sercu polskiej prawicy. Wizerunek policji, z trudem budowany po transformacji ustrojowej, na naszych oczach jest rozmieniany na drobne. Tyle tylko, że to nieprawda.
Przekaz uderzający teraz w wizerunek policji sprawia wrażenie przynajmniej nieco zmanipulowanego
Kiedy przeanalizuje się całą sytuację na chłodno, można dojść do zupełnie innych wniosków. Demonstracje po ogłoszeniu wyroku w sprawie aborcji były do przewidzenia – podobnie jak ich cele. Policyjna ochrona domu Kaczyńskiego była w gruncie rzeczy logicznym i racjonalnym posunięciem.
Tak naprawdę nie wiemy w końcu co w trakcie dowolnej demonstracji może przyjść wzburzonemu tłumowi do głowy. Werbalne wyrażenie niezadowolenia, czy wywleczenie Prezesa z domu i lincz? Policjanci nie mogą z góry zakładać najbardziej optymistycznego scenariusza, nawet jeśli ten pesymistyczny nie jest bardzo prawdopodobny. Co więcej, także Jarosławowi Kaczyńskiemu przysługuje ochrona miru domowego. Podobnie jak przysługiwała Wojciechowi Jaruzelskiemu w rocznice wybuchu stanu wojennego.
Warto przy tym zauważyć, że także według relacji dalekich sercem od Prawa i Sprawiedliwości to kamienie poleciały w policjantów pierwsze. Niestety, prowokatorów, zadymiarzy i pospolitych idiotów nigdy nie brakowało. Już na pierwszy rzut oka wszelkie porównania z rozpędzaniem demonstracji, czy wręcz z sytuacją na Białorusi, są w oczywisty sposób nieuprawnione.
Z pewnością wśród policjantów znajdą się osoby popierające PiS czy zwolenników zakazu aborcji – oraz osoby o dokładnie odwrotnych poglądach. Praca policjanta polega jednak na egzekwowaniu obowiązującego prawa, czasem także z użyciem przymusu. Oczekiwanie że funkcjonariusze zrezygnują z wykonywania swoich obowiązków byłoby nie tylko naiwne ale i po prostu szkodliwe.
Jeżeli ktoś rzeczywiście psuje wizerunek policji to nie funkcjonariusze lecz kasta polityczna szczująca Polaków na Polaków w trakcie pandemii
Co więcej: spontaniczny protest odbywał się w szczególnych warunkach – epidemii koronawirusa w Polsce i obowiązujących ograniczeń zgromadzeń. Niewątpliwie właśnie na to liczyli politycy obozu rządowego. Że nie dość że przykryją własne „sukcesy” w walce z pandemią, to jeszcze ich przeciwnicy ideologiczni nie będą mogli zareagować więc ujdzie im to zupełnie płazem. Głupcy podpalili Polskę akurat w tym momencie w sposób cyniczny i z premedytacją.
To politycy postawili demonstrujących i policjantów naprzeciwko sobie. To politycy próbują dostosować życie współobywateli do swojego światopoglądu za pomocą prawa. W grono polityków możemy śmiało zaliczyć upolitycznionych sędziów Trybunału Konstytucyjnego – warto jednak pamiętać, że takie a nie inne rozstrzygnięcie było w zasadzie z góry do przewidzenia, już w oparciu o samą linię orzeczniczą tego organu.
Trudno byłoby mi nie sympatyzować z protestującymi przeciwko wyrokowi w sprawie aborcji. Obywatele muszą przypominać politykom, że nie są bezkarni i nietykalni – inaczej zaczynają w to wierzyć. W tej kwestii obowiązujące prawo zawodzi, stanowi część problemu. Zostało ułożone właśnie tak, żeby decydenci nie ponosili najmniejszej odpowiedzialności przed suwerenem, czy kimkolwiek, za swoje decyzje.
Tyle tylko, że policja musi pilnować przestrzegania tego prawa, które przecież nie jest całkowicie ułomne i zupełnie niesprawiedliwe. W trakcie czwartkowych demonstracji robiła po prostu to co do niej należało. Naprawdę trudno byłoby mieć o to pretensje do funkcjonariuszy. Te warto kierować ku rzeczywistych sprawców całego zamieszania. Tych samych, którzy kazali policjantom wystawiać mandaty za brak maseczki pomimo braku ustawowej podstawy prawnej.