Rosjanie mogą dominować jeśli chodzi o liczbę żołnierzy, czołgów czy samolotów bojowych. Wojnę PR-ową jednak przegrywają z kretesem. Mimo wszystko, to zaskakuje. Tyle było przecież gadania o tym, jakimi to Rosjanie są ekspertami w „wojnie hybrydowej”.
Przekaz, który oferują w tej chwili światu Rosjanie to propaganda tak toporna, że chyba nawet członkowie młodzieżówki putinowskiej nie kupują tej narracji. Czy naprawdę znajdzie się ktoś, kto uwierzy, że Putin walczy z „nazistami” i dlatego bombarduje ukraińskie przedszkola i szpitale?
PR-owa klęska Rosjan z jednej strony zupełnie nie zaskakuje. W końcu tępa propaganda to znak firmowy Rosji – podobnie jak wódka czy wybryki surowcowych oligarchów. Z drugiej strony, tyle od lat mówiło się o rosyjskiej „wojnie hybrydowej”. Miały to być działania, które wykorzystują media społecznościowe, dezinformacje, telewizję Russia Today (potem znaną jako RT) czy agentów wpływu, by osiągać cele militarne oraz polityczne. Cóż, wygląda na to, że ta doktryna coś niezbyt dobrze tym razem zadziałała.
Wojna PR-owa. Cały świat przeciw Rosji
Wojnę medialną wygrywają zdecydowanie Ukraińcy. Widzimy dzielnego prezydenta, który nie chce opuścić Kijowa. Ale i zwykłych Ukraińców, którzy bronią się przed barbarzyńskimi atakami. Możemy ich oglądać na takich filmach, jak ten.
To oczywiście nie wszystko. Ukraina ponoć przygotowuje infolinię dla rodzin rosyjskich żołnierzy, aby ci mogli dowiedzieć się o losach swoich bliskich na froncie. To oznaka człowieczeństwa Ukraińców? Tak, ale też element wojny informacyjnej. Przez to – zasłużenie – wygrywają serca opinii publicznej na całym świecie.
Tymczasem świat odwraca się od Rosji. Również dlatego, że ta cała „wojna hybrydowa” okazała się niedziałającą wydmuszką, która nie jest w stanie przysłonić zbrodni wojennych.
Wojna PR-owa. Dlaczego to takie ważne?
Można stwierdzić, że co tam PR. Ważne jest w końcu to, czy Rosjanom uda się ostatecznie zdobyć Kijów i inne kluczowe miasta. Cóż, nie do końca. Ukraińcy osiągają wiele celów. Poprzez medialno-polityczną presję „wymiękają” nawet Niemcy, które ostatecznie wyślą Ukrainie broń. Wydaje się, że też przesądzone jest odcięcie Rosji od systemu SWIFT. Kolejne kraje wspierają Ukrainę – łącznie z Turcją, która była przecież sojusznikiem Putina.
Osamotniona Rosja musi sobie radzić z rosnącą presją ekonomiczną, medialną, polityczną, ale i z cybernetyczną – w końcu atakują ją hakerzy z całego świata. Może to wszystko odmienić losy wojny, bo w końcu dziś przekaz medialny może mieć siłę większą niż rakiety Iskander. Oby dalsze losy wojny o Ukrainę właśnie to udowodniły.