Grupa obywateli wtargnęła do bloku ministra zdrowia. Zapowiadają, że będą tam częściej

Codzienne Zbrodnia i kara Zdrowie Dołącz do dyskusji (305)
Grupa obywateli wtargnęła do bloku ministra zdrowia. Zapowiadają, że będą tam częściej

Grupa obywateli, podająca się za dziennikarzy, wtargnęła do bloku ministra zdrowia Adama Niedzielskiego „zadając pytania”. Zapowiadają, że skoro już wiedzą, gdzie minister mieszka, to będą tam niejednokrotnie wracać.

Wtargnięcie do bloku ministra zdrowia

W mediach społecznościowych pojawiło się nagranie z wtargnięcia do bloku ministra zdrowia przez kilku obywateli. Najpierw grupa „złapała” Adama Niedzielskiego pod klatką wejściową, zadając pytania w stylu

Czy mógłby pan wytłumaczyć obywatelom, dlaczego w restauracjach raz jest wirus, a raz nie ma?

Gdy szef resortu – podkreślam, wchodząc do swojego domu – zbagatelizował rozmówców, ci ruszyli za nim zadając kolejne pytania.

W momencie, gdy Adam Niedzielski wszedł do windy, niektórzy z grupy zebranych osób wręcz zaśmiali się z politowaniem, przejawiając coś w rodzaju zaskoczenia, zdziwienia, ale i oburzenia.

Nie dając za wygraną poszli jednak „na górę” schodami i zadali kilka pytań już pod – jak mniemam – drzwiami wejściowymi do mieszkania ministra. Ten wyciągnął telefon, a oburzona grupa „dziennikarzy” żachnęła się, że minister chce „na obywateli policję wzywać”.

Niedługo później pojawił się wpis w mediach społecznościowych, w którym wskazano, że skoro obywatele już wiedzą gdzie mieszka minister, to będą się pod jego domem cześciej pojawiać. Ci sami „dziennikarze” poszli później pod dom Jarosława Kaczyńskiego.

Sprawą zajęła się prokuratura

Jak donosi „Polska Agencja Prasowa”, minister Adam Niedzielski faktycznie wezwał policję. Funkcjonariusze nikogo na miejscu nie zastali, ale cały materiał zebrany w sprawie już został przekazany prokuraturze pod kątem oceny prawno-karnej. Źródłowy serwis, powołując się na wypowiedź jednego z policjantów, dodał, że jeden z obecnych na miejscu mężczyzn mógł grozić ministrowi zdrowia.

Co do samego wtargnięcia do bloku trudno rozważać, czy „w grę” wejść może przestępstwo nękania (o ile zachowanie grupy osób nosiło znamiona uporczywości – w co wątpię – i miało cechy nękania), czy też naruszenie miru domowego (klatka schodowa, choć z ograniczonym dostępem dla osób z zewnątrz, raczej nie jest uznawana za miejsce, co do którego może zajść przestępstwo naruszenia miru), czy też – na przykład – jakieś wykroczenie, bądź w ogóle inny czyn.

Na łamach Bezprawnika przywołałem historię belgijskiego żołnierza ukrywającego się w lesie. Mężczyzna zagroził śmiercią głównemu wirusologowi Belgii wskazując na rzekome złe procedowanie w obliczu pandemii. Grono szeroko pojętych „koronasceptyków” – i chcę wyraźnie podkreślić, że abstrahuję od opisywanego zachowania grupy obywateli – także w Polsce posuwa się dosyć daleko.

Chyba przekroczyliśmy granicę

Wystarczy poczytać komentarze, by dostrzec, że całkiem pokaźne grono internautów nie tyle pochwala zachowanie obywateli, którzy wtargnęli do bloku ministra zdrowia, ile traktuje Adama Niedzielskiego jak swego rodzaju przestępcę, który – przez sam fakt stania na czele resortu zdrowia – dopuścił się jakichś okropnych czynów. Nie mówiąc już o zapowiedziach wsadzania do więzień tych, którzy odpowiadają za wprowadzanie obostrzeń.

I nie chodzi mi o to, że decyzje rządu w obliczu pandemii są bezwzględnie dobre i słuszne, bo dotyczą pandemii. Sam wielokrotnie wskazywałem na uchybienia, błędy, czy – wręcz – naruszające konstytucyjne prawa rozwiązania (jak kary administracyjne).

Coraz częściej słychać jednak głosy, że jakakolwiek reakcja na epidemię, to realizacja globalnego spisku i atak na obywateli. To samo słychać w odniesieniu do szczepień, czy tzw. „paszportów covidowych”. Coraz częściej samo stwierdzenie, że wirus jest groźny, a szczepienia są jedyną drogą na realne zwalczenie epidemii, skutkuje narażeniem się na (jeszcze) werbalne ataki.

Społeczeństwo się niewątpliwie polaryzuje, a nachodzenie ministrów w ich prywatnych domach to przekroczenie kolejnej granicy. Na razie pokojowo i „z pytaniami”, ale strach przecież pomyśleć co może być następne.