Jeżeli masz internet od wczoraj, możesz być zaskoczony tym, że media społecznościowe zalały informacje na temat cen budyniu i dżemu. A tak naprawdę internauci publikują w ten sposób wyborcze przecieki z sondażowni.
Publikują lub tak im się wydaje, ponieważ zanim prawda w internecie włoży buty, kłamstwo zdąży obiec już pół Twittera. Wszyscy pamiętamy ten wysyp wujków z wojska, ministerstwa, a nawet NASA, którzy na początku epidemii koronawirusa wypuszczali absolutnie pewne przecieki dotyczące zamykania Warszawy czy deeskalacyjnego bombardowania Śląska.
Przecieki wyborcze: dżem kontra budyń
Podobnie jest z sondażami pojawiającymi się w internecie w czasie ciszy wyborczej. Oficjalne wyniki wyborów 2020 poznamy zapewne dopiero za kilka dni, choć już dzisiaj, po zakończeniu głosowania, zostaną przedstawione dane wskazujące na orientacyjne poparcie dla kandydatów na urząd prezydenta.
Publikowanie sondażowych wyników głosowania w czasie jego trwania w oczywisty sposób narusza przepisy o ciszy wyborczej. Art. 115 Kodeksu wyborczego wskazuje bowiem:
Art. 115. [Zakaz podawania do publicznej wiadomości wyników przedwyborczych badań (sondaży) opinii publicznej]
§ 1. Na 24 godziny przed dniem głosowania aż do zakończenia głosowania zabrania się podawania do publicznej wiadomości wyników przedwyborczych badań (sondaży) opinii publicznej dotyczących przewidywanych zachowań wyborczych i wyników wyborów oraz wyników sondaży wyborczych przeprowadzanych w dniu głosowania.
§ 2. Przepis § 1 stosuje się na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.
Wybory prezydenckie – przecieki
Oczywiście Polacy nie są przesadnymi fanami bezwzględnego stosowania się względem prawa, dlatego też od przynajmniej kilku lat istniej zwyczaj podawania wyników sondaży wyborczych z ominięciem przepisów. Skoro więc nie można podawać nazwisk kandydatów z ich poparciem, zaczęto przypisywać im stosowne nazwy na przykład produktów spożywczych. I tak oto w czasie wyborów parlamentarnych partie dzieliły się na przykład na pistacje i pomidory, zaś ich ceny „na bazarku” odpowiadały rzeczywistemu poparciu.
Również w tej kampanii wyborczej kandydaci mają swoje pseudonimy: budyń, dżem, cytryny, ziemniaki, wiosła czy konfitury. Nie zawsze ceny te są powiązane z produktami spożywczymi, czasem odnoszą się na przykład do barw użytych w kampanii lub charakterystycznych elementów kampanii wyborczej.
Czy takie przecieki są legalne?
Z formalnego punktu widzenia przypisywaniu cenom bazarkowych produktów jest bardzo trudno przypisać rzeczywisty zamiar złamania ciszy wyborczej, co w najbardziej dobitny sposób pokazuje tylko coraz częściej podnoszony w debacie publicznej ogólny bezsens tych przepisów. Rzadko występujących za granicą i powszechnie krytykowanych.