Gigantyczny wyciek danych z wojska to już kolejny przykład czegoś, co absolutnie nie powinno się wydarzyć. A jednak – do internetu trafiła cała baza zasobów Wojska Polskiego. Od śrubek, proporców i ryngrafów, po całe czołgi i samoloty. Mowa o danych bezcennych z punktu widzenia wrogich służb, które na pewno zdążyły je już przechwycić.
Obce służby mogą teraz poznać dokładny stan posiadania Wojska Polskiego, z dokładnością do jednej śrubki
Polska najwyraźniej ma bardzo poważny problem z cyberbezpieczeństwem na poziomie najważniejszych służb. Najpierw dzięki atakowi na Michała Dworczyka wypływa robocza korespondencja rządzących, teraz do internetu trafiła baza zasobów Wojska Polskiego. Nastąpiło to 9 stycznia. O sprawie szerzej informuje portal Onet.pl.
Gigantyczny wręcz wyciek danych z wojska obejmuje aż 1,7 miliona pozycji. Ujawniona przez nieznanego sprawcę baza zawiera spis dosłownie wszystkiego, co Wojsko Polskie posiada. Od śrubek i zeszytów, przez bieliznę i mundury, proporce i ryngrafy, aż po specjalistyczne uzbrojenie zakupione w USA, Niemczech i Izraelu. Wyciek obejmuje pojazdy na wyposażeniu naszej armii, oprogramowanie z którego korzysta.
To bezcenne wręcz informacje dla wrogich wywiadów. Wyciek danych z wojska pozwala przede wszystkim na ocenienie w jakiej kondycji znajdują się nasze siły zbrojne. Dzięki zdobytym informacjom obce służby mogą ustalić, jakiego sprzętu Polsce brakuje, a jaki jest w złym stanie technicznym. Bynajmniej nie po to, by zaoferować nam z dobroci serca zakup brakujących części.
Co więcej, posiadanie kompletnej bazy zasobów Wojska Polskiego pozwala obcym służbom na weryfikowanie informacji otrzymywanych przez swoich informatorów. To szczególnie kiepska wiadomość dla naszego kontrwywiadu, bo wyciek danych z wojska pomoże naszym przeciwnikom wyłapywać podwójnych agentów karmiących ich informacjami na rzecz Polski.
Informator Onetu, specjalista do spraw cyberbezpieczeństwa, twierdzi, że bazę zdążyli już ściągnąć użytkownicy z kilku państw. W tym takich, jak Rosja czy Chiny. Można się także spodziewać, że informacje trafią tą czy inną drogą prosto w ręce Białorusinów, którzy akurat prowadzą jawnie wrogie operacje przeciwko Polsce.
Gigantyczny wyciek danych z Wojska Polskiego po raz kolejny obnaża słabość naszego państwa w kwestii cyberbezpieczeństwa
Ministerstwo Obrony Narodowej przyznaje w tym momencie, że do wycieku rzeczywiście mogło dojść. Resort zapewnia, że „Trwa wyjaśnianie czy doszło do wycieku oraz czy ujawniony plik faktycznie został wytworzony w Siłach Zbrojnych RP”. Onet tymczasem swoje informacje potwierdził w dwóch niezależnych źródłach związanych ze służbami specjalnymi. Wojsko Polskie ma według portalu szacować straty i szukać winnych.
W tej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak zadać jedno kluczowe pytanie. Jak taki wyciek danych z wojska mógł się w ogóle wydarzyć? Baza najprawdopodobniej wypłynęła z Szefostwa Planowania Logistycznego w Inspektoracie Wsparcia Sił Zbrojnych w Bydgoszczy.
Informatorzy Onetu twierdzą, że przyczyną wycieku mogła być po prostu ludzka głupota. Któryś z wojskowych informatyków mógł poprzez stworzenie takiej bazy danych chcieć ułatwić sobie codzienną pracę. W tym celu za pomocą własnoręcznie stworzonego programu mógł scalić w jedną kompletną bazę kilka osobnych wojskowych rejestrów. To jednak nie wyjaśnia wycieku do internetu. Dlatego trudno byłoby wykluczyć działanie mające na celu przekazanie wojskowych danych obcym służbom.
Nie sposób nie odnotować, że to już kolejny poważny problem kluczowej instytucji naszego państwa z wyciekiem danych. Maile ministra Dworczyka wciąż wypływają do Internetu obnażając sposób funkcjonowania polskich władz. Często w dość kompromitujący sposób. Na konta w portalach społecznościowych polityków partii rządzącej co rusz się ktoś włamuje. Tymczasem szkolenia posłów z cyberbezpieczeństwa okazały się fikcją.
Co w tym czasie robią służby odpowiedzialne za osłonę kontrwywiadowczą tak sił zbrojnych, jak i cywilnych instytucji państwa? Jako pewien pozytyw można wspomnieć o tym, że wyciek danych z wojska zdołało wykryć wojskowe Narodowe Centrum Bezpieczeństwa Cyberprzestrzeni. Niestety, wykrycie wycieku nastąpiło dzień po samym zdarzeniu. Przynajmniej wojsko nie dowiedziało się o sprawie z mediów jako ostatni z zainteresowanych sprawą.