Wzrost cen mieszkań w Polsce w drugim kwartale 2023 roku był jednym z najwyższych w całej Unii Europejskiej. Podczas gdy w Niemczech ceny nieruchomości lecą na łeb na szyję u nas rynek wrócił do „normalności”. Tym samym z decyzją o zakupie wymarzonego „M” nie opłaca się zwlekać. Tylko w ubiegłym roku niezdecydowani potencjalni klienci w Warszawie stracili nawet 50 tysięcy złotych.
Wzrost cen mieszkań w Polsce w europejskiej czołówce
Jesteśmy szóstym pod względem wzrostów cen nieruchomości państwem w Unii Europejskiej. Takie dane płyną z zestawienia zaprezentowanego przez Eurostat za drugi kwartał 2023 roku. Średnio mieszkania podrożały o 7% przy 5,8% wzrostach w poprzednich trzech miesiącach. Liderem zestawienia jest Chorwacja, gdzie potencjalni klienci muszą przygotować się na ceny wyższe aż o 13,7%. Biorąc jednak pod uwagę wynik 17% z końcówki 2022 roku należy stwierdzić, że i tak jest lepiej. Na drożyznę mogą też narzekać Bułgarzy, Litwini, czy Portugalczycy.
Po drugiej stronie barykady znajdują się między innymi Dania, Szwecja oraz Finlandia. Spadki wartości nieruchomości dotknęły w sumie 9 państw europejskiej wspólnoty. Prawdziwym liderem są Niemcy. U naszych zachodnich sąsiadów ceny tylko w ciągu jednego kwartału spały o 9,9%. Co więcej, od roku liczby tylko rosną i nic nie wskazuje na to, by ten trend miał się odwrócić. Jest to spowodowane coraz bardziej pogłębiającym się kryzysem budowlanym dotykającym już klasy średniej. Celem ratowania sytuacji, niemiecki rząd szykuje pakiet pomocowy dla przedsiębiorców, którzy coraz mocniej okazują swoje niezadowolenie.
Czekając możesz tylko stracić
Na podobne obniżki nie ma co liczyć w Polsce. Tanio to już było, a Jakub Kralka już w lipcu wskazywał, że powinniśmy przygotować się na wzrosty cen. Jest to spowodowane głównie działaniami rządu, a konkretnie wprowadzeniem programu „Bezpieczny Kredyt 2%”, zwiększaniem kosztów utrzymania pracownika oraz nieustannie niezaspokojonym popytem Polaków. Tym samym jeśli ktoś czeka na specjalną okazję, by kupić nieruchomość za niezła cenę może się przeliczyć.
Jak bowiem wynika z szacunków HRE Investments, na które powołuje się portal Stefa Biznesu, wstrzymywanie się z zakupem mieszkania w stolicy tylko w 2022 roku mogło kosztować potencjalnie zainteresowanych nawet 50 tysięcy złotych. Warto jednak dodać, że w zestawieniu brane były też pod uwagę koszty okołotransakcyjne, czyli na przykład podatki, taksa notarialna, czy pośrednictwo w zakupie.
Analitycy postanowili też wziąć pod lupę historię cen rynkowych pod kątem wstrzymywania się z zakupem w oczekiwaniu na lepsze czasy. Jak się okazuje takie zachowania bardzo rzadko są opłacalne. W okresie od 2006 roku do chwili obecnej mieliśmy jedynie 5 kwartałów, w których wstrzemięźliwość przełożyła się ostatecznie na zaoszczędzenie co najmniej 2%. Tym samym w pozostałym okresie oszczędności nie było żadnych bądź odwlekanie zakupu mieszkania, czy domu wiązało się ze stratą. Prognozy ekspertów na najbliższe miesiące także nie są zbyt pocieszające. Analitycy PKO BP sugerują bowiem, że ceny nieruchomości na przełomie 2023 i 2024 będą szły w górą o średnio 5-10%. Tym samym warto rozważyć, czy w perspektywie czasu przeczekanie rzeczywiście ma sens. Może się bowiem okazać, że wraz z podwyżkami cen, potencjalni kupcy wciąż zbierać będą na osiągnięcie zakładanego pułapu wkładu mieszkaniowego.