To kolejna firma, która – zamiast ciągnąć batalię prawną w nieskończoność – decyduje się na kosztowne porozumienie. Wcześniej podobne ruchy wykonały Meta (25 mln) i Twitter (10 mln). Łącznie Trump zainkasował więc około 60 mln dolarów. Tak się robi pieniążki, gdy jest się prezydentem USA.
Od bana do ugody
YouTube zablokował kanał Trumpa 12 stycznia 2021 roku, po tym jak były prezydent opublikował nagranie, w którym bronił swojego przemówienia z dnia szturmu na Kapitol, określając je jako „całkowicie właściwe”. Platforma tłumaczyła, że chodziło o „obawy przed potencjalną przemocą”.
Zawieszenie przedłużono bezterminowo, a sprawa w sądzie utknęła na dłużej. W 2023 roku wydawało się, że temat jest zamknięty – do czasu, aż Trump wygrał wybory prezydenckie i jego prawnicy wrócili do uśpionych pozwów.
Sprawdź polecane oferty
Allegro 1200 - Wyciągnij nawet 1200 zł do Allegro!
Citi Handlowy
IDŹ DO STRONYTelewizor - Z kartą Simplicity możesz zyskać telewizor LG!
Citi Handlowy
IDŹ DO STRONYRRSO 20,77%
To był moment przełomowy. Nagle spółki technologiczne, wcześniej twardo stojące przy decyzjach o blokadach, zaczęły podpisywać czeki. Jak przyznał jeden ze znanych amerykańskich prawników, reelekcja prezydenta była „instrumentalna” w uzyskaniu ugód. „Gdyby nie został wybrany, procesy ciągnęłyby się 1000 lat” – skomentował.
Ludzki pan
Z uzyskanych 24,5 mln dolarów aż 22 mln Trump skierował nie na kampanię czy własny majątek, ale – jak wynika z dokumentów sądowych – na odbudowę i pielęgnację National Mall oraz budowę nowej sali balowej w Białym Domu. Ten ostatni projekt ma kosztować około 200 mln dolarów i już teraz budzi kontrowersje: czy to potrzebna inwestycja, czy raczej symbol prestiżu i przepychu prezydenta, który już cały gabinet owalny udekorował dość kiczowatym złotem.
W przypadku wcześniejszej ugody z Metą gros środków popłynęło do funduszu prezydenckiej biblioteki Trumpa. Można więc mówić o swoistym transferze pieniędzy z odszkodowań w „dziedzictwo narodowe”.
Polityka kontra platformy
Sprawa rodzi szersze pytanie: czy ugody oznaczają faktyczne „przyznanie się do winy” przez Big Tech, czy tylko kosztowne unikanie ryzyka procesowego z nie byle kim, bo miliarderem i prezydentem USA? Google/YouTube oficjalnie nie skomentował sprawy, a samo zawieszenie Trumpa w 2021 roku wpisywało się w globalną dyskusję o odpowiedzialności platform za mowę nienawiści i nawoływanie do przemocy.
Czytaj też: Dzięki Bogu, Google nie musi sprzedawać Chrome. To wielka informacja także dla mediów w Polsce
Jednak teraz, kiedy Trump znów siedzi w Gabinecie Owalnym, układ sił uległ zmianie. To raczej nie przypadek, że w ostatnich tygodniach YouTube ogłosił też przywracanie kont twórców banowanych za szerzenie dezinformacji covidowej i wyborczej, zrzucając winę za dawne decyzje na presję ze strony administracji Bidena.
Nowa era relacji Trump–Big Tech?
Trump od lat zarzucał platformom, że „dyktują dyskurs publiczny” i mają zbyt wielką władzę. Teraz jednak wygląda na to, że to on dyktuje warunki – przynajmniej wobec firm, które wolą pisać przelewy niż ryzykować kolejne starcia sądowe i polityczne.
Warto też pamiętać, że jego relacja z technologicznymi gigantami zawsze miała wymiar osobisty i symboliczny. W 2021 roku wydawało się, że to one mają nad nim pełną kontrolę – odcinając go od głównych kanałów komunikacji. Cztery lata później to one płacą mu milionowe sumy, a on triumfalnie publikuje na odblokowanym kanale YouTube krótkie wideo: „I’M BACK!”.