Zakaz fajerwerków tak naprawdę przysłużyłby się ludziom, nie tylko zwierzętom

Społeczeństwo Środowisko Dołącz do dyskusji
Zakaz fajerwerków tak naprawdę przysłużyłby się ludziom, nie tylko zwierzętom

Zbliża się tegoroczny Sylwester, a wraz z nim tradycyjne odpalanie fajerwerków. Niestety, świętowanie nadejścia Nowego Roku bardzo szkodzi zwierzętom. Od lat w debacie publicznej padają propozycje, by wprowadzić z tego powodu zakaz fajerwerków. Argument ten najwyraźniej nie jest w stanie przekonać ustawodawcy. Może więc warto się skupić na corocznym zagrożeniu dla ludzi?

Sylwester dla zwierząt to prawdziwa udręka daleko wykraczająca poza zwykły dyskomfort

Walka z wieloletnią tradycją nie jest łatwa nawet wtedy, kiedy ma ona sens. Dobrym przykładem jest tutaj Sylwester, który nieodłącznie wiąże się nie tylko z oficjalnymi pokazami fajerwerków, ale także odpalaniem drobnej pirotechniki przez zwykłe rodziny. Trzeba przyznać, że efekt na nocnym niebie potrafi być spektakularny. Problem w tym, że huk wiążący się z eksplozją materiałów wybuchowych bardzo szkodzi zwierzętom.

Z pewnością każdy z nas słyszał o przypadkach właścicieli domowych czworonogów, których pupil bardzo się stresuje. Nie ma się co dziwić, bo psy i koty mają przecież słuch zauważalnie czulszy od ludzkiego. Tymczasem mamy do czynienia z licznymi, głośnymi eksplozjami. Każdego roku możemy przeczytać w internecie mnóstwo informacji o tym, jak wielkim utrapieniem dla zwierząt jest Sylwester. Problem dotyczy oczywiście także zwierząt nieco bardziej egzotycznych oraz tych dzikich.

Nie chodzi wcale o „jakiś tam stres” czy „drobny dyskomfort”. Niektóre zwierzęta tego dnia wpadają w panikę i giną na różne sposoby. W przypadku tych domowych teoretycznie można jakoś spróbować ograniczyć to zjawisko za pomocą na przykład farmakologii, ale gwarancji skuteczności przecież nie ma. Dzikie zwierzęta są zdane same na siebie. Siłą rzeczy, im więcej odpalonych petard w danej okolicy, tym zagrożenie jest większe.

Nic więc dziwnego, że niektóre samorządy decydują się na wprowadzenie różnego rodzaju ograniczeń. Przykładem mogą tutaj być pokazy świetlne organizowane zamiast miejskiego wystrzeliwania fajerwerków. W grę wchodzi także zakaz fajerwerków surowo egzekwowany poza tymi dniami, w których wprost zezwala na to ustawodawca. Warto także wspomnieć o inicjatywach wprowadzenia takich rozwiązań właśnie na poziomie ustawowym.

Niestety, nie da się nie zauważyć, że na drugiej szali cały czas mamy bardzo długą tradycję. Trochę nawet rozumiem chęć jej obrony, bo przecież fajerwerki na niebie rzeczywiście umilają świętowanie Nowego Roku. Skoro jednak los zwierząt nie wydaje się wystarczający, by zmusić posłów do zajęcia się problemem. Być może więc powinniśmy poszukać także innych argumentów.

Zakaz fajerwerków tak naprawdę przysłużyłby się ludziom. Istnieją także propozycje kompromisowych rozwiązań

Myliłby się ten, kto uważa, że zakaz fajerwerków przysłużyłby się wyłącznie zwierzętom. Każdego roku zdarzają się wypadki z udziałem ludzi. Niektóre z nich są naprawdę poważne, bo kończą się rozerwanymi kończynami. Należy wspomnieć, że sylwestrowe fajerwerki przynoszą także poparzenia i mniejsze urazy oraz pożary mienia. Co jakiś czas trafiają się nawet ofiary śmiertelne.

Cały czas mamy w końcu do czynienia z pełnoprawnymi ładunkami wybuchowymi, z którymi trzeba się obchodzić ze szczególną ostrożnością oraz umiejętnością. Sylwestrowa zabawa, nierzadko wspomagana alkoholem, wcale nie musi sprzyjać zachowaniu rozwagi czy pełnych zdolności motorycznych ludzkiego organizmu.

Kontrargumentem przeciwko wprowadzaniu ograniczeń jest troska o losy polskiej branży pirotechnicznej. To ważny głos w dyskusji. W końcu także w tym przypadku ktoś to wszystko produkuje, ktoś na tym zarabia. Zatrudnia ona ok. 30 tysięcy osób. Jest piątą na świecie, jeśli chodzi o eksport i import tego typu produktów. Z drugiej strony mamy do czynienia przede wszystkim z małymi i średnimi firmami, a więc przedsiębiorstwami dość cennymi z punktu widzenia polskiej gospodarki.

Jako jeden z pomysłów na kompromis sugeruje się czasem utworzenie specjalnych stref wolnych od fajerwerków. Obejmowałyby tereny cenne przyrodniczo oraz zabytkowe, a także na przykład główne place w miastach. Jest to rzeczywiście jakieś rozwiązanie, które z pewnością byłoby mniej drastyczne niż całkowity zakaz fajerwerków.

Alternatywę stanowią ograniczenia natury technicznej. Nie każda cywilna pirotechnika musi się w końcu wiązać ze spektakularnym i głośnym wybuchem. Istnieją produkty, które zamiast 145-180 decybeli generują ich raptem ok. 120. Głównym problemem nie jest w końcu to, że ludzie mają zabawę, ale wiążący się z tym hałas oraz zagrożenie dla ich bezpieczeństwa. Odrobina zdrowego przymusu ze strony ustawodawcy mogłaby z czasem zaowocować jeszcze cichszymi fajerwerkami.