Poseł Porozumienia Kamil Bortniczuk wyświadczył właśnie swojemu obozowi niedźwiedzią przysługę. Przyznał w TVN24, że zakaz wychodzenia z domu w Sylwestra ma bardzo mocno wątpliwą podstawę prawną. I powiedział prawdę. Ale to jeszcze bardziej utrudni dyscyplinowanie Polaków w noc z 31 grudnia na 1 stycznia.
Zakaz wychodzenia z domu w Sylwestra
W dzisiejszym programie „Kawa na ławę” w TVN24 trwała dyskusja o nowych obostrzeniach, takich jak zakaz przemieszczania się w Sylwestra. O ich podstawę prawną Konrad Piasecki zapytał jednego z gości, posła Porozumienia Kamila Bortniczuka. Odpowiedział on następującymi słowami:
Podstawa prawna jest bardzo mocno wątpliwa. Radziłbym, abyśmy obostrzenia związane z sylwestrem traktowali jako prośbę o odpowiedzialność.
I dodał, że zdaje sobie sprawę, że nawet jeśli ktoś dostanie mandat za chodzenie po ulicy w Sylwestra na przykład o 22:00, to ma ogromną szansę na to, że sąd ową karę uchyli.
Kamil Bortniczuk potwierdził tym samym to, o czym od wielu miesięcy mówią prawnicy, politycy opozycji czy Rzecznik Praw Obywatelskich. Właściwie to trudno się dziwić – poseł Porozumienia jest prawnikiem, zresztą ukończyliśmy prawo na tej samej uczelni, Uniwersytecie Gdańskim. Szokuje jednak to, że chyba po raz pierwszy polityk Zjednoczonej Prawicy tak otwarcie przyznał, że ograniczenia w poruszaniu się tak duże, jak te wprowadzone chociażby wiosną, nigdy nie miały podstawy prawnej. Do ich wprowadzenia konieczny jest bowiem stan nadzwyczajny, taki jak stan klęski żywiołowej. A takiego stanu nie ma. Jest stan epidemii, który dopuszcza tylko określone ograniczenia w mobilności.
O dyscyplinę będzie teraz jeszcze trudniej
Chciałbym postawić sprawę jasno – uważam, że tegorocznego Sylwestra powinniśmy spędzić bez hucznego imprezowania. Zdrowy rozsądek podpowiada, że dziesiątki tysięcy domówek sprawią, że na początku stycznia pandemia może eksplodować w kraju ze zdwojoną siłą. Nie zgadzam się z tymi, którzy decyzję rządu o sylwestrowych obostrzeniach potępiają w czambuł. Natomiast prawdą jest, że wprowadzanie zakazów bez podstawy prawnej to nic innego jak anarchia.
Stan klęski żywiołowej powinien obowiązywać w Polsce już od marca. Wtedy nie byłoby problemów na przykład z wyborami prezydenckimi, ale też z egzekwowaniem obostrzeń. Ale rządzący takiego stanu nie wprowadzili, zapewne w obawie przed możliwymi roszczeniami przedsiębiorców, którym zamknięto biznesy. I skutki takiej decyzji widzimy cały czas. Jest ona niezwykle szkodliwa i rujnująca dla powagi państwa. I może mieć dramatyczne skutki na początku 2021 roku, który przecież miał być lepszy od tego, który właśnie się kończy.