Już za kilkanaście miesięcy skończy się niewątpliwie pewna epoka na polskiej kolei. Zostanie wprowadzony taki tabor, w którym są toalety z tak zwanym układem zamkniętym. To oznacza, że nie będziemy musieli być świadkami lądowania zawartości ubikacji kolejowej bezpośrednio na torach. Wielu twierdzi, że pomimo zmian technologicznych na kolei, toalety z systemem otwartym działały stanowczo za długo.
Lądowanie zawartości toalety na torach ma na polskiej kolei długą historię
Wielu z nas pamięta od dziecka zasadę, że na postojach nie korzystamy z toalety. Jako małe dzieci nie rozumieliśmy często, dlaczego właśnie na postoju nie można załatwić swoich spraw. Gdy trochę podrośliśmy, już zrozumieliśmy cały proces. Chodziło przede wszystkim o to, aby nie zanieczyszczać torowiska podczas postoju pociągu. Jednak czasami pomimo przewidzianych kar za takowy czyn, nie udało się uniknąć i tego.
Prym w wykorzystaniu składów z otwartym układem toalet wiodły dotychczas Przewozy Regionalne, które posiadały tabor wyprodukowany często w latach 70. ubiegłego wieku. Jednym z najbardziej charakterystycznych składów tego typu był EN57, który na stałe wpisał się w krajobraz PKP nie tylko w czasach PRL-u, ale także długo po jego upadku. To właśnie między innymi w tego typu pociągach nasze potrzeby mogły być załatwiane przy wsparciu przestarzałego systemu, który na samym końcu wyrzucał nieczystości wprost na torowisko, nie bacząc na przykład na konsekwencje epidemiologiczne.
Wymóg wymiany taboru miał wejść w życie już w 2017 roku. Jednak składy z układami otwartymi toalet jeździły spokojnie do dzisiaj
Wraz z unowocześnianiem taboru kolejowego, na wielu trasach ten problem zniknął. W nowoczesnych autobusach szynowych nie ujrzymy tak przestarzałego systemu toalety kolejowej. Nadal jednak istnieją linie, na których jeździ osławiony i kultowy skład EN57 lub inne, które mają niestety system wyrzucania fekaliów na tory. Duża część osób korzystających z kolei na co dzień miała wątpliwości, czy tego typu przestarzałe rozwiązanie techniczne nie kwalifikuje się do wezwania i interwencji sanepidu. Pracownicy inspekcji sanitarnej odbijali piłeczkę i twierdzili, że odchody, które lądują na torach, nie stanowią zagrożenia dla ludzi przebywających w pociągu. Zarząd PKP PLK po latach usłyszał wszystkie te głosy krytyki i postanowił, że już w przyszłym roku całkowicie zniknie z polskich torów tabor z tak przestarzałym systemem muszli klozetowych. Nadmienić trzeba jednak, że rozporządzenie nie dotyczy składów zabytkowych lub takich, w których nie ma toalety w ogóle (tak, takie również jeżdżą po polskich torach).
Najgorzej sytuacja wyglądała w firmie Polregio. Sam jeszcze niedawno przemierzałem Polskę w osławionym EN57, zwanym w kręgach pracowników kolei określeniem nawiązującym właśnie do nieprzyjemnych zapachów obecnych w środku składu. Załatwianie w nim swoich potrzeb fizjologicznych nie należało (delikatnie mówiąc) do najprzyjemniejszych. Teraz władze spółek kolejowych twierdzą, że składy, które posiadały tego typu przestarzałe toalety, będą sukcesywnie unowocześniane. Stare „ezety” będą zatem miały nowe i pachnące toalety, które będą nie tylko spełniać wymagania estetyczne, ale także środowiskowe. Na całkowitą wymianę toalet w pociągach tego typu przyjdzie nam jednak jeszcze trochę poczekać.