Zawieszenie nauczyciela w pełnieniu obowiązków to sytuacja, która jeszcze kilkanaście lat temu była niemal nie do pomyślenia. Teraz zdarza się ona coraz częściej i niekiedy jest to oczywiście jak najbardziej słuszne działanie. Nie brakuje jednak przypadków, gdy wątpliwości jest bardzo dużo. Przeanalizujemy jakie możliwości obrony ma oskarżony nauczyciel.
Czasy, w których żyjemy nie są dla nauczycieli najłatwiejsze. Ludzie odpowiedzialni za kształcenie przyszłych pokoleń wciąż są słabo wynagradzani, a coraz bardziej roszczeniowa postawa rodziców i samych uczniów sprawia, że wykonywanie tego zawodu to „ciężki kawałek chleba”.
Coraz trudniej jest też uchwycić granicę pomiędzy dyscyplinowaniem uczniów a naruszeniem ich godności, czy nietykalności. Żeby było jasne, nie mówimy tu o godnych najsurowszego potępienia przypadkach, gdy nauczyciel znęca się psychicznie lub fizycznie nad swoimi podopiecznymi. Czy jednak każde stanowcze działanie pedagoga stanowi podstawę do wytaczania przeciw niemu najcięższych dział?
Zawieszenie nauczyciela za… przerwanie bójki dzieci
Jak się okazuje przypadków, kiedy rzecznik dyscyplinarny uznaje za zasadne wszczęcie przeciwko nauczycielowi postępowania dyscyplinarnego jest coraz więcej. Przed rokiem w jednej z wielkopolskich szkół taka sytuacja dotknęła anglistę, który rozdzielał bijące się na przerwie dzieci.
Rodzice agresywnego ucznia postanowili pisemnie poskarżyć się dyrektorowi. Ten bez wahania przekazał sprawę do właściwego rzecznika dyscyplinarnego. Po miesiącach analiz nauczyciel dowiedział się, że swoim zachowaniem naruszył nietykalność osobistą dziecka. Wobec wszczęcia postępowania dyscyplinarnego, dyrektor szkoły nie miała wyjścia i zgodnie z przepisami musiała zawiesić nauczyciela.
Skonsternowany anglista nie dość, że nie mógł wykonywać zawodu, to jeszcze dostał po kieszeni. Zawieszenie jest zazwyczaj równoznaczne ze zmniejszeniem wynagrodzenia i wstrzymaniem wypłat wszystkich dodatków. Na jak długo? Aż właściwa komisja rozpatrzy sprawę, co może trwać przez wiele miesięcy.
Nauczyciel może próbować się odwoływać
Zgodnie z Kartą Nauczyciela od decyzji o zawieszeniu w pełnieniu obowiązków można się odwołać. Pedagog ma na to 14 dni od dnia doręczenia mu decyzji. Odwołanie rozpatruje specjalna komisja dyscyplinarna, która powinna zająć się sprawą w terminie 7 dni od wpłynięcia odwołania. Jak łatwo się domyśleć, może ona zarówno utrzymać decyzję w mocy, jak i ją uchylić.
Co ważne, postanowienie wydane przez komisję dyscyplinarną nie jest ostateczne. W przypadku niepowodzenia nauczyciel może jeszcze w terminie 7 dni złożyć zażalenie. W takim przypadku sprawa trafia do odwoławczej komisji dyscyplinarnej i ta wydaje decydujący werdykt w ciągu 14 dni.
Jeżeli rozstrzygnięcie będzie niekorzystne nie pozostaje nic innego jak czekać na zakończenie postępowania dyscyplinarnego. To jak już wspominaliśmy często trwa dość długo. Oskarżony nauczyciel może w jego trakcie korzystać z pomocy profesjonalnego obrońcy, co zazwyczaj jest dobrym pomysłem biorąc pod uwagę zawiłość procedur oraz to, jaki wpływ na dalsze życie będzie miało wymierzenie kary. Najłagodniejszą z nich jest nagana z ostrzeżeniem, a dalej ustawa przewiduje zwolnienie z pracy, które może być powiązane z zakazem pracy w zawodzie przez 3 lata. Dla najcięższych przewinień przewidziano też wydalenie z zawodu nauczyciela.
Zawiesić łatwo, wybielić już nie
Zawieszenie nauczyciela to trudna sytuacja dla wszystkich – dyrekcji, rodziców dzieci i głównego zainteresowanego. W przypadku uzasadnionych podejrzeń złamania zasad nie ma co rozczulać się nad losem pedagoga. Czasem jednak nauczyciele są oskarżani, choć wcale na to nie zasługują.
Wtedy pozbawia się ich możliwości pracy, części wynagrodzenia oraz naraża na duży ostrzał społeczeństwa. Co prawda, w przypadku umorzenia postępowania lub uniewinnienia przepisy przewidują natychmiastową wypłatę wszystkich należnych pieniędzy, jednak odbudowa reputacji tak szybko już nie następuje. Problem ten dotyczy rzecz jasna wielu grup zaliczanych do zawodów zaufania publicznego. Wydaje się jednak, że nauczyciele odczuwają go coraz mocniej i nie widać zbyt wielu ludzi, którzy chcieliby stanąć w ich obronie.