Nowoczesne technologie i archaiczne przepisy słabo do siebie pasują. Z jednej strony żebractwo stanowi wykroczenie, z drugiej zaś wszelkiego rodzaju prośby o donejty oraz zbiórki stały się wręcz wszechobecne. Czy w takim razie za żebranie w internecie grozi kara? To zależy. Kluczowa jest osoba proszącego o pieniądze oraz to, czy oferuje ona coś w zamian.
Wykroczenie żebractwa bardzo słabo przystaje do współczesności nawet wtedy, gdy nie weźmiemy pod uwagę internetu
Chyba wszyscy się zgodzimy, że prawo powinno nadążać za rzeczywistością. Co się jednak stanie, gdy zestawimy ze sobą przepisy wywodzące się z czasów Polski Ludowej i kultu produktywności oraz nowoczesne technologie wraz z kulturą crowdfundingu? Wychodzi nam absurd prawny. Tak się bowiem składa, że prośby o donejty oraz wiele zbiórek internetowych można przy odrobinie złej woli uznać za żebranie w internecie. Wówczas w teorii powinniśmy zastosować art. 58 kodeksu wykroczeń.
§ 1. Kto, mając środki egzystencji lub będąc zdolny do pracy, żebrze w miejscu publicznym, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany.
§ 2. Kto żebrze w miejscu publicznym w sposób natarczywy lub oszukańczy, podlega karze aresztu albo ograniczenia wolności.
Dla naszych rozważań bardziej istotny będzie pierwszy paragraf przywołanego przepisu. Przesłankę żebrania w miejscu publicznym mamy spełnioną. Internet od dawna uznawany jest za takowe. Dotyczy to zwłaszcza wówczas, gdy kierujemy nasze wypowiedzi do szeroko rozumianego ogółu.
Komunistyczny ustawodawca założył sobie, że zdolny do pracy obywatel po prostu się za nią weźmie, zamiast żebrać na ulicy. Pokolenie naszych rodziców i dziadków z lubością wspomina, że w tamtych czasach praca była dla wszystkich chętnych. Stąd właśnie kolejna przesłanka. Teraz okoliczności społeczno-gospodarcze zauważalnie się zmieniły. Wciąż jednak art. 58 kodeksu wykroczeń dopuszcza żebranie wtedy, kiedy dana osoba nie posiada środków egzystencji i w gruncie rzeczy nie ma innego wyboru.
Wreszcie: zabronione jest także oszukiwanie potencjalnych darczyńców albo narzucanie się im. Trudno byłoby sobie wyobrazić natarczywe żebranie w internecie. Youtuberzy, którzy każdy swój filmik kończą przypomnieniem o istnieniu swojego profilu w wybranym serwisie crowdfundingowym, nawet się nie zbliżają do granic tego terminu. Chodzi raczej o aktywne domaganie się pieniędzy od innych bywalców przestrzeni publicznej.
Żebranie w internecie może stanowić wykroczenie, jeśli sprawca nie oferuje niczego w zamian za „spełnianie marzeń”
Skoro już wiemy, czym jest żebractwo w rozumieniu przepisów prawa, to możemy się zastanowić, jak mają się one do internetowych realiów. Już na wstępie możemy wykluczyć udział w tym procederze przedstawicieli dużej części internetowych profesji. Wszystko przez element swego rodzaju ekwiwalentności, który nie występuje przy żebraniu.
Nawet jeśli youtuberzy i influencerzy aktywnie promują swoje profile na platformach w rodzaju Patronite’a, to równocześnie oferują swoim fanom coś w zamian. Może to być informacja, może to być także rozrywka. Podobnie ma się sytuacja w przypadku różnego rodzaju artystów, czy nawet osób świadczących specyficzne internetowe usługi o charakterze okołoseksualnym.
Żebranie w internecie dotyczy więc jedynie tych osób, które chciałyby otrzymać wsparcie za darmo. Nawet w ich przypadku powinniśmy się zastanowić, czy ich prośba o wsparcie spełnia kryterium posiadania środków egzystencji oraz zdolności do pracy. Przy czym pojęcie „środki egzystencji” należy traktować bardzo szeroko. Nikomu poczytalnemu nie przyjdzie przecież do głowy oskarżanie o żebranie w internecie rodziców chorego dziecka, których nie stać na terapię. Dotyczy to także sytuacji, gdy obydwoje pracują.
Za wykroczenie na dobrą sprawę za żebranie w internecie można uznać zbiórki dorosłych, zdrowych osób, które proszą internautów o sfinansowanie im jakichś zachcianek. Nie zachodzi w ich przypadku żaden stan wyższej konieczności czy nadzwyczajna potrzeba. Takie osoby będą zwykle mocno odbiegać od wizerunku ulicznego żebraka. Nie przymierają głodem, mają dach nad głową, dostęp do internetu. Mogą nawet nie żyć w jakimś przesadnym niedostatku. Równocześnie chciałyby dostać pieniądze na rasowego kota, zagraniczne wakacje, albo innego rodzaju „spełnianie marzeń”.
Dzisiejszy minister sprawiedliwości apelował kilka lat temu o zlikwidowanie karalności żebractwa
Czy ściganie internetowego żebrania ma jakiś sens? Rzecznik Praw Obywatelskich w 2021 r. apelował do ministra sprawiedliwości o zlikwidowanie karalności wszelkich form żebractwa. Spośród przywołanych wówczas argumentów na szczególną uwagę zasługuje nieproporcjonalna ingerencja w prawa i wolności jednostki. Nie sposób także nie wspomnieć o przywoływanej już przeze mnie anachroniczności art. 58 kodeksu wykroczeń. Minister Sprawiedliwości wolał się jednak trzymać PRL-owskiej interpretacji stosunków społeczno-gospodarczych.
Co ciekawe, Rzecznikiem Praw Obywatelskich był wówczas prof. Adam Bodnar. Dzisiaj piastuje on urząd ministra sprawiedliwości. Być może więc istnieje szansa na inicjatywę ustawodawczą, która rozwiąże problem poprzez derogowanie tego zbędnego przepisu.