Dlaczego akurat złoto?
Złoto od wieków pełni rolę waluty ostatniej szansy. Nie jest zależne od kondycji banków centralnych ani od kursów walut, a w czasach niepewności staje się dla inwestorów substytutem stabilności. Dziś ta funkcja jest wyjątkowo pożądana. Rynek reaguje nie tylko na zapowiedzi cięć stóp procentowych w USA, ale też na polityczne turbulencje. Donald Trump swoimi taryfami i ingerencją w niezależność Fedu wprowadził atmosferę, w której nawet tak stabilny dolar wydaje się mniej przewidywalny.
Wzrost ceny złota nie byłby tak gwałtowny, gdyby nie polityka. Trump, znany z konfrontacyjnego stylu, nie tylko otworzył nowy rozdział w wojnach handlowych, ale też zaczął atakować Rezerwę Federalną i jej szefa Jerome’a Powella. Próba odwołania jednej z gubernatorek Fed, Lisy Cook, została odebrana jako atak na instytucjonalne filary gospodarki USA. Christine Lagarde, szefowa Europejskiego Banku Centralnego, ostrzegła wprost – jeśli Fed stanie się narzędziem politycznym, globalna gospodarka może znaleźć się w realnym niebezpieczeństwie.
Inwestorzy z Azji nie odpuszczają
W poprzednich cyklach wzrostowych cena złota często hamowała, gdy popyt z Chin i Indii się wycofywał – tam tradycyjnie kruszec kupuje się w formie biżuterii, a wysoka cena zniechęcała do zakupów. Tym razem jest inaczej. Azjatyccy konsumenci przerzucili się z łańcuszków i pierścionków na sztabki i monety inwestycyjne. To oznacza, że popyt pozostaje wysoki nawet przy rekordowych cenach, co dodatkowo nakręca spiralę wzrostów.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Nie można zapominać, że cena złota jest także odbiciem zbiorowej psychologii rynku. Inwestorzy nie muszą wierzyć, że czeka nas kryzys, by lokować kapitał w kruszcu – wystarczy, że mają poczucie ryzyka. W praktyce rosnące ceny złota często same w sobie stają się samospełniającą przepowiednią. „Jeśli wszyscy kupują, to znaczy, że coś się dzieje” – i koło się zamyka.
Czy to bańka?
Tu pojawia się pytanie: czy złoto jest dziś realnym zabezpieczeniem, czy raczej bańką spekulacyjną? Historycznie każdy gwałtowny wzrost kończył się korektą. W 2011 roku, gdy cena złota przekroczyła 1 900 dolarów, wielu ekspertów prorokowało, że będzie rosnąć w nieskończoność. Kilka lat później cena spadła o jedną trzecią. Różnica polega jednak na tym, że dziś sytuacja geopolityczna jest bardziej napięta niż dekadę temu. Wojny handlowe, konflikty w Azji, kryzys energetyczny i niepewność polityczna w USA sprawiają, że „złoty parasol” może być bardziej potrzebny niż kiedykolwiek.
Co to oznacza dla zwykłych ludzi?
Dla przeciętnego Polaka rekordowe ceny złota mają dwojakie znaczenie. Po pierwsze – biżuteria będzie drożeć. Jubilerzy niechętnie obniżają marże, więc każdy wzrost cen surowca niemal automatycznie przekłada się na droższe obrączki czy pierścionki. Po drugie – rośnie zainteresowanie złotem jako formą inwestycji. W ostatnich latach także w Polsce modne stały się sztabki i monety bulionowe. Ale warto pamiętać, że inwestowanie w złoto nie daje odsetek ani dywidend – zarabia się tylko na zmianie ceny.
Złoto nie rośnie bez powodu. To termometr pokazujący temperaturę globalnych obaw. Im wyżej idzie, tym większe poczucie, że coś w systemie finansowym jest kruche. Czy rzeczywiście czeka nas kryzys? Nie wiadomo. Ale jedno jest pewne – kiedy złoto bije rekordy, oznacza to, że świat woli być przygotowany na gorsze scenariusze.