Od wtorku podstawowe dane, dotyczące m.in. zakażeń Covidem i zgonów z powodu wirusa albo w wyniku chorób współistniejących, nie trafiają już z Powiatowych Stacji Sanitarno-Epidemiologicznych do urzędów miast, ale wyłącznie do Głównego Inspektoratu Sanitarnego i Ministerstwa Zdrowia. Tym samym zmiana systemu informowania o korownawirusie pozbawia samorządy innych szczegółowych danych, które pomógłby lokalnym władzom szybciej reagować na potrzeby swoich mieszkańców.
Dane z pominięciem nie tylko samorządów?
Na poniedziałkowej konferencji prasowej zastępca szefa GIS-u Krzysztof Saczka poinformował o niedopatrzeniu, dotyczącym pominięcia w statystykach 22 tys. przypadków zachorowań na COVID-19, w związku z czym ujednolicono system informacji o koronawirusie. To ujednolicenie polega na bezpośrednim przepływie danych z laboratoriów i PSSE do GIS-u i MZ, z pominięciem władz samorządowych. Nikt nie ma przez to realnej kontroli nad tym, jakie dane zamieści na swoich stronach Ministerstwo Zdrowia.
Wszyscy domyślamy się, jakie jeszcze mogą być przyczyny takiej decyzji GIS-s i oczywiście podejrzewamy, że chodzi o jeszcze inne, oprócz zagubionych 22 tys. przypadków, niedopatrzenia statystyczne. Przy czym należy zwrócić uwagę, że za każdą „daną statystyczną” może kryć się czyjś osobisty dramat. Rzecznik prezydent Łodzi Marcin Masłowski w rozmowie z GW wskazuje na możliwą przyczynę decyzji o pominięciu informowania urzędu w Łodzi o sytuacji epidemicznej w powiecie. Miałaby nią być różnica pomiędzy liczbą zgonów na Covid, którą podaje urząd stanu cywilnego, a tą, o jakiej informuje Ministerstwo Zdrowia. Wspomniany urząd, informuje administrację Łodzi o 377 zgonach z powodu zakażenia Covidem od początku pandemii do 23 listopada, a dane pochodzące od rządu podają liczbę 250 zgonów z tej samej przyczyny i w tym samym czasie.
Według różnicy danych, o której poinformował rzecznik, obywatel, chcąc sprawdzić, jaka jest liczba zgonów na Covid w Polsce na rządowej stronie, nie dowie się co najmniej o 127 śmiertelnych ofiarach koronawirusa (do 23 listopada). A pozostaje jeszcze 15 innych województw.
Zmiana systemu informowania o koronawirusie opóźnia reakcję samorządów
Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Łodzi, Urszula Jędrzejczyk poinformowała natomiast GW o tym, że raporty, które do tej pory PSSE przesyłało staroście i prezydentowi, nie zawierały jedynie dziennej liczby zakażonych czy osób objętych kwarantanną. Dla władz szczególnie ważna była informacja o występowaniu dużych ognisk zachorowań. To dane niezbędne, to tego, by już na poziomie samorządu, skrócić łańcuch informacji i podjąć natychmiastowe działanie, wobec szkoły czy DPS-u, które stały się takim ogniskiem.
Na stronie MZ samorząd dziś może dowiedzieć się, jaka jest liczba dziennych zachorowań w powiatach i ile osób umarło na Covid i w wyniku choroby współistniejącej. Co jednak lokalna władza ma zrobić z suchymi danymi? Wcześniej, jak wspomniała Jędrzejczyk, urząd w Łodzi był informowany szczegółowo o całej sytuacji epidemicznej we wszystkich swoich powiatach, co pomagało się szybciej zorganizować.
Liczby nie pokażą, któremu choremu potrzebna jest większa pomoc ze względu na wiek czy stadium choroby współistniejącej, natomiast analizy testów w PSSE i przekazanie ich samorządom może wpłynąć nie tylko na szybszą, ale i precyzyjniejszą pomoc choremu. Ministerialne informowanie o sytuacji pandemii praktycznie zaburza proces pomagania potrzebującym, który (choć to oczywiste, ale warte podkreślenia) nie zachodzi „odgórnie”, ale lokalnie. Miejmy nadzieję, że zmiana systemu informowania będzie się jeszcze rozwijała. I jak podkreślają niektóre WSSE dane prezentowane na rządowej stornie będą poszerzane o kolejne kategorie.