Początkowo, gdy rządzący zapowiadali pewne zmiany w systemie edukacji – w tym m.in. wprowadzenie edukacji zdrowotnej czy reforma dotycząca nauczania religii w szkołach – mogło się wydawać, że nowe przepisy zostaną uchwalone stosunkowo szybko. Pojawia się jednak coraz więcej wątpliwości. Najpierw okazuje się, że edukacja zdrowotna nie będzie przedmiotem obowiązkowym; teraz – że w pewnych kwestiach dotyczących lekcji religii rząd postanowił ustąpić Kościołowi.
Zmiany w lekcjach religii. Rząd częściowo ustąpi Kościołowi
Zapowiadane przez rządzących zmiany w lekcjach religii budzą głęboki sprzeciw Kościoła – i przy okazji części społeczeństwa. I to mimo tego, że reforma wcale nie miała na celu np. wycofania lekcji religii ze szkoły. Wszystko wskazuje na to, że kontrowersje wokół zmian ostatecznie przerosły rządzących, ponieważ wiceminister edukacji Katarzyna Lubnauer poinformowała na antenie TVP Info, że jeśli w danej klasie wszystkie dzieci zapiszą się na lekcje religii, to religia nie będzie musiała być prowadzona na pierwszej lub ostatniej lekcji. Właśnie tego chcieli wcześniej rządzący; padały argumenty, że obecnie, gdy lekcje religii często odbywają się np. w środku zajęć lekcyjnych, uczniowie nie decydują się na wypisanie z nich, ponieważ i tak muszą ten czas spędzić w szkole (a zajęcia etyki dla takich uczniów nie zawsze są organizowane). Najwyraźniej zatem nic się w tej kwestii nie zmieni – przynajmniej jeśli cała klasa nie wypisze się z religii. Pytanie brzmi zatem, na ile zdeterminowani będą uczniowie (i ewentualnie ich rodzice).
Być może jednak rząd zdecyduje się na realizację innego postulatu związanego z lekcjami religii, a mianowicie – na zmniejszenie wymiaru religii z dwóch do jednej godzin tygodniowo. Jak twierdzi Lubnauer,
Zrobiliśmy wszystko, żeby skonsultować tę decyzję z Kościołem. Zdajemy sobie sprawę, że wymiar jednej godziny jest sensowny
Wiceminister argumentuje jednocześnie, że obecnie lekcji religii w szkole podstawowej było tyle, co w sumie historii, WOS-u i edukacji dla bezpieczeństwa. MEN chce zatem wprowadzić choćby kosmetyczne zmiany (czyli zmniejszyć liczbę godzin przedmiotu), ale jednocześnie resort zamierza pójść na kompromis i częściowo ustąpić Kościołowi. Pytanie brzmi jednak, czy Kościół w ogóle taki gest ze strony rządzących doceni – i czy np. Polska Rada Ekumeniczna będzie w stanie zmienić swoje stanowisko.
Zmiana stanowiska przed wyborami prezydenckimi?
Nie da się ukryć, że zmiany w lekcjach religii czy wprowadzenie obowiązkowej edukacji zdrowotnej wywoływały sporo kontrowersji. Nagły zwrot stanowiska MEN może być zatem związany z tegorocznymi wyborami prezydenckimi; być może rząd uznał, że wprowadzanie radykalnych zmian w tym momencie mogłoby zaszkodzić kandydatom ugrupowań wchodzących w skład koalicji rządowej. Jednocześnie trudno byłoby całkowicie wycofać się ze zmian, stąd propozycja kompromisowa. Nie wiadomo jednak, jak przyjmie ją Kościół – i samo społeczeństwo.