Ministerstwo finansów najwyraźniej jest gotowe zacząć dyskusję nad tym, czy w jakiejś bliżej nieokreślonej przyszłości wprowadzić ewentualne zmiany w podatku Belki. To za mało i stanowczo zbyt późno. Tę daninę należałoby po prostu zlikwidować, najlepiej natychmiast.
Ewentualne zmiany w podatku Belki są potrzebne teraz, nie w bliżej nieokreślonej przyszłości
Business Insider opublikował wywiad z Katarzyną Szwarc, pełnomocniczką Ministra Finansów ds. Strategii Rozwoju Rynku Kapitałowego. Rozmowa dotyczyła między innymi podatku od zysków kapitałowych. Padło w niej nawet kilka ciekawych pomysłów na zmiany w podatku Belki. Na przykład: danina ta mogłaby się stać progresywna.
Uważam, że powinniśmy zacząć dyskusję, czy podatek od zysków kapitałowych nie powinien w przyszłości być progresywny. Obecnie jest tak, że Kowalski oszczędzający kilkaset złotych w banku i zyskujący na oprocentowaniu płaci tyle samo podatku co inwestor, który lokuje setki tysięcy np. na giełdzie. Tutaj jest pole do dyskusji o tym, czy podatek nie powinien być zmieniony i różny w zależności od tego, kto go płaci i w co inwestuje
Progresywny podatek Belki z pewnością byłby mniejszym złem od obecnego rozwiązania. Mniejsze zło wciąż jednak pozostaje złem. Niestety, przedstawicielka resortu finansów nie zauważa najważniejszego dzisiaj problemu z obowiązywaniem tej daniny.
To nie jest tak, że podatek Belki powoduje, że oszczędzający na lokatach bankowych nie widzą żadnych zysków. Po prostu do niedawna lokaty były bardzo nisko oprocentowane i kwestia podatkowa nie miała tutaj żadnego znaczenia
Czy aby na pewno? Warto przypomnieć, że inflacja w lipcu wyniosła 15,5 proc. Wszelkie dostępne prognozy średniorocznej inflacji konsumenckiej, że będzie wyższa niż oprocentowanie lokat w bankach. Opublikowana w lipcu prognoza NBP wskazuje, że inflacja CPI w 2022 r. wyniesie 14,2 proc., w 2023 r. znajdzie się na poziomie 12,3 proc. Prognoza Instytutu Prognoz i Analiz Gospodarczych jest nieco korzystniejsza. Średnioroczna inflacja w 2022 r. ma wynieść 13,7 proc. W przyszłym roku wskaźnik ten spadnie w okolice 11,8 proc.
Dzisiaj inwestowanie to nie tyle szukanie zysku, ile minimalizowanie strat powodowanych inflacją
To wciąż zauważalnie więcej niż 7,5 proc. oferowane na lokacie Nest Banku, skądinąd dostępna wyłącznie dla nowych klientów. Prognozowana średnioroczna inflacja w nadchodzącym roku zauważalnie przekracza także oprocentowanie polskich obligacji skarbowych. W tej sytuacji nominalny zysk osiągany w ten sposób jest w istocie minimalizowaniem swoich strat. O jakiejś formie zysku można by mówić co najwyżej w przypadku obligacji indeksowanych inflacją.
Katarzyna Szwarc ma oczywiście rację, że 19 proc. podatku Belki nie zniechęca nikogo przed inwestowaniem. Stanowi bardziej dolegliwość niż realną przeszkodę. Wynika to jednak z tego, że w dzisiejszych realiach osoby posiadające jakiekolwiek oszczędności praktycznie nie mają wyboru. Albo zainwestują jakoś pieniądze, albo pozwolą, że ich realna wartość spadnie w wyniku inflacji. Nie oznacza to jednak, że istnienie podatku od zysków kapitałowych jest czymś zupełnie neutralnym dla inwestorów.
Jest również trzeci argument podnoszony przez pełnomocniczkę Ministra Finansów w obronie konstrukcji podatku Belki.
Trzecia sprawa – ważna z punktu widzenia Strategii Rozwoju Rynku Kapitałowego – to głosy mówiące: zwolnijmy z podatku lokaty, a zostawmy go na rynku kapitałowym. Tyle że aktywność obywateli jako inwestorów klasyfikuje się dziś na jednym z najniższych poziomów.
Jeżeli już oszczędzamy, to głównie odkładamy pieniądze na koncie w banku, kupujemy nieruchomości lub wchodzimy w bardzo ryzykowne aktywa typu kryptowaluty. Zwolnienie lokat i uatrakcyjnienie ich w porównaniu z rynkiem kapitałowym spowodowałoby dodatkowe zmniejszenie zachęt do inwestowania i stało w sprzeczności z tym, co próbujemy w MF robić.
Trudno tak naprawdę zrozumieć, co Ministerstwo Finansów tak naprawdę chce zrobić. Przecież rządzący od jakiegoś czasu naciskają na banki, żeby właśnie uczyniły lokaty bardziej atrakcyjnymi poprzez podniesienie ich oprocentowania. Te działania nie ograniczają się tylko do gniewnej retoryki premiera, ale także do emisji specjalnych obligacji skarbu państwa. Emitentem jest tutaj właśnie Ministerstwo Finansów.
Ministerstwo Finansów chyba samo nie wie, czego by chciało od obywateli
W tej sytuacji bardzo łatwo można wyciągnąć wnioski, że rządzący chcą, by to ktoś inny poniósł kosz kryzysu inflacyjnego. Banki mogą podnosić oprocentowanie, ale rządzący ani myślą przestać zarabiać na pobieraniu 19 proc. zysku z lokat. Poza tym, czy naprawdę chcemy, żeby obywatele dalej oszczędzali poprzez lokowanie pieniądze w nieruchomości i krytpowaluty? W pierwszym przypadku Ministerstwo Finansów uznało, że to niekoniecznie najlepszy pomysł rezygnując z ustawy o REIT-ach.
Nie sposób również nie zauważyć, że perspektywa zmian w podatku od zysków kapitałowych jest w tym momencie bardzo mglista. Skoro bowiem mielibyśmy teraz zacząć dyskusję na ten temat, to kiedy zobaczylibyśmy jej jakieś rezultaty? Zmiany w podatku Belki trzeba w końcu najpierw wymyślić. Następnym etapem jest przygotowanie stosownego projektu ustawy. Ten trzeba dokładnie skonsultować z zainteresowanymi stronami. Mamy wreszcie cały proces legislacyjny. Przez cały ten czas podatek obowiązuje a wszyscy inwestorzy, mali i duzi, tracą pieniądze na rzecz państwa.
Czy nie lepszym rozwiązaniem byłoby ominąć kilka zbędnych etapów i po prostu zlikwidować podatek Belki? Prawdę mówiąc, dotychczasowe uzasadnienie istnienia tej daniny brzmi do pewnego stopnia przekonująco. Jednym z deklarowanych w ostatnich latach celów podatku jest odstraszanie kapitału spekulacyjnego od inwestowania na naszym rynku. Dlaczego jednak opodatkowane nim są także najbezpieczniejsze i najstabilniejsze formy oszczędzania, w tym obligacje skarbowe? Odpowiedź może być tylko jedna: chciwość.
Niektóre potencjalne zmiany w podatku Belki wydają się wręcz oczywiste
Jeżeli ktoś myśli, że poprzez likwidację podatku Belki pozbawimy państwo istotnych dochodów, to mogę go uspokoić. Wpływy z tego tytułu to jakieś 4,1 miliarda złotych w 2021 r. Dla porównania: sam dodatek węglowy będzie kosztował podatników 11,5 miliarda złotych – i to jeszcze przed jego rozszerzeniem o inne paliwa. Wystarczy powstrzymać się trochę z rozdawnictwem i państwo nawet tej straty by nie odczuł. Poza tym istnieje inny mechanizm pozwalający pozyskać część dochodu obywatela. Nazywa się „podatek dochodowy”.
Podatek Belki od samego początku swojego istnienia był złym pomysłem. Skoro jednak rządzący obawiają się działalności spekulantów i nie chcą jego likwidacji, to mają kilka opcji. Mogliby wyjąć spod jego obowiązywania zyski z oprocentowania rachunków bankowych, lokat i obligacji skarbowych. Już tak drobne ustępstwo pozwoliłoby obywatelom chronić oszczędności przed inflacją. Mogliby także zawiesić jego pobór do momentu uporania się z kryzysem inflacyjnym. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Ministerstwu Finansów zbyt żal tych 4 miliardów złotych, by wykonać choćby tak oczywiste posunięcia.