Nie tylko Franz Maurer niszczy dokumenty. Darcie umowy to powszechnie znany sposób na unieważnienie jej treści. Czy zniszczenie umowy ma jednak jakiekolwiek skutki prawne?
Słyszałem już wiele historii, które mrożą krew w żyłach, jeżeli chodzi o podejście przeciętnego Kowalskiego do zawieranych umów i ogólnie – do dokumentów. Stosunkowo niedawno zakup mieszkania od flipera spalił w moim przypadku na panewce, bo pośrednik miał bardzo swobodne podejście do prawa w ogólności – np. uważał, że umowy odwołuje się przez „darcie ich na czyichś oczach”. Innym razem musiałem odpowiedzieć na pytanie, czy jeżeli ktoś przekreśli starą i wpisze nową kwotę zasądzoną mu zgodnie z treścią otrzymanego wyroku sądowego, to czy otrzyma więcej pieniędzy od dłużnika.
Przeświadczenie o skutkach podarcia umowy rezonuje czasami też w mediach. Przykładowo fragment poradnikowego artykułu z magazynu „Tina”, który mówi o tym, co zrobić, jeżeli podpisaliśmy umowę z niechcianym akwizytorem:
Gdy rozmyślisz się tuż po podpisaniu, nie należy dopuścić, by akwizytor zabrał taką umowę. Taki dokument trzeba podrzeć. Nie wolno też pozwolić, by zabrał fakturę. Tam są twoje dane!
To wszystko sprawia, że kwestie takie jak, zniszczenie umowy, czy „podarcie jej na czyichś oczach” budzą trochę niepotrzebnych wątpliwości.
Jakie skutki ma zniszczenie umowy?
Przede wszystkim, jeżeli podpisaliśmy umowę, a następnie ją podarliśmy, to nie oznacza, że umowa przestaje istnieć. Umowa na piśmie najczęściej jest tylko potwierdzeniem wzajemnych ustaleń. Jeżeli ustawa nie zastrzega do zawarcia umowy szczególnej formy (np. sprzedaż nieruchomości w formie aktu notarialnego pod rygorem nieważności), to umowę można zawrzeć w każdej formie, w tym w formie dorozumianej. Ta ostatnia polega na tym, że nawet samo określone zachowanie może stać się podstawą zawarcia umowy (np. wejście do tramwaju).
Umowę zawiera się przez złożenie oświadczenia woli. Podarcie umowy może być rozpatrywane na gruncie 61 KC. Zgodnie z tym artykułem odwołanie oświadczenia woli jest skuteczne, jeżeli doszło jednocześnie z tym oświadczeniem lub wcześniej.
W praktyce taka sytuacja występuje bardzo rzadko. Przykładowo wysyłamy podpisaną umowę pocztą i zanim umowa dojdzie do adresata, piszemy maila lub dzwonimy, że odwołujemy nasze oświadczenie. Mądre prawnicze głowy mogą tutaj dopatrzyć się problemu z art. 77 KC – ale przyjmuje się, że odwołania oświadczenia woli można dokonać w dowolnej formie, nawet jeżeli oświadczenie woli złożyliśmy w formie szczególnej.
Inną sprawą jest, że przez zniszczenie umowy najczęściej pozbawiamy się jej treści. W takim wypadku, jeżeli umowa była sporządzona w dwóch kopiach, dostęp do jej treści ma tylko druga strona. Nie ma przepisu, który zobowiązywałby drugą stronę do udostępnienia nam kopii umowy. Takie żądanie możemy zgłosić jedynie przed sądem, w toku procesu, po narażeniu się na koszty przegranego procesu (art. 310 KPC nie znajdzie zastosowania).
Jeżeli zniszczysz umowę, to nie będziesz znał jej treści
Zniszczenie umowy ma więc tylko i wyłącznie ten skutek, że w razie sporu, będzie trudniej odtworzyć jej treść. Wciąż będzie to jednak możliwe – np. na podstawie zeznań świadków. Inna sprawa, że nie każda podpisana umowa od razu obowiązuje. Czasami ustawa wymaga szczególnej formy (jak w przypadku sprzedaży nieruchomości). Innym razem umowa może być nieważna jako sprzeczna z ustawą, pozorna, zawarta w stanie wyłączającym świadomość (patrz tzw. wady oświadczenia woli przy zawieraniu umowy) albo zawierać klauzule abuzywne, czy wtedy, gdy jej przedmiotem jest tzw. świadczenie niemożliwe. W zależności od okoliczności może okazać się, że cała umowa, albo jej część, nie będzie wiązać.
W każdym razie, jeżeli już podpisaliśmy umowę, to zanim ją podrzemy, należy dobrze zastanowić się, co możemy z tym fantem zrobić. Zniszczenie umowy to w większości przypadków kiepski pomysł, który może nas wpędzić w jeszcze większe kłopoty.