Sklep sprzedający piwa kraftowe w Sopocie zdecydował się na mocno niekonwencjonalną metodę wypromowania się w sieci. Namawia swoich klientów, by ci… dopisali w niedzielę do karty do głosowania nazwę sklepu. Sklep zachęca by taką kartę sfotografować i zdjęcie zamieścić w social mediach. Klienta czeka dzięki temu zniżka na piwo za pisanie po karcie wyborczej. Czy taki dopisek oznacza automatyczne unieważnienie głosu? Na szczęście nie. Ale wprowadza zamieszanie.
Zniżka na piwo za pisanie po karcie wyborczej
„Mówimy dość i stajemy w walce o fotel prezydenta! Nie są to puste słowa rzucone na wiatr. Stoją za nami poważne fundamenty ciężkiej pracy, której zazdrościć może nam każdy z prawa i lewa, i nawet ci z centrum”, pisze na swoim profilu na Facebooku sopocki sklep z piwem. I zachęca swoich klientów: 28 czerwca idź na wybory, odbierz kartę do głosowania i dopisz nas pod numerem 12, a także zaznacz swojego kandydata – dla formalności. Za pochwalenie się zdjęciem takiej karty w mediach społecznościowych sklep oferuje 20% zniżki na piwa kraftowe, wina i alkohole wysokoprocentowe.
Akcja jest oczywiście żartobliwa i właściwie profrekwencyjna, ale budzi wątpliwości. Po pierwsze – wrzucony na Facebooka wzór karty pokazuje „x” tylko przy nazwie sklepu. Po drugie – dziwnie wygląda próba robienia sobie reklamy na czymś tak poważnym jak wybory prezydenckie. Po trzecie wreszcie – i tu chyba problem jest najistotniejszy – w określonych przypadkach może to oznaczać złamanie ciszy wyborczej.
Czy głos oddany na sklep z piwem będzie ważny?
Patrząc na to od strony formalnej – na szczęście tak. Jeśli faktycznie zaznaczymy [X] przy swoim kandydacie, a oprócz tego dopiszemy nieistniejącego kandydata i przy nim również zaznaczymy [X], głos powinien zostać uznany za ważny (więcej dowiecie się z naszego „poradnika” Jak oddać głos nieważny). Przepisy dopuszczają bowiem pisanie, a nawet rysowanie po kartach, o ile nie wchodzi się z tymi zapiskami w kratki bądź nazwiska kandydatów. Co jednak istotne – jeśli ktoś, dopisując swojego kandydata jako dwunastą osobę na liście, zbyt zamaszyście postawi przy nim krzyżyk, może przypadkiem wejść z przecinającymi się liniami na kandydata znajdującego się wyżej – w tym wypadku Stanisława Żółtka. Co albo unieważni głos, albo pomoże panu Żółtkowi w zdobyciu naszego głosu.
Dodatkowo, jeśli opublikujemy w niedzielę na Facebooku zdjęcie naszej karty do głosowania, na której zaznaczony będzie [X] nie tylko przy nazwie sklepu, ale i przy nazwisku naszego kandydata, to złamiemy ciszę wyborczą. W trakcie głosowania nie można bowiem publikować jakichkolwiek informacji na temat naszych preferencji wyborczych.
To tyle w kwestii formalnej. Pozostaje kwestia moralna. Czy sklep powinien kusić zniżkami na piwo w zamian za reklamowanie go na karcie wyborczej? Prawo tego nie zakazuje, pewnie dlatego że nikt nigdy nie wpadł na pomysł by dopuszczać w ogóle taką sytuację. Natomiast można to odebrać jako z jednej strony ośmieszanie, a z drugiej pewną dziwną komercjalizację procesu wyborczego.
Kiedy kreatywność idzie za daleko
Sklep, który postanowił wciągnąć swoich klientów w taką nietypową zabawę, ma na koncie w ostatnim czasie zorganizowanie wielu fajnych akcji. Na przykład adopcję kwiatów (sklep chwali się że dzięki niej ponad 200 niechcianych roślinek znalazło nowy dom), adopcję książek czy wsparcie zwierząt z lokalnego schroniska. Dlatego jestem daleki od przypisywania właścicielom sklepu złych intencji. Uważam jednak, że trochę się zapędzili. I nawet jeśli zabawa w zniżkę na piwo za dopiski na karcie wyborczej miała być tylko żartem, to robi więcej szkody niż pożytku. Zdecydowanie lepiej znaleźć w sobie te dwie minuty powagi, oddać w lokalu głos zgodnie z tym co radzi PKW, a dopiero potem pójść na piwo. Nawet bez zniżki.