Pracownika będzie można zwolnić nawet, gdy ten będzie się znajdować na zwolnieniu lekarskim. Ba, nawet ciąża nie ochroni pracownicy przed wypowiedzeniem umowy o pracę. Kodeks pracy będzie prezentem dla pracodawców, czy to tylko walka z patologiami? Czy zwolnienie chorego pracownika stanie się rutynową sprawą?
Nowy kodeks pracy to, jak to zgrabnie określił ostatnio na Bezprawniku Tomasz Laba, najgorzej napisana ustawa od czasów wynalezienia prawa. To wbrew pozorom nie jest żaden bon mot, Tomasz po prostu wyartykułował to, co każdy absolwent prawa (a choćby i pierwszego roku) dojrzy na pierwszy rzut oka. To ustawa niechlujnie napisana, pełna językowych lapsusów i wyglądająca raczej na projekt zaliczeniowy licealisty, nie dzieło wybitnych prawników. Ot, polska szkoła legislacji: dużo, długo i bez sensu.
Ale projekt nowego kodeksu pracy jest pełen smaczków, które mogą zmartwić pracowników, jeśli wejdzie on w życie. Pracodawcy będą mogli bowiem zwolnić chorego pracownika, jak również pracownicę w okresie ciąży.
Zwolnienie chorego pracownika – nowy kodeks pracy to ułatwi, ale czy nie za bardzo?
Zwolnienie chorego pracownika nie jest takie łatwe. Aby móc to zrobić, choroba musi trwać dłużej niż 3 miesiące (gdy pracownik jest zatrudniony krócej niż 6 miesięcy) albo dłużej niż łączny okres pobierania z tego tytułu wynagrodzenia i zasiłku oraz pobierania świadczenia rehabilitacyjnego przez pierwsze 3 miesiące (gdy pracuje dłużej). Co do zasady jednak takie okoliczności jak choroba, urlop czy inna usprawiedliwiona nieobecność w pracy to przesłanka wykluczająca rozwiązanie umowy o pracę:
Pracodawca nie może wypowiedzieć umowy o pracę w czasie urlopu pracownika, a także w czasie innej usprawiedliwionej nieobecności pracownika w pracy, jeżeli nie upłynął jeszcze okres uprawniający do rozwiązania umowy o pracę bez wypowiedzenia (art. 41 kodeksu pracy)
Teoretycznie nowy kodeks zawiera identyczny przepis – dosłownie identyczny, ale z uwagi na mityczną już zwięzłość inaczej nowego kodeksu, został zapisany dopiero w art. 108 §1. Od tej zasady zapisano jednak wyjątek:
Przepisu § 1 nie stosuje się w okresie 30 dni od dnia zawiadomienia, o którym mowa w art. 111 § 2
Zapis ten jest co prawda błędny, bo w art. 111 §2 mowa jest o zawiadomieniu określonym w art. 111 §1 – ale trudno, w końcu twórcy projektu otrzymali raptem milion złotych za swoją pracę, a za takie drobne trudno oczekiwać wysokiej jakości pracy. No dobrze, ale co z tym zawiadomieniem? Otóż pracodawcy otrzymają bardzo szeroką furtkę do zwalniania kogo się da:
O zamiarze wypowiedzenia pracownikowi umowy o pracę zawartej na czas nieokreślony i umowy o pracę zawartej na czas określony z przyczyn dotyczących pracownika, pracodawca zatrudniający więcej niż 10 pracowników zawiadamia pracownika w formie pisemnej lub za pośrednictwem poczty elektronicznej.
Zwolnienie ciężarnej? Dla autorów nowego kodeksu pracy to nic zdrożnego
Tak więc w ciągu 30 dni pracodawca będzie mógł przeprowadzić procedurę dążącą do zwolnienia pracownika. Ten co prawda będzie mógł – zgodnie z nowymi przepisami – wymóc na pracodawcy przeprowadzenie wysłuchania lub konsultacji ze związkiem zawodowym, ale nie będą one w żaden sposób wiążący.
Wypowiedzenie umowy o pracę będzie teraz możliwe nawet wobec kobiet w ciąży, gdyż będzie
(…) dopuszczalne u pracodawców zatrudniających nie więcej niż 10 pracowników po uprzednim wykazaniu przez pracodawcę, że przyczyna wypowiedzenia nie dotyczy pracownika i uzyskaniu zgody na wypowiedzenie umowy o pracę reprezentującej pracownika organizacji związkowej albo właściwego okręgowego inspektora pracy.
Ta zmiana z pewnością zachęci kobiety do łączenia pracy zawodowej z macierzyństwem, prawda? W każdym razie, jak wynika z wypowiedzi osób uczestniczących w pracach komisji kodyfikacyjnej, kobiety powinny częściej korzystać z urlopów macierzyńskich. Wychodzi zatem na to, że polska polityka prorodzinna będzie się opierać wyłącznie na programie 500 plus, gdyż aktywizacja zawodowa kobiet i godzenie macierzyństwa z karierą nie jest priorytetem. O ile oczywiście nowy kodeks pracy wejdzie w życie. Powszechna krytyka znajdujących się tam rozwiązań sugeruje, że to raczej zbiór pomysł, niż projekt aktu prawnego.
Zważywszy na jakość tego dokumentu aż chce się powiedzieć: „może to i lepiej”.