Aplikacja FaceApp jest bezpieczna. Raczej. Z mitem, że FaceApp szpieguje rozprawiliśmy się wczoraj na Bezprawniku.
Dziś rano potwierdził to też Niebezpiecznik, a – jak wiadomo – jak już Niebezpiecznik powie, że z czegoś można korzystać, to można.
I ja się z tym zgadzam.
Ale i tak nie uważam dyskusji na temat bezpieczeństwa związanego z korzystaniem z FaceApp za „głupią”, „tabloidową”, „bezprzedmiotową” czy opartą na fake newsach. Wbrew pozorom, nawet jeśli dzieje się to w aurze sensacji, stawia się w tej dyskusji bardzo ważne pytania.
FaceApp, dla niewtajemniczonych, to przeżywająca właśnie drugą młodość aplikacja mobilna, która przy użyciu sztucznej inteligencji przerabia nasze zdjęcia i pozwala przewidzieć jak będziemy wyglądali na starość. Nawet jeśli nie znacie tego programu, to zapewne widzieliście już na Facebooku czy Instagramie zdjęcia swoich znajomych, którzy mocno „posunęli się z wiekiem”. Część z nich po prostu od kilku miesięcy prowadzi własną firmę w Polsce, ale cała reszta to efekt działania cudownej aplikacji. Aplikacji z Rosji.
FaceApp jak Instagram
Dwie telewizje chciały dziś moich wypowiedzi w sprawie FaceApp. Moim zdaniem niesłusznie, ponieważ nie jest im potrzebny prawnik, a specjalista od cyberbezpieczeństwa. No bo co z tego, że regulamin serwisu mówi „X”, skoro serwis będzie zachowywał się w sposób „Y”? Regulamin FaceApp nie różni się przesadnie od regulaminów Instagrama czy Facebooka. To efekt amerykańskiego podejścia do prawa, które woli dmuchać na zimne i woli konstruować regulaminy w taki sposób, by zaraz korporacja nie musiała bronić się przed zarzutami naruszenia wizerunku osób ze zdjęć zdjęć, które ktoś sam wgrał. Wprawdzie, zarówno Facebook, jak i FaceApp, teoretycznie mogą sobie na wiele pozwolić z naszymi zdjęciami – w świetle swoich regulaminów – ale przecież byłyby to złe decyzje biznesowe i nikt normalny tego nie zrobi.
Na przykład jakiś czas temu na łamach Bezprawnika Marek Krześnicki pisał, że – też rosyjska swoją drogą – Prisma bierze wszystko. Fajnie to podsumowywał w swoim kolejnym felietonie, w którym wspominał historię 22 tysięcy osób, które nie przeczytały regulaminu WiFi i tym samym zgodziły się na czyszczenie toalet…
Również od strony funkcjonalnej trudno mieć zastrzeżenia. Aplikacja potrzebuje dostępu do galerii zdjęć w naszym telefonie. Trudno, żeby nie potrzebowała, bez naszych zdjęć byłaby dość… bezużyteczna. Ale eksperci od IT sprawdzili FaceApp i ten nie wysyła niczego więcej, niż powinien, czyli zdjęcia, które chcemy przerobić. Ktoś w komentarzach zauważa, że FaceApp to tak naprawdę wielki bank zdjęć. Może tak być, problem w tym, że w dobie mediów społecznościowych ten statek już i tak dawno odpłynął.
FaceApp z Rosji
Pomimo faktu, że FaceApp w sposobie funkcjonowania nie różni się od większości aplikacji, ja jednak zgodzę się ze sceptycznym podejściem do programu z racji jej pochodzenia. Jeżeli spojrzymy uważnie na mapę, a także prześledzimy wnikliwie wydarzenia z kraju, dojdziemy do wniosku, że Rosja jest wrogiem Polski. A łagodniej mówiąc – jest jej rywalem. I wywiad rosyjski jest w Polsce aktywny.
Historia Edwarda Snowdena otworzyła nam oczy na sposób w jaki współczesne rządy instrumentalnie wykorzystują technologie. Jako użytkownicy Facebooka, Twittera, Google czy Instagrama jesteśmy otwartą księgą dla amerykańskich służb specjalnych. Nie znaczy, że za FaceApp stoi KGB ukryte w bunkrze pod Doliną Krzemową albo jakimś centrum handlowym w stanie Indiana, ale pewnego dnia rosyjskie służby mogą zapukać do twórców popularnej aplikacji.
Zasadnicza różnica pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Rosją jest taka, że choć z perspektywy obu państw jesteśmy istotnym krajem, tylko jeden rozpatruje nas w kategorii bezpośredniego rywala geopolitycznego. Co więcej, w amerykańskim internecie toniemy po uszy, to przegrana sprawa. Rosyjski internet wie o nas z kolei bardzo niewiele i być może aplikacja służąca głupotkom nie jest wcale przekonującym argumentem, by przedsiębiorcy z wrogiego, niedemokratycznego państwa te dane przekazywać.
Oczywiście kreślę tu poważne scenariusze w błahej sprawie, jednak niewykluczone, że za 10 lat od dziś naszych nowych ministrów, premierów, prezesów czy agentów ktoś nagle może zaszantażować tym, co dekadę temu znalazł na jego telefonie. Warto mieć takie rzeczy z tyłu głowy i to nie tylko korzystając z tej konkretnej aplikacji.
Wokół FaceApp trwa więc histeria – temu zaprzeczyć nie mogę, ale to nie znaczy, że w tym szaleństwie nie ma też trochę racji.
Fot. tytułowa: Пресс-служба Президента России na licencji CC BY-SA 4.0