Projekt ustawy zapewniającej potencjalną bezkarność premierowi i ministrom upadł w głosowaniach przy okazji rozgrywek wewnątrz Zjednoczonej Prawicy. Trzeba oddać sprawiedliwość partii Zbigniewa Ziobry, że to ona stanęła Prawu i Sprawiedliwości okoniem w tej sprawie. Partia rządząca nie składa jednak broni – chce przepchnąć Bezkarność Plus w Trybunale Konstytucyjnym.
Działania rządu w trakcie epidemii rzucają cień podejrzeń o złamanie art. 231 kk na paru ministrów i premiera
Epidemia koronawirusa to bardzo trudny okres także dla rządu i administracji. Zdarzały się decyzje słuszne, ale także głupie i wprost bezprawne. Podejmowanie tych ostatnich może oznaczać dla urzędnika, nawet ministra czy premiera, odpowiedzialność karną. Niekoniecznie przed bezużytecznym i czysto politycznym Trybunałem Stanu, ale przed sądami powszechnymi.
Istnieje taki przepis jak art. 231 kodeksu karnego. Zgodnie z nim, „funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3„. Jakby tego było mało, przestępstwo nadużycia uprawnień można dopuścić się także nieumyślnie, pod warunkiem wyrządzenia wielkiej szkody majątkowej. Taki urzędnik jest zagrożony karą do 2 lat w więzieniu.
Nie da się ukryć, że w rządzie mogliśmy znaleźć całkiem solidnych kandydatów potencjalnie spełniających przesłanki zastosowania art. 231 kk. Minister aktywów państwowych Jacek Sasin odpowiadał w końcu za nieudaną próbę zorganizowania wyborów kopertowych. Był jednak tylko wykonawcą decyzji, którą podjął – albo został zmuszony podjąć – premier Mateusz Morawiecki. Na karierze byłego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego rzucają się cieniem zakupy sprzętu medycznego z podejrzanych źródeł.
Po to właśnie rządzącym ustawa Bezkarność Plus. Chcieli stworzyć przepis, który wyłączałby bezkarność tego typu działań – pod pewnymi warunkami.
Skoro nie udało się w Sejmie, to posłowie PiS chcą przeforsować Bezkarność Plus w Trybunale Konstytucyjnym
Zgodnie z projektem ustawy, który Prawo i Sprawiedliwość próbowało przeforsować w Sejmie, warunki były trzy. Działanie urzędnika musiałoby mieć na celu przeciwdziałanie epidemii covid-19, bez naruszenia przepisów nie można byłoby podjąć go skutecznie, oraz dobro poświęcone przedstawiałoby niższą wartość niż dobro ratowane.
Na przeszkodzie planom partii rządzącej stanął koalicjant – Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry. Warto oczywiście wspomnieć o całym szerszym kontekście koalicyjnych przepychanek, walki o stanowiska i pozycję w obozie Zjednoczonej Prawicy. Faktem jednak jest, że Bezkarność Plus była jednym z bardziej widocznych frontów tej wojny na górze – a Ziobro dzięki swojemu sprzeciwowi stał się pogromcą Jarosława Kaczyńskiego.
To bardzo zła wiadomość dla rządowych kolegów ministra sprawiedliwości. Widmo odpowiedzialności za podejmowane decyzje wciąż nad nimi wisi. Kiedy myśleliśmy już, że kwestię ustawy zapewniającej bezkarność urzędników mamy z głowy, posłowie Prawa i Sprawiedliwości wymyślili nową sztuczkę. Chcą przeforsować Bezkarność Plus w Trybunale Konstytucyjnym.
Nawet dyspozycyjność Trybunału Konstytucyjnego wobec partii rządzącej ma swoje granice
Jak podaje portal RMF24, grupa posłów PiS chce zbadania zgodności z Konstytucją właśnie art. 231 kk, w szczególności ustępów 1 i 3. Zaskarżyli także przepisy art. 296 kk, dotyczące odpowiedzialności za wyrządzenie szkody podmiotowi, którego sprawy się prowadzi. Ma się rozumieć: w zakresie dotyczącym odpowiedzialności funkcjonariuszy publicznych i członków zarządu Spółek Skarbu Państwa. O ironio, to ten sam przepis z powodu którego prokuratura ściga teraz Romana Giertycha i Ryszarda Krauzego.
Inicjatywa parlamentarzystów partii rządzącej brzmi jak kolejny szczyt bezczelności z ich strony. Nie warto się nawet zastanawiać czy Bezkarność Plus w Trybunale Konstytucyjnym spotka się ze zrozumieniem składu orzekającego. Tego po prostu nie sposób przewidzieć.
Ten jeden z najważniejszych konstytucyjnych organów władzy sądowniczej jest obecnie dyspozycyjny wobec Prawa i Sprawiedliwości. Z drugiej jednak strony nawet ta dyspozycyjność ma swoje granice, czego przykładem jest decyzja w sprawie zmian w kodeksie karnym. Reforma autorstwa Ministerstwa Sprawiedliwości została posłana przez Trybunał tam, gdzie było jej miejsce – prosto do kosza.
Bezkarność Plus w Trybunale Konstytucyjnym nie powinna się obronić – założenia tej propozycji są sprzeczne z art. 2 ustawy zasadniczej
Warto się za to zastanowić dlaczego Bezkarność Plus w Trybunale Konstytucyjnym powinna podzielić los wspomnianego kodeksu. Istnieją ku temu solidne przesłanki. Pierwszą stanowi art. 2 Konstytucji. „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej.”
Z tego przepisu jasno wynikają dwie istotne dla naszych rozważań kwestie. Po pierwsze: w Polsce trzeba przestrzegać prawa, po drugie: istnienie nadzwyczajnej kasty ludzi będących ponad prawem jest niedopuszczalne. Nie da się ukryć, że Bezkarność Plus w swoich założeniach stoi w rażącej sprzeczności z jednym i drugim założeniem.
Co więcej, kodeks karny już teraz zawiera przepis pozwalający wyłączyć bezkarność czynu popełnionego w stanie wyższej konieczności. Mowa o art. 26 kk. Ten ma oczywiście dużo węższe zastosowanie niż chcieliby tego rządzący. Na przykład sprawca musi działać w warunkach bezpośredniego niebezpieczeństwa dla dobra ratowanego. Nie sposób jednak zaprzeczać, że obowiązujące przepisy pozwalają urzędnikom na skuteczne działanie w celu ratowania zdrowia i życia obywateli.
Nie pozwalają jednak na marnotrawienie publicznych pieniędzy na szemrane interesy oraz realizację politycznego interesu własnej formacji politycznej. Tu mamy złą wiadomość dla polityków: nawet jeśli Bezkarność Plus w Trybunale Konstytucyjnym zostanie uznana za jedyną konstytucyjnie możliwą opcję, to i tak wcale nie ma gwarancji że taka ustawa uratuje ich przed karą.