Ile razy czytając komentarze pod dowolnym artykułem w internecie miałeś ochotę komuś przywalić? Mówi się, że dyskutując w sieci pozwalamy sobie na więcej ponieważ mamy poczucie anonimowości.
Tak samo musiał pomyśleć pewien internauta wysyłając dziennikarzowi wiadomość ze specjalnie przygotowanym gifem, który u odbiorcy miał wywołać atak padaczki. Atak się powiódł a mężczyzna stanie teraz przed sądem. Odpowie za napaść.
Rzecz działa się w Stanach Zjednoczonych. Kurt Eichenwald – bo to on jest poszkodowanym- jest znanym amerykańskim dziennikarzem piszącym m.in do Newsweeka czy New York Times. Ponadto, co ma kluczowe znaczenie dla sprawy, jest zagorzałym krytykiem obecnego prezydenta USA Donalda Trumpa. Zaproszony do jednego z programów bronił swojej tezy, że Donald Trump leczył się psychiatrycznie w latach 90 i z tego powodu miał nie udostępniać swoich akt medycznych. Po programie intensywnie udzielał się na Twitterze.
Czytaj też: Komentujesz nasze teksty pod pseudonimem? No to musisz się liczyć z tym, że inni mogą Cię trochę obrażać…
W trakcie tego shitstormu dyskusji jeden z użytkowników Twittera o pseudonimie @jew_goldstein wysłał dziennikarzowi w prywatnej wiadomości gif, który miał na celu wywołać u adresata atak padaczki. Skąd wiadomo, że miał? Treścią gifa był tekst „za twoje posty należy ci się atak padaczki”. Dziennikarz o swojej przypadłości mówi otwarcie i jest znany z tego, że uświadamia amerykanów na temat tej choroby. Za swoje artykuły o epilepsji został nawet nagrodzony przez instytucje zajmujące się tym tematem. Słowem – jew_goldstein działał z ewidentnym zamiarem bezpośrednim.
GIF jako narzędzie zbrodni
Atak się udał i Kurt Eichenwald ucierpiał na napad epilepsji trwający podobno 8 minut. Następnego dnia poinformował o tym fakcie za pomocą Twittera. Zapowiedział również że zawiadomi o sprawie policję. Ta po kilku miesiącach poszukiwań aresztowała nadawcę wiadomości. W trakcie przeszukania zabezpieczono komputer sprawcy gdzie znaleziono jego fejkowe, a jakże, konto w serwisie oraz wiadomości adresowane do dziennikarza czy swoich znajomych, którym chwalił się z tego co zrobił. Miał również przygotowywać notatkę o jego śmierci na wikipedii.
Eksperci zgodnie twierdzą, że to pierwsza sprawa która dotyczy wykorzystania cyfrowego pliku jako narzędzia zbrodni. Zbrodni rzecz jasna w świecie materialnym. Przed amerykańskim sądem odbędzie się zatem arcyciekawy proces. Proces, który z pewnością da mnóstwo argumentów do wykorzystania ruchom i organizacjom walczącym z hejtem w sieci. Ostatecznie – czym różni się wysłanie takiego gifa w mailu od wysłania bomby czy wąglika w tradycyjnej poczcie?