Nauka korzystania ze smartfona okazuje się wyjątkowo kosztochłonna. Wojewódzki Urząd Pracy w Opolu właśnie wystartował z projektem, który ma na celu wyedukowanie w tej materii grupy 60 osób w wieku 50+. I wszystko brzmi fajnie, do momentu aż zorientujemy się, że na nabycie tych dość prostych przecież umiejętności wydanych zostanie… blisko 700 tysięcy złotych.
Nauka korzystania ze smartfona
Projekt nazywa się Smart Senior. Na stronie WUP Opole czytamy, że kierowany jest „do 60 osób w wieku 50+ z terenu województwa opolskiego, bez względu na wykształcenie i status zatrudnienia”. Warunek uczestnictwa: umiejętność obsługi smartfona na poziomie „nie wyższym niż 2 poziom Polskiej Ramy Kwalifikacji”. Celem projektu jest „podniesienie wiedzy i umiejętności odnośnie wykorzystywania smartfona w codziennym życiu jako narzędzia do załatwiania spraw urzędowych, zakupów/płatności, kontaktu z rodziną i przyjaciółmi”.
Owo podniesienie wiedzy i umiejętności będzie kosztować średnio około 11,5 tysiąca złotych na osobę. Co czeka przyszłych Smart Seniorów? Najpierw 20 godzin indywidualnej nauki z trenerem. Potem jednodniowe warsztaty w 10-osobowych grupach. A na finał „kameralne spotkanie motywacyjne z Dorotą Wellman”, która opowie o tym dlaczego nie warto bać się zmian. Przypomnę, bo macie pełne prawo być skonfundowani, że rozmawiamy cały czas o kursie korzystania ze smartfona. Aha, będzie też „wyjście kulturalne” do kina czy muzeum, w trakcie którego kursanci przetestują nabyte umiejętności.
Idea szczytna, ale co to za kwota?
Warto podkreślić: to oczywiście bardzo szczytna idea, by osoby starsze, niepotrafiące korzystać ze smartfona, przeszkolić z jego obsługi. W dzisiejszych czasach to urządzenie staje się praktycznie niezbędne, choćby przy dbaniu o swoje zdrowie czy finanse (wypłata emerytury przelewem to przecież już standard, a konto najłatwiej obsługiwać przez aplikację mobilną). Ale zastanówmy się: czy naprawdę nauka obsługi tego urządzenia powinna pochłonąć tyle pieniędzy co rok studiów na renomowanej uczelni? Ile pieniędzy Polska dostała od Unii Europejskiej, że może sobie pozwolić na tak luksusowe szkolenia z tak jednak prostych rzeczy? Tym bardziej, że podobne kursy oferuje wiele mniejszych, samorządowych instytucji, które finansują je ze swoich skromnych środków i posiłkują się swoją, kompetentną przecież kadrą.
Ale cóż, tak to już po prostu ze środkami unijnymi w Polsce od dawna bywa. Przykład z Opola po prostu trafił do opinii publicznej, ale podobnych historii są dziesiątki, jeśli nie setki. Unijny projekt, zawsze dokładnie rozpisany, przy okazji generuje często absurdalne koszty. Chodzi na przykład o gadżety promocyjne, które muszą mieć na sobie odpowiednie wzmianki o wsparciu z Brukseli, potem przez lata zalegające w biurach jednostek samorządowych czy urzędów pracy. Wielokrotnie wciskano mi je podczas wizyt u urzędników, którzy mówili wprost: w projekcie musiały one być i teraz leżą i się kurzą. Jestem przekonany, że podobne wydatki znajdują się w jednak dość bizantyjsko brzmiących 700 tysiącach złotych przeznaczonych na Smart Senior. A i trzeba pamiętać, że Dorota Wellman też kosztuje. Wszak według harmonogramu z seniorami, podzielonymi na trzy grupy, spotka się aż trzy razy.
Unia daje kasę nie tylko na drogi
Na co dzień unijne granty i dofinansowania kojarzą się nam z wielkimi inwestycjami, w drogi czy polskie lotniska. Ale brukselskie pieniądze często trafiają do miękkich projektów, bardzo często przydatnych społecznie. Zdarzają się jednak, i to wcale nie rzadko, „kwiatki” takie jak 700 tysięcy na przeszkolenie 60 seniorów z opolskiego. Ktoś napisze wniosek, ktoś w Brukseli uzna że jest OK i właściwie na tym się to kończy. Ktoś na tym zarobi, ktoś to rozliczy i zaakceptuje.
Ale patrzę sobie na te liczby – dokładnie 698071 złotych, w tym 658211 złotych unijnego dofinansowania. Różnica między dotacją a własnymi środkami urzędu wynosi 40 tysięcy. Za tyle w prężnie zarządzanym domu kultury w mieście powiatowym nauczonoby obsługi smartfona pewnie taką samą liczbę seniorów. I tak samo dobrze umieliby robić zdjęcia, obsługiwać konto bankowe czy używać WhatsAppa. No ale nie mieliby Doroty Wellman.