Bardzo lubię piłkę nożną. Lubię o niej rozmawiać, oglądać ją, grać w nią, a także grać w nią wirtualnie. A jeśli już włączam konsolę, to jest w niej nie bardzo popularna FIFA, ale obowiązkowo właśnie Pro Evolution Soccer.
Pro Evolution Soccer to w mojej ocenie znacznie lepszy pomysł na piłkę nożną, natomiast seria nie cieszy się aż taką sławą jak FIFA między innymi z tego względu, że od lat ma zdecydowanie mniej licencji. Bez pomocy modyfikacji nie znajdziemy w niej Ekstraklasy, a nawet większość klubów słynnej Premier League ma nieoryginalne stroje i… nazwy.
No cóż, dla mnie piłka nożna to kwestia taktyki i efektownych akcji, ale rozumiem graczy, którzy wybierają z tego powodu FIFĘ. Wyobraźcie sobie zatem moje zaskoczenie, kiedy jakiś czas temu zauważyłem, że Pro Evolution Soccer 2017 oferuje legendy piłki nożnej jako grywalnych bohaterów. Do tej pory obie serie miały spory problem z zaoferowaniem graczy, którzy zakończyli już karierę i choć obie serie próbowały tworzyć coś na kształt „klasycznych jedenastek” to jednak zwykle odbijało się to na konieczności stworzenia abstrakcyjnych nazwisk, niepodobnych sylwetek. No generalnie – obcy ludzie i tylko najbardziej domyślni z domyślnych mogli spodziewać się tego, że czarnoskóry E. Doblas to tak naprawdę Gabriel Batistuta.
A tu nagle PES 2017, a w nim: Maradona, Ronaldo, Thierry Henry
O całej sprawie poinformował Diego Maradona, który zapowiedział rychłą interwencję prawną w sprawie japońskiego studia. Generalnie jeżeli chcemy pozyskać rozmaite licencje ze świata piłki, to są one dość mocno rozdrobnione. Czasem trzeba negocjować z piłkarzem, czasem z klubem, czasem z federacją, innym razem z FIFA, a jeszcze innym razem – i to jest najbardziej właściwe miejsce, jeśli chodzi o zawodników – z FIFPro. Jeśli chodzi o licencje FIFPro – tutaj z piłkarzami sprawa jest z reguły jasna, choć dotyczy to głównie wciąż aktywnych zawodowo graczy.
Z tego też względu tak niewiele „legend” wraca do gier komputerowych z wiernie odwzorowanym nazwiskiem i wizerunkiem.
A tymczasem jak broni się w tym sporze Konami? Konami twierdzi, że posiada prawo do wykorzystania wizerunku Maradony za sprawą umowy zawartej z klubem FC Barcelona. Duma Katalonii jest głównym partnerem tegorocznej edycji Pro Evolution Soccer i ta współpraca jest rzeczywiście w grze widoczna (fenomenalnie odwzorowano na przykład Camp Nou). Według Konami zawarta umowa zezwalała twórcom gry na wykorzystanie wizerunku legend Barcelony, z tego też względu w grze pojawili się Larsson, Ronaldo, Henry czy właśnie Maradona.
Niestety nie znam ustaleń kontraktowych pomiędzy Maradoną a Barceloną, choć te miały miejsce całe lata temu (piłkarz grał tam w latach 1982-1984) i byłym pod wielkim wrażeniem, gdyby tak szczegółowo regulowały kwestię praw do dysponowania wizerunkiem. Jestem ciekaw czy dojdzie do konfrontacji i kto ostatecznie będzie miał w niej rację.
Z drugiej strony promocja, za sprawą której Diego Maradona trafił do gry, trwa dopiero od kilku dni. Tymczasem piłkarz, który od wielu lat sprawia wrażenie niezbyt twardo stąpającego po ziemi, zareagował błyskawicznie.