Polskie kuratoria oświaty zachęcają uczniów do udziale w konkursie „Pomóż ocalić życie bezbronnemu” o nagrodę im. bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Wygrana to nie tylko atrakcyjne nagrody, ale także dodatkowe punkty na świadectwie. To oczywisty skandal – ale tylko dlatego, że antyaborcyjny konkurs jest aktywnie promowany przez instytucje państwowe.
Kuratoria oświaty ochoczo wspierają antyaborcyjny konkurs
Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych na swoim portalu na Facebooku poinformował o tym, jak to polskie kuratoria oświaty promują antyaborcyjny konkurs. Mowa o XVII Ogólnopolskim Konkursie dla Młodzieży „Pomóż ocalić życie bezbronnemu” o nagrodę im. bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Ten organizuje Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka, jedna z działających w Polsce organizacji pro-life.
Trzeba przyznać, że tematyka konkursu jest dużo szersza. Obejmuje nie tylko aborcję i obronę „życia poczętego”, ale także antykoncepcję, eutanazję, czy in-vitro. Dodatkowo, jak możemy dowiedzieć się z opisu: „Pro-life to także miłość, rodzina, adopcja”. Uczniowie mogą zgłaszać prace o niemalże dowolnej formie: „ołówek, pastele, akwarele, farby olejne, wydzieranki, wyklejanki, prace przestrzenne, strony internetowe, prezentacje multimedialne, filmy, teksty piosenek, teledyski, gry komputerowe”.
W czym miałby tu tkwić problem? Wygrana w konkursie to nie tylko atrakcyjne nagrody pieniężne. To także potencjalnie dodatkowe punkty na świadectwie. Z punktu widzenia uczniów szkół podstawowych to większa szansa na dostanie się do tak zwanego lepszego liceum. Patronat honorowy nad konkursem objęły liczne kuratoria oświaty, patronat medialny – jakże by inaczej – Telewizja Polska.
Antyaborcyjny konkurs tak naprawdę nie wyrządza uczestnikom żadnej większej szkody, nie stanowi też nieuczciwej przewagi wobec kolegów
Tak naprawdę nie ma niczego złego w tym, że uczniowie mają kolejną możliwość, żeby zdobyć dodatkowe punkty w rekrutacji do szkoły średniej. Jakby nie patrzeć, antyaborcyjny konkurs wymaga od uczniów kreatywności, rozwijania swoich szeroko rozumianych zdolności artystycznych. Jeśli młodzież akurat ma takie poglądy, co nie jest zupełnie niemożliwe, to tym lepiej. Jeżeli liczy się dla nich po prostu czysty zysk – udział w takim konkursie również będzie cenną lekcją na przyszłość.
Wagę dodatkowych punktów w procesie rekrutacyjnym, czy nawet wyboru „tej właściwej szkoły średniej”, można zresztą kwestionować. Z perspektywy polskiego systemu edukacji szkolnej, najważniejszy jest tak naprawdę wynik egzaminów końcowych. To też nie tak, że za udział w konkursach można uzyskać jakąś ogromną liczbę punktów. Laureat takiego „konkursu tematycznego” otrzyma raptem 7 punktów, na 200 możliwych.
Nie ulega wątpliwości, że udział w konkursie „Pomóż ocalić życie bezbronnego” nie zrobi jakiejś krzywdy uczniom. Nie stanowi również nieuczciwej przewagi wobec ich kolegów. Trudno byłoby mówić o jakiejś formie łamania kręgosłupów, czy ideologizowaniu dzieci. W najgorszym wypadku – żeby wpisać się w gusta jury, uczestnicy musieliby dogłębnie zapoznać się z „ideologią pro-life”. To zdecydowanie nie jest sytuacja w rodzaju tej, w której ksiądz każe podpisać uczniom przystępującym do bierzmowania lojalki.
Prawdziwym skandalem jest wykorzystywanie instytucji państwa, w tym szkół, do promowania ideologii głośnej mniejszości
Skandalem jest jednak zupełnie osobna kwestia. Nie da się ukryć, że zdecydowana większość Polaków nie popiera postulatów środowiska pro-life. Rzeczywiście, większość obywateli naszego kraju deklaruje się jako katolicy. Tyle tylko, że poparcie dla społecznej nauki Kościoła wcale nie pokrywa się z tego typu deklaracjami. Wręcz przeciwnie: większość Polaków jest zwolennikami albo liberalizacji prawa aborcyjnego, albo po prostu zachowania dotychczasowego kompromisu.
Całkowity zakaz aborcji, sztandarowy postulat ruchów pro-life, popiera paręnaście procent Polaków. Środowiska te stanowią więc modelowy przykład „głośnej mniejszości domagającej się przywilejów”. Niestety, tak się złożyło, że do tej mniejszości należą najwyraźniej kuratorzy oświaty, urzędnicy z politycznego nadania. Co więcej, ideologia pro-life cieszy się obecnie uznaniem przynajmniej części rządzącego stronnictwa politycznego.
Narzucanie własnych poglądów reszcie społeczeństwa za pomocą instytucji państwa nie powinno mieć miejsca w demokratycznym społeczeństwie. Polska nie jest i nigdy nie miała być państwem laickim czy świeckim. Nie jest jednak także państwem wyznaniowym. Nauczanie Kościoła Katolickiego nie powinno być a priori uznawane za coś w rodzaju społecznego konsensusu.
Tym bardziej państwo nie powinno swoim autorytetem wspierać grup radykalnych świeckich. Niestety, praktyka ostatnich lat pokazuje, że rządzący bardzo chętnie promują swoich politycznych sojuszników w ten sposób. Antyaborcyjny konkurs jest jedynie kolejnym symptomem szerszego i dużo bardziej niepokojącego zjawiska. A podobno ideologia w szkole miała być czymś absolutnie niedopuszczalnym…