Na taki pomysł wpadł mieszkaniec Kalifornii Julio Ceja. Postanowił pozwać Apple, twierdząc, że firma stawia zysk ponad bezpieczeństwem klientów. Ta straszliwa pogoń za pieniądzem objawia się w fakcie, że w telefonach amerykańskiego koncernu nie wprowadzono mechanizmu, który automatycznie blokowałby wszystkie funkcje iPhone’ów, czyniąc tym samym korzystanie z nich w trakcie jazdy niemożliwym.
Jak czytamy w treści pozwu:
Powód udowadnia, że jego żądania są możliwe do spełnienia, ponieważ:
Sprawdź polecane oferty
RRSO 20,77%
Jak wynika z dalszej lektury, powód domaga się wstrzymania w Kalifornii sprzedaży wszystkich iPhone’ów pozbawionych odpowiedniego mechanizmu blokującego telefon w czasie jazdy. Zdaniem wnoszącego pozew, Apple powinno również zostać zobligowane do zaktualizowania wszystkich wypuszczonych na rynek telefonów, celem zainstalowania na nich blokady.
Apple w sądzie utrzymywało, że nie ponosi odpowiedzialności za nieostrożne zachowanie kierowców. Na łamach The New York Times pojawiło się podobne oświadczenie firmy:
Co ciekawe, w wypuszczonej przez Apple wersji beta systemu iOS 11 pojawił się tryb Do Not Disturb While Driving (nie przeszkadzać podczas jazdy). Można go uruchomić ręcznie lub może włączać się on automatycznie. Jeżeli uruchomimy tę funkcję, wszystkie połączenia przychodzące zostaną wyciszone. Podobnie z powiadomieniami i wiadomościami. Ekran telefonu będzie cały czas wyłączony. Istnieje również możliwość automatycznego wysyłania wiadomości informującej osoby, starające skontaktować się z kierowcą, o zaistniałej sytuacji. Połączenia przychodzące nie będą oczywiście blokowane, jeżeli telefon będzie połączony z samochodem lub innymi systemami głośnomówiącymi.
Kto ponosi odpowiedzialność?
Zgodnie z polskim prawem za korzystanie z telefonu w czasie jazdy, kierowcy grozi mandat w wysokości 200 złotych i punkty karne w liczbie pięć. Mimo tego Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego szacuje, że w naszym kraju nawet jeden na pięć wypadków drogowych może być spowodowany korzystaniem z telefonu w czasie jazdy. W Stanach Zjednoczonych takiej przyczyny dopatruje się nawet, w co czwartym wypadku.
Czy faktycznie za winnych takiego stanu rzeczy można uznać producentów telefonów, czy to może jednak nieodpowiedzialni kierowcy, przekonani, że odwrócenie wzroku od drogi nie może skutkować poważniejszymi konsekwencjami? Bo przecież SMS na pewno będzie krótki, a filmik na Snapchata to i tak maksymalnie 10 sekund.