Nie ma się co dziwić przedsiębiorcom, że panikują na myśl o przymusowym przekształcaniu umów w etaty
Zapowiadana od dłuższego czasu reforma Państwowej Inspekcji Pracy najwyraźniej wywołuje skutki, zanim jeszcze jakikolwiek projekt został uchwalony przez Sejm, nie wspominając nawet o wejściu nowych przepisów w życie. Co najmniej od września pojawiają się doniesienia medialne o przedsiębiorcach, którzy zlecają audyty umów cywilnoprawnych oraz kontraktów B2B.
Celem takiego audytu jest rzecz jasna sprawdzenie, czy aby na pewno zawarta przez firmę umowa jest zgodna z obowiązującymi przepisami. Tym samym przedsiębiorstwa starają się ograniczyć ryzyko przymusowego ich przekształcenia w umowy o pracę po ewentualnym wdrożeniu reformy. Przypomnijmy: jeżeli plany Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zostaną zrealizowane w proponowanym kształcie, to takie przekształcenie nastąpi w drodze jednostronnej decyzji inspektora pracy.
Nie da się ukryć, że takie działanie śmiało można przyrównać do paniki. W końcu, jak już wspomniałem, żadne nowe przepisy nie weszły jeszcze w życie. Droga legislacyjna jest zaś długa, kręta i wyboista. Z drugiej strony nie ma się też co dziwić, że firmy naprawdę wolałyby uniknąć przykrych konsekwencji. Przekształcenie umowy cywilnoprawnej w etat prędzej czy później wywrze skutki wsteczne. Dotyczy to nie tylko konieczności rozliczenia się z dotychczasowym kontraktorem z urlopów, ale także z Fiskusem z zaliczek na podatek dochodowy i z ZUS ze składek. Koszty błędnie zawartej umowy mogą więc być wysokie.
Skąd więc bierze się mój sceptycyzm? Audyty umów cywilnoprawnych na pierwszy rzut oka wydają się całkiem niezłym pomysłem. Przezorności nigdy nie zaszkodzi, podobnie zresztą jak dążenia do prowadzenia działalności gospodarczej zgodnie z obowiązującym prawem. Problemy są jednak dwa. Najważniejszym z nich jest zakres przeprowadzanego audytu.
Dobre audyty umów cywilnoprawnych skupiają się nie na ich treści, ale na codziennych realiach pracy kontraktora
Poruszając na Bezprawniku temat stosowania elastycznych form zatrudnienia w firmie, za każdym razem zwracam uwagę na absolutnie kluczowe znaczenie odróżnienia ich od stosunku pracy w codziennej praktyce. Warto w tym momencie zwrócić uwagę na treść trzech pierwszych paragrafów art. 22 kodeksu pracy.
§ 1. Przez nawiązanie stosunku pracy pracownik zobowiązuje się do wykonywania pracy określonego rodzaju na rzecz pracodawcy i pod jego kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonym przez pracodawcę, a pracodawca - do zatrudniania pracownika za wynagrodzeniem.
§ 11. Zatrudnienie w warunkach określonych w § 1 jest zatrudnieniem na podstawie stosunku pracy, bez względu na nazwę zawartej przez strony umowy.
§ 12. Nie jest dopuszczalne zastąpienie umowy o pracę umową cywilnoprawną przy zachowaniu warunków wykonywania pracy, określonych w § 1.
Nie ma żadnego znaczenia, jak nazwiemy umowę, jeżeli warunki wykonywania pracy odpowiadają znamionom istnienia stosunku pracy. Siłą rzeczy element odpłatności oraz wykonywania pracy na rzecz naszej firmy będą występować zawsze. Prawdziwymi wyróżnikami są: wskazanie kontraktorowi określonego miejsca wykonywania pracy, stosowanie sztywnego grafiku czasu pracy oraz sprawowanie nad nim nadzoru. Nie są to ani zagadnienia teoretyczne, ani czysto prawne. Jak najbardziej mamy do czynienia z kwestiami praktycznymi wprost wynikającymi właśnie z warunków wykonywania pracy przez daną osobę.
Jeśli więc audyty umów cywilnoprawnych skupiają się wyłącznie na ich treści, to prawdopodobnie marnują czas audytorów i pieniądze zlecających je firm. Przedsiębiorcy powinni się skupić na dostosowanie stanu faktycznego do treści umowy, a nie na odwrót. Jeżeli do tego sprowadza się nasz audyt, to będzie on czymś pożytecznym niezależnie od całego zamieszania z reformą PIP.
Jeszcze nie ma powodu do panikowania z powodu reformy PIP, skoro nie wiemy nawet, co dokładnie rząd przedłoży w Sejmie
Załóżmy jednak na moment, że mamy do czynienia z pierwszym przypadkiem. Czy naprawdę jest sens organizować audyt w sytuacji, gdy żadnej reformy może w ogóle nie być? W Rządowym Centrum Legislacji znajduje się obecnie projekt ustawy. Jest na etapie Stałego Komitetu Rady Ministrów, który będzie zapoznawał się z uwagami zgłaszanymi przez organizacje pracowników i pracodawców. Tym samym jesteśmy jeszcze przed podjęciem konkretnej decyzji przez rząd. Można się spodziewać sporych obiekcji ze strony części sił politycznych tworzących koalicję rządzącą. Niektóre partie są w końcu bardziej przychylne przedsiębiorcom od kierownictwa MRPiPS z Lewicy.
Po drodze mamy jeszcze Sejm ze wszystkimi czytaniami, komisjami i poprawkami. Następnym etapem jest Senat, który również może zechcieć dorzucić coś od siebie. Na koniec istnieje poważne ryzyko zawetowania reformy przez prezydenta Karola Nawrockiego. Wskazany w projekcie termin 1 stycznia 2026 r. jako wejście w życie nowelizacji jest w tym momencie nierealny. Wszystko to razem zebrane daje nam nawet pół roku zamieszania.
Audyty umów cywilnoprawnych zorientowane wyłącznie na przygotowywaną reformę PIP wydają się więc rozwiązaniem przedwczesnym. Mogą oczywiście przynieść coś dobrego firmie, ale w tym momencie lepiej byłoby chyba poczekać i upewnić się, do czego tak naprawdę zmierza w tej kwestii rząd.