Drżąca różdżka zbliża się do sędziego, Przewodniczący świdruje ją wzrokiem. Strony wstrzymują oddech, powietrze zdaje się wibrować. Różdżka drga coraz bardziej. Tak na sali jest strefa zadrażnień goepatycznych. Żart? Nie przesłuchanie biegłego radiestety.
Radiesteta w postępowaniu sądowym
Mogłoby się wydawać, że tak wątpliwa dla części społeczeństwa dziedzina, nigdy nie miała i nie będzie mieć miejsca w postępowania sądowych. Tak jednak nie jest, a biegli różdżkarze wkroczyli do polskiego wymiaru sprawiedliwości już jakiś czas temu. I było to całkiem poważne postępowanie.
W 1985 roku Sąd Najwyższy wydał ciekawą, a wręcz precedensową uchwałę. Uznał w nim możliwość powołania biegłego z zakresu radiestezji.
Sprawa na pierwszy rzut oka, pomimo doniosłych skutków wyglądała dość niepozornie. Pewna kobieta domagała się od Spółdzielni Mieszkaniowej wydania jej określonego lokalu w zamian za ten dotychczas przez nią zajmowany. Swoje żądanie argumentowała brakiem możliwość normalnego korzystania z mieszkania ze względu na zlokalizowanie go w sferze wód podziemnych, a co za tym idzie negatywne oddziaływanie na jej zdrowie. Sąd pierwszej instancji wykazał się wyjątkowym zrozumieniem powódki. Jedyną osobą kompetentną – na pierwszy rzut oka – do sprawdzenia nie tylko występowania przedmiotowych żył wodnych, ale również ich wpływu na organizm ludzki wydał się specjalista od tzw. różdżkarstwa, czyli radiesteta. Sąd nie bacząc na protesty strony przeciwnej, powołał biegłego, który potwierdził odczucia powódki.
Niestety tego samego zrozumienia zabrakło po stronie Spółdzielni Mieszkaniowej, która widocznie nie tylko żył wodnych nie czuła, ale również w nie nie wierzyła. Spółdzielnia złożyła rewizję do Sądu Wojewódzkiego, zarzucając wyrokowi, że został oparty na dziedzinie, która nie jest nauką i nie ma żadnego potwierdzenia naukowego.
Sąd drugiej instancji faktycznie powziął wątpliwość w tej sprawie i postanowił skierować do Sądu Najwyższego pytanie prawne, co do możliwości skorzystania z opinii biegłego tego rodzaju.
Biegły sądowy musi posiadać wiadomości specjalne
Sąd Najwyższy, co prawda nie ujawnił czy w różdżkarstwo wierzy, czy nie, ale stwierdził, że nie ma żadnych przeszkód prawnych, by taka wiedza, nawet jeżeli jest niepewna naukowo, została wykorzystana w postępowaniu. Zwłaszcza jeżeli ma przyczynić się do wyjaśnienia sprawy. Co ciekawe SN uzasadniając rozstrzygnięcie, wskazał że przepisy odnoszące się do powoływania biegłego posługują się stwierdzeniem wiadomości specjalne, a te wcale nie muszą mieć charakteru naukowego. Wiadomości biegłego mogą pochodzić również z wiedzy praktycznej.
Czy to właśnie nie jest piękne w prawie, że są mechanizmy, które pozwalają uznać znaczenie i użyteczność pewnych rzeczy, abstrahując od ich istoty i wartości?