Branie cudzych leków to właściwie rosyjska ruletka. Zazwyczaj nikomu nic się nie dzieje, ale bywa i tak, że komuś akurat trafi się paskudna reakcja uczuleniowa na daną substancję. Nie mówiąc już o tym, że to nielegalne.
Zdaję sobie sprawę z tego, że czasami znajdujemy się w sytuacji, w której po prostu nie damy rady skontaktować się z lekarzem. Jest godzina szesnasta w niedzielę, a ząb urządza nam bolesną przeprawę i mamy ochotę zwariować. Bierzemy więc apap lub ibuprom, ale ten ani myśli działać. Męczymy się tak kolejne kilka godzin, aż do głowy przychodzi nam: a może by tak wziąć nimesil, który lekarz zapisał mamie/tacie? Kiedy nas naprawdę boli, nie myślimy o konsekwencjach i bierzemy ten lek, co jest całkowicie naturalną reakcją. I wiem, że nikomu nie wyjaśnię, że nie powinien tego robić, bo sama ze zgorzelą zęba miałam ochotę napaść na aptekę i zawinąć stamtąd morfinę. Tak bardzo bolało.
Ale ludzie biorą również inne leki należące do kogoś innego. Benzodiazepiny, psychotropy, leki na ból brzucha, antybiotyki, leki na kaszel. Nie jest to ani bezpieczne, ani legalne. Już tłumaczę, dlaczego.
Branie cudzych leków
Po pierwsze, chodzi o nasze zdrowie. Może się niektórym wydawać, że jak od czasu do czasu wyjmą mamie czy babci alprazolam z apteczki i łykną sobie zdrowo, żeby trochę im przeszło, to się w zasadzie nic nie stanie. Ale alprazolam jest zapisywany w konkretnych przypadkach i trzeba go brać w odpowiednich dawkach. Nie można go tak po prostu zacząć łykać, bo się lekko zdenerwowałem czy przestraszyłem. Normalnie jesteśmy wyposażeni w szereg różnych sposobów na poradzenie sobie z przejściowymi stanami lękowymi czy złością. Benzodiazepiny zarezerwowane są dla osób, które przeżywają katusze związane z różnymi stanami psychicznymi, a do tego naturalne sposoby na poradzenie sobie nie działają (słynne „idź pobiegaj” sprawdza się u osób zdrowych, nie chorych).
Podobnie jest z antybiotykami. Wiem, że stan zapalny potrafi doprowadzić do szału, ale branie cudzych leków – antybiotyków – na własną rękę doprowadzi do tego, że w przyszłości nie będziemy mieli się czym leczyć, bo bakterie zmutują i nauczą się omijać znane nam leki. Z chorobą idziemy do lekarza i dopiero on decyduje, czy i jakie powinniśmy wziąć.
Branie leków na kaszel ma tę wadę, że nie wiemy, co ów kaszel spowodowało. W konsekwencji udaje nam się zaleczyć skutek, ale możemy nie poznać przyczyny i wkrótce dowiedzieć się, że jakaś choroba się do nas przypałętała, a myśmy nawet tego nie zauważyli.
Ponadto, kiedy bierzemy cudzy lek, rzadko zwracamy uwagę na ulotkę. Na ulotce mamy zaś wypisane wszelkiego rodzaju przeciwskazania (cukrzyca, choroby wątroby, choroby nerek), ale bierzemy i tak. Możemy się nabawić paskudnej reakcji. Nie wspominając już o wszelkiego rodzaju uczuleniach, na które możemy cierpieć, a które poskutkować paskudnym efektem.
Nie bierzemy też, pod żadnym pozorem, cudzych tabletek antykoncepcyjnych.
Halo, policja
Dawanie komuś własnych leków jest również nielegalne. Nie tylko odpłatnie, ale również nieodpłatnie. Zgodnie z przepisami prawa farmaceutycznego:
Art. 124.
Kto wprowadza do obrotu lub przechowuje w celu wprowadzenia do obrotu produkt leczniczy, nie posiadając pozwolenia na dopuszczenie do obrotu, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Tyle na temat osób, które sprzedają swoje leki w Internecie, sprzedaż leków na Allegro jest bezprawna.
Co jednak, jeśli dany lek nie jest nam potrzebny, przechowywaliśmy go w bezpiecznych warunkach, a mógłby się przydać osobie chorej, której na ów lek nie stać? Prawo nie zna litości: niezużyte leki mają trafić do apteki, a tam zostaną zniszczone. Oczywiście nie jest to wcale regułą, bo w szarej strefie ludzie przekazują sobie różnego rodzaju tabletki (zwłaszcza w onkologii, gdzie pacjentowi po pewnym czasie lek przestaje być potrzebny… na dobre). Czy w takim razie ustawa, jeśli o branie cudzych leków chodzi, powinna być nieco poluzowana?