Wzrost cen w drugim kwartale 2022 jest kosmetyczny. Analitycy PKO BP przewidują, że w drugiej połowie roku ceny nowych mieszkań będą spadać. Za to na rynku wtórnym sprzedający postanowili chyba przeczekać trudny czas.
Ceny mieszkań będą spadać
Analitycy banku PKO BP przyjrzeli się cenom transakcyjnym w 6 największych polskich miastach. Średnio wzrosły one o 0,3 proc w porównaniu do pierwszego kwartału tego roku i o niespełna 14 proc. w porównaniu do zeszłego roku. Spadek cen odnotowali w Krakowie , Łodzi, Poznaniu i Wrocławiu. Ceny mieszkań na warszawskim rynku pierwotnym wzrosły kwartał do kwartału o 1,7 proc.
„Oceniamy, że w drugiej połowie roku ceny transakcyjne mieszkań zaczną stopniowo spadać. Prognozowany spadek cen wynika głównie ze znacznie obniżonego popytu wskutek wzrostu stóp procentowych i zaostrzenia polityki kredytowej w efekcie rekomendacji KNF dla banków. Jednocześnie boom mieszkaniowy ostatnich lat uruchomił wiele nowych projektów inwestycyjnych. Wzmocnił mocno osłabioną stronę podażową rynku. Zwłaszcza poza największymi miastami, co w obecnej fazie cyklu koniunkturalnego nie sprzyja utrzymaniu wzrostów cen” ocenia Departament Analiz Ekonomicznych PKO BP.
Zespół Analiz Nieruchomości, który jest częścią tego departamentu, spodziewa się, że kolejne półtora roku, może dwa lat to będzie okres spadku cen. Prawdopodobnie wrócą one do poziomu z połowy 2021 roku. Analitycy przewidują, że pod koniec 2023 roku NBP może zacząć obniżać stopy procentowe. Gdyby tak się stało, to ożywienie na rynku nieruchomości zobaczymy w 2024 roku. A rok 2025 może być rokiem dynamicznych wzrostów cen mieszkań.
Kto nie musi, nie sprzedaje
Ciekawych wniosków dostarcza też analiza HRE Investments. Dotyczy ona rynku wtórnego i wynika z niej, że Polacy nie chcą sprzedawać mieszkań. Bartosz Turek i Oskar Sękowski oparli się na danych Unirepo. Dowiadujemy się z nich, że od kilku miesięcy liczba mieszkań na sprzedaż nie rośnie. Liczba ogłoszeń na portalach może mylić, gdyż jedno mieszkanie pojawia się w ofertach kilku pośredników.
„Jeśli dodamy do tego fakt, że w ostatnich tygodniach sprzedaje się w Polsce mniej mieszkań, to łatwo wydedukować, że póki co skłonność do sprzedaży mieszkań również nie jest zbyt duża. Rynek pozostaje w swoistym zawieszeniu. Zarówno kupujący, jak i sprzedający czekają na rozwój wydarzeń. Na przykład na kres podwyżek stóp procentowych. Rozwój sytuacji na rynku najmu, spadek niepewności czy jasną informację jaki los czeka w najbliższym czasie naszą gospodarkę oraz co stanie się z inflacją” oceniają Turek i Sękowski.
Wakacje kredytowe, rosnące czynsze najmu i coraz większa inflacja przemawiają za tym, by mieszkań się nie pozbywać. Najem przynosi coraz lepszy dochód, a nieruchomości już udowodniły, że mają zdolność do ochrony majątku przed inflacją. Dane z rynku amerykańskiego pokazują, że przed stagflacją także. Bartosz Turek sięgnął po dane Rezerwy Federalnej. Wynika z nich, że od stycznia 1970 roku do grudnia 1979 roku (czas stagflacji) ceny nieruchomości w Stanach Zjednoczonych wzrosły o 128 proc.! A czynsze najmu o prawie 70 proc. Jeśli nałożymy na te dane wysokie wskaźniki inflacji, to w ostatecznym rozrachunku okaże się, że właściciele nieruchomości realnie w tym czasie zarobili (średniorocznie 1,2 pkt. proc. ponad inflację). Natomiast czynsze najmu ostatecznie wyścig z inflacją przegrały. Realnie na koniec lat 70-tych były one o ponad 16 proc. niższe niż na początku 1970 roku.