Utrzymanie obecnej ceny prądu pochłania w ostatnim czasie parlamentarzystów chyba najbardziej. Wygląda na to, że jeszcze dziś w trybie ekspresowym ustawa trafi na biurko prezydenta. Projekt oparty jest o cztery filary, a zmodyfikowany został w ostatniej chwili, przez „autopoprawkę” premiera Morawieckiego.
Koszt projektu to 9 miliardów złotych, podzielonych na cztery sposoby zatrzymania wzrostu ceny prądu.
Pierwszy, moim zdaniem najrozsądniejszy, to obniżenie akcyzy z 20 zł/MWh na 5 zł/MWh. Zmniejszenie obciążeń podatkowych na energię elektryczną siłą rzeczy sprawi, że będzie tańsza. Pozostaje jednak pytanie dlaczego w ogóle ta akcyza została utrzymana, skoro rząd do prądu zamierza dopłacać na inne sposoby.
Tym innym sposobem będzie tzw. „zwrot utraconego przychodu”. Państwo będzie rozliczało się bezpośrednio z przedsiębiorstwami energetycznymi i dopłacało do energii elektrycznej. Jest to rekompensata za zablokowanie możliwości podniesienia cen. Na ten cel przeznaczone zostaną aż 4 miliardy złotych z budżetu państwa.
Stawki opłaty przejściowej dla wszystkich odbiorców mają zostać obniżone o 95%, tak więc (jak w przypadku akcyzy) tę część kosztów, można zakwalifikować jako zmniejszenie wpływów do państwowej kiesy. Ponownie można jednak zadać pytanie, czy likwidacja opłaty nie byłaby lepszym rozwiązaniem. Zmniejszenie akcyzy i opłaty daje w projekcie analogiczny efekt, co rekompensata dla firm energetycznych – a nie będzie finansowana z naszych portfeli.
Najciekawszym punktem ustawy jest krajowy system zielonych inwestycji – na ten cel przeznaczonych będzie ponad miliard złotych. W założeniach ma prowadzić do redukcji emisji, tworzenia doskonalszych filtrów, ulepszanie procesu spalania. Owe innowacje w sektorze energetycznym z kolei, mają poskutkować mniejszymi opłatami emisyjnymi.
Projekt jest na pewno znacznie lepszy, niż ten pierwotny, który zakładał, że całość wzrostu ma pokryć rekompensata z budżetu państwa. Jednakże to, w jak ekspresowym trybie jest uchwalany, niesie zagrożenie błędów i nieścisłości.
Może okazać się też, że Unia Europejska „wyburzy” jeden z filarów projektu, czyli właśnie rekompensatę dla przedsiębiorstw. Jeżeli Komisja Europejska uzna to za państwową pomoc finansową i dotowanie prywatnych przedsiębiorstw, to taka procedura jest sprzeczna z prawem unijnym. Tutaj opcje są dwie – albo rząd chce zrzucić winę za podwyżki na złą Unię, albo liczy, że przez inną nazwę i specyficzny charakter tej dotacji, Komisja uzna ją za zgodną z prawem.
Warto jednak zaznaczyć, że wzrost cen prądu nastąpi tak czy siak, a cała ustawa jedynie go ukryje. Po prostu do rachunku od dostawcy, w przyszłym roku powinniśmy dokładać jeszcze drugi – ten wystawiony przez państwo.