W nocy w mediach społecznościowych pojawił się list CEO Meta, Marka Zuckerberga do przewodniczącego Komisji Sądownictwa Izby Reprezentantów, Jima Jordana z 26 sierpnia bieżącego roku. Na jaw wychodzi wiele rzeczy, które do niedawna były jedynie plotkami. Ich treść jest bardzo niewygodna dla Demokratów i może mieć wpływ na kampanię prezydencką.
Administracja Biden-Harris złamała konstytucję USA?
Wolność słowa w Stanach Zjednoczona jest traktowana niezwykle poważnie. Pomimo przewijających się od czasu do czasu w mediach społecznościowych informacji o nacierającej fali tzw. „wokeismu” z lewej strony i wzrostu popularności skrajnej prawicy, które swoimi postulatami i działaniami zagrażają wolności słowa, to Stany Zjednoczone nadal zasługują na wyróżnienie w tej dziedzinie.
W końcu słynna, 1. poprawka do Konstytucji Stanów Zjednoczonych, ustanowiona 15 grudnia 1791 roku brzmi:
Kongres nie ustanowi ustaw wprowadzających religię lub zabraniających swobodnego wykonywania praktyk religijnych; ani ustaw ograniczających wolność słowa lub prasy, lub naruszających prawo do pokojowych zgromadzeń i wnoszenia do rządu petycji o naprawę krzywd.
W liście Marka Zuckerberga dowiedzieliśmy się, że Facebook cenzurował treści w trakcie pandemii. I nie, nie chodzi tutaj o działanie przeciw dezinformacji samej w sobie, ale nawet uderzanie w humor i satyrę:
W 2021 roku wysokiej rangi urzędnicy administracji Bidena, w tym Biały Dom, wielokrotnie naciskali na nasze zespoły, aby cenzurować niektóre treści dotyczące COVID-19, w tym humor i satyrę, i wyrażali frustrację, gdy nie zgadzaliśmy się z nimi. Ostatecznie to była nasza decyzja, czy usunąć te treści, i to my podejmujemy nasze decyzje, w tym te dotyczące COVID-19, w reakcji na ten nacisk. Uważam, że nacisk ze strony rządu był niewłaściwy, i żałuję, że nie byliśmy wtedy bardziej stanowczy w tej kwestii. Myślę również, że podjęliśmy kilka decyzji, których dziś, z korzyścią wynikającą z czasu i nowej wiedzy, byśmy nie podjęli. Jak mówiłem do naszych zespołów, jestem zdecydowany, że nie powinniśmy kompromitować naszych standardów treści pod naciskiem żadnej administracji – zarówno w tym, jak i w żadnym innym kierunku – i jesteśmy gotowi, by stawić temu czoła, jeśli coś takiego wydarzy się ponownie.
Internauci (w szczególności o sympatiach republikańskich) od razu podchwycili temat i wydali werdykt: administracja Biden-Harris złamała konstytucję. Nie do mnie należy zadanie, by to roztrząsać, ale wiem jedno – list Zuckerberga może mieć olbrzymi wpływ na przebieg obecnej kampanii wyborczej.
Facebook wpłynął na wynik wyborów?
W jednym z akapitów listu, Mark Zuckerberg przyznaje się także, że w okresie kampanii prezydenckiej w 2020 roku obcinał zasięgi treściom, które uderzały w Joe Bidena – pod pretekstem ochrony przed rosyjską dezinformacją:
Jesienią, gdy zobaczyliśmy artykuł New York Post dotyczący doniesień o korupcji związanych z ówczesnym kandydatem na prezydenta Joe Bidenem i jego rodziną, wysłaliśmy te treści do weryfikacji przez fakt-checkerów w celu dokonania przeglądu i tymczasowo obcięliśmy ich zasięg w oczekiwaniu na odpowiedź. Po czasie stało się jasne, że raportowanie nie było rosyjską dezinformacją i z perspektywy czasu nie powinniśmy obniżać zasięgów tych treści.
Czy działania Facebooka mogły mieć wpływ na wynik wyborów? Tak. Pytanie, o jak wielkiej skali mówimy. Obcinanie zasięgów to również forma cenzury, która sprawia nic innego jak to, że pewne treści po prostu do niektórych użytkowników nie docierają.
Treść nie jest przypadkowa?
Pamiętajmy o najważniejszym – treść listu wydaje się być naprawdę starannie dobrana pod okres kampanii wyborczej w USA. Nie ulega wątpliwości, że fakty w nim zawarte mogą być wykorzystane przez stronę republikańską. Dlaczego Zuckerberg wprost przyznaje się, że wspierał Demokratów i ulegał naciskom z ich stron? Próbuje się wybielić i podkreślić, jak bardzo tego żałuje? Czy widzi rosnącą popularność X, Rumble’a i Telegrama, które nie są kojarzone z sympatiami demokratycznymi? Obawia się wygranej Trumpa w wyborach? Przecież dosłownie „przed chwilą” sztuczna inteligencja Meta AI mówiła, że nie wie nic o zamachu na Trumpa.
Nie chcę rozsiewać tutaj mniej lub bardziej irracjonalnych teorii odnośnie zachowania Zuckerberga i całej Meta. Pewne jest jednak to, że jest to informacja, która wywołuje dyskusję na całym świecie – nie tylko w Stanach Zjednoczonych. Informacje zawarte w liście ponadto dają wiele do myślenia i stawiają przed nami pytania odnośnie wolności słowa w internecie.
Na sam koniec – czy możemy już stwierdzić, że przede wszystkim to nie korporacje pragną ograniczać wolność słowa, a politycy, którzy wykorzystują korporacje do realizacji tego celu?
Fot. tytułowa: Alessio Jacona / na licencji CC BY-SA 2.0