Meta złożyła hołd Donaldowi Trumpowi i to znakomita wiadomość dla polskich użytkowników Facebooka

Technologie Zagranica Dołącz do dyskusji
Meta złożyła hołd Donaldowi Trumpowi i to znakomita wiadomość dla polskich użytkowników Facebooka

Dyrektor generalny firmy Meta Mark Zuckerberg zaczął niedawno wychwalać pod niebiosa nowego prezydenta USA Donalda Trumpa. Wcześniej wyłożył pieniądze na jego fundusz inauguracyjny. Złożeniu hołdu nowej administracji towarzyszy nie tylko samokrytyka, ale także zapowiedź zmian, które z polskiej perspektywy są bardzo interesujące. Być może na naszych oczach kończy się oddolna cenzura w social media.

Cenzura w social media nie służyła niczemu dobremu, a Polacy chcą się jej pozbyć przynajmniej od dekady

Nazbyt aktywna moderacja Facebooka gotowa banować użytkowników za często urojone przewinienia to coś, na co narzekaliśmy w Polsce od dawna. Nie da się przy tym ukryć, że niejasne algorytmy najpopularniejszego portalu społecznościowego w naszym kraju szczególnie uwzięły się na jedną stronę polityczno-społecznego dyskursu. Nie ma przy tym znaczenia, o którą konkretnie dyskusję akurat chodzi. Przykre konsekwencje czekają także osoby, które po prostu użyją słowa, które facebookowa moderacja uzna z jakiegoś powodu za niezgodne ze standardami społeczności.

Wszystko to może się jednak już niedługo zmienić dzięki wyborom w Stanach Zjednoczonych. Już od jakiegoś czasu wydawało się, że szef firmy Meta Mark Zuckerberg postanowił przypodobać się Donaldowi Trumpowi. Już w zeszłym roku był on gościem należącej do Trumpa rezydencji Mar-a-Lago na Florydzie. Wpłacił też milion dolarów na prezydencki fundusz inauguracyjny. Nie byłoby w tym może nic dziwnego. Problem w tym, że to właśnie wyborcy republikanina częściej padali ofiarą facebookowej cenzury.

Teraz Mark Zuckerberg nie tylko zapowiedział daleko idące zmiany w działaniu Mety, ale także złożył obszerną samokrytykę. Przyznał na przykład, że zewnętrzni weryfikatorzy faktów działający dla Facebooka okazali się zbyt stronniczy. Zastąpią ich więc notatki społeczności na wzór tych stosowanych w serwisie X. Meta deklaruje również chęć powstrzymania się od ingerowania w „pełnoprawną debatę polityczną” oraz sięgania po cenzurę w „trywialnych sprawach”. Ograniczy przy tym restrykcje w tematach takich jak imigracja czy tożsamość płciowa.

Zamiast tego zamierza się skupić na walce z tym, czego faktycznie zabrania prawo. Przykładem może być propagowanie terroryzmu, narkotyków, wykorzystywania dzieci albo różnego rodzaju oszustwami. Firma zamierza także odchodzić od automatycznej weryfikacji „prawomyślności” treści. Co ciekawe, zespoły zajmujące się moderacją w Stanach Zjednoczonych zostaną przeniesione z uważanej za liberalno-lewicową Kalifornii do konserwatywnego Teksasu.

Mimo wszystko nie ufałbym intencjom miliardera, który nagle zaczyna się łasić do amerykańskiego prezydenta

Można by zaryzykować stwierdzenie, że jeśli zmiany obejmą także nasz kraj, to nasi użytkownicy Facebooka dostaną to, czego domagają się od jakiejś dekady. Jakość debaty publicznej na tym oczywiście nijak nie zyska. Być może nawet wyjdą z użycia te wszystkie barwne eufemizmy, za pomocą których Polacy oszukiwali facebookowe algorytmy. Równocześnie nie ma co udawać, że cenzura w social media uskuteczniana wedle korporacyjnego widzi-mi-się stanowiła wartość dodaną.

Istnieje oczywiście ryzyko, że nastąpi po prostu przesunięcie wahadła w drugą stronę. Wbrew przekonaniu niektórych, wolność słowa wcale nie pojawia się wtedy, kiedy jedno skrzywienie zastępuje drugie zupełnie przeciwne. Nie ma się także co łudzić, że poluzowanie restrykcji wyeliminuje dezinformację, której Facebook już i tak jest wylęgarnią. Z punktu widzenia przeciętnego internauty korzyść jest jednak dużo bardziej prozaiczna. Jeśli Zuckerberg rzeczywiście zrealizuje swoje plany, to serwis stanie się wygodniejszy. Być może nawet zrobi coś z reklamodawcami-scamerami podszywającymi się pod znane osoby?

Jak się jednak łatwo domyślić, wolta Zuckerberga ma także drugie dno. Z biznesowego punktu widzenia przyklejenie się do Donalda Trumpa stanowi zabezpieczenie interesów Mety. Te były zagrożone właśnie z uwagi na wspomniane wyżej skrzywienie polityczno-ideologiczne moderacji Facebooka. Nic więc dziwnego, że szef Mety teraz wypowiada się o Trumpie w samych superlatywach. Warto także zwrócić uwagę na podmiot, przed którym Zuckerberg szuka ochrony u prezydenta-elekta. Mowa o Unii Europejskiej.

Narzekał na przykład na to, że stosowanie przez UE zasad uczciwej konkurencji jest „prawie jak cło”. Zuckerbergowi w ogóle bardzo nie pasuje to, że europejskie władze mogą nakładać na amerykańskich gigantów technologicznych jakieś kary za nieprzestrzeganie europejskiego prawa. W podcaście Joe Rogana sugerował, że „Gdyby jakiś inny kraj mieszał się w inną branżę, na której nam zależy, rząd USA prawdopodobnie znalazłby jakiś sposób, by wywrzeć na nich presję”.

Doskonale obrazuje to mentalność technologicznych miliarderów zza oceanu. Można się spodziewać, że „jastrzębia” polityka Trumpa będzie sprzyjać generowaniu różnego rodzaju konfliktów handlowych także z sojusznikami USA. W końcu mówimy o prezydencie, który już teraz zasadza się na Grenlandię należącą do Danii. To kolejny sygnał ostrzegawczy nie tylko dla Brukseli, ale także dla poszczególnych europejskich stolic.