To nie kącik kulinarny
Jeśli przyszliście tutaj, aby przeczytać dogłębną analizę smakowo-wizualną jagodzianek z Kauflandu, to muszę was rozczarować. Nic takiego nie będzie. Jagodzianka wyglądała całkowicie normalnie, nadzienia miała nawet dużo, smakowo również przyzwoicie. Jeśli mam być jednak szczery, to najbardziej moją uwagę zwróciła cena jagodzianki.
Ostatnio w internecie przewijały się opisy kosmicznie drogich jagodzianek, a tutaj proszę bardzo – zaledwie 1,99 zł. Oczywiście, że jest taniej niż w samodzielnej piekarni czy nad morzem. Nie będziemy się przecież rozpisywać, dlaczego tak jest. To nie jest sedno problemu, który chciałbym poruszyć.
Nadzienie było, ale czy tam rzeczywiście były jagody? Jeszcze niedawno można było czytać narzekania na wysokie ceny jagód i innych owoców leśnych. Pod koniec lipca kilogram jagód kosztował między 35 a 60 zł. Tanio nie było. Pech chciał, że czasami jestem marudą i niedowiarkiem, który docieka niektórych rzeczy dla zasady.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Co jest w środku? To nie taka prosta sprawa
Wziąłem jagodziankę, zrobiłem inne zakupy, zapłaciłem, wyszedłem, przyszedłem do domu. Najpierw obiad, a na deser jagodzianka. W momencie rozpoczęcia konsumpcji postanowiłem, że zaspokoję swoją ciekawość i sprawdzę, co w niej takiego jest. Wpisuję w wyszukiwarkę „jagodzianka kaufland skład” – może wygląda to dość naiwnie, ale to byłby odruch zdecydowanej większości z nas, gdyby nas poproszono o podanie składu ów jagodzianki.
Coś wyskoczyło – „Drobne wypieki: Klasyczne śniadanie”. Nie wyglądało mi na to pierwszy rzut oka obiecująco. Wchodzę i czytam:
Do drobnych wypieków zaliczają się zarówno bułki, jak i precle. Ale nie należą do nich wypieki słodkie, niezależnie od ich wagi.
Myślę sobie: „Oho, to będzie trudniejsze niż myślałem.” Ok, szukam dalej – wyszukuję w wyszukiwarce na stronie Kauflandu jagodziankę. Jest! Ta sama cena, obrazek się zgadza. Jest podana gramatura, cena obecna i prze obniżką, informacja w jakich dniach znajdę produkt w sklepach. No i to tyle. Ani słowa o składzie, żadnej zakładki, przycisku do rozwinięcia szczegółów.
Nie chciałem się poddać tak łatwo. Wróciłem do wyszukiwarki i wpisuję dalej na różne sposoby, ale nadal nic. Składu jak nie było, tak nie ma. Wytoczyłem nawet poważne działa w postaci Perplexity, czyli chatbota przeznaczonego do wyszukiwania informacji w internecie. Wiem, brzmi to powoli groteskowo, ale ja naprawdę chciałem zaspokoić swoją ciekawość – nawet już po zjedzeniu jagodzianki.
Niestety, ten jedynie znalazł informacje z jakiegoś portalu cukiernicznego i podał mi składniki na jagodziankę. Ot, ewidentny przykład niedoskonałości AI – ewidentna halucynacja. AI nie znało de facto odpowiedzi, ale wzięło ją z innego źródła, które z moim żądaniem łączyło tylko słowo „jagodzianka”. Pamiętajcie, aby być ostrożnym, gdy wyszukujecie informacje za pomocą modeli językowych.
Skład wypieków? A komu to potrzebne?
Nie chciałem odpuścić. Zacząłem przeglądać internet dalej. Dotarłem do postów Kauflandu na Facebooku z 2020 roku, gdzie użytkownicy pytali się o skład chleba. W komentarzu otrzymywali odpowiedzi, że mają zapytać w sklepie. Po przejrzeniu „kilku” stron internetowych wychodzi na to, że w Kauflandzie nic się nie zmieniło.
Jeśli chcesz dowiedzieć się, jaki dokładny skład ma pieczywo, to musisz zapytać się w sklepie. Ze strony internetowej Kauflandu maksymalnie dowiesz się o kaloriach, węglowodanach, białku, tłuszczu, witaminach i składnikach mineralnych. I to nie w każdym przypadku – w przypadku chleba dostępnego cały rok – tak, dla jagodzianki – nie.
Dla porównania sprawdziłem stronę Lidla. W końcu Kaufland i Lidl należą do niemieckiej Grupy Schwarz. Na stronie Lidla dowiemy się prawie wszystko o konkretnym wypieku – krótki opis, gramatura, składniki i alergeny. Brakuje za to informacji o wartościach odżywczych, witaminach i składnikach mineralnych. Aż chce się powiedzieć – Kaufland i Lidl razem mogliby mieć wszystko.
Nie wiem, z czego to wynika, ale w 2025 roku, przy wszechobecnej informatyzacji, możliwość sprawdzenia składu pieczywa w internecie powinna być czymś oczywistym. Może sklepy mają różnych dostawców? To nadal nie powinna być aż tak wielka przeszkoda. Nie chodzi nawet o zaspokajanie ciekawskich, takich jak ja. Przecież wiele osób jest na różnych dietach. Dostęp do takich informacji ułatwiłby z pewnością planowanie zakupów. A tak co nam zostaje? Chodzenie za obsługą i proszenie się o informacje o składzie? Co tu dużo mówić – niewygodne.