Co może władza w stanie wyjątkowym? Bardzo dużo. Przyznam, że czytając ustawę parę razy mnie zmroziło, bo niektóre ograniczenia praw obywatelskich są naprawdę drastyczne. Tymczasem może to czekać już za kilka dni mieszkańców naszego wschodniego pasa przygranicznego. Oczywiście władza z większości narzędzi najprawdopodobniej nie skorzysta. Problem w tym, że w każdym momencie będzie to mogła zrobić.
Co może władza w stanie wyjątkowym?
Zanim jednak zaczniemy wyliczać niebezpieczeństwa związane ze stanem wyjątkowym w rękach obecnej władzy wyjaśnijmy sobie jedno. Co do zasady, to że rząd chce wprowadzić stan wyjątkowy nie jest czymś złym. Sytuacja na granicy naprawdę robi się trudna, widzą to zresztą Litwa i Łotwa, które również wprowadziły przewidziane w swoim prawie (choć nieco inne) stany nadzwyczajne. Problem jednak w tym, że po pierwsze polski rząd nawet w pandemii nie widział powodu do wprowadzenia lżejszego przecież pod względem restrykcji stanu klęski żywiołowej. A po drugie mamy do czynienia z władzą, która oczyma wyobraźni widziała już wojsko na Strajku Kobiet, lubującą się w rozwiązaniach siłowych, ale też w pokazówkach i budowaniu poczucia strachu. Z tego właśnie powodu chcę, żebyście dowiedzieli się jakie uprawnienia zyska ona na terenach przygranicznych podczas trwania stanu wyjątkowego.
Po pierwsze, koniec z relacjami z granicy
Wprowadzenie stanu wyjątkowego oznacza, że organy administracji mogą wprowadzić cenzurę prewencyjną środków społecznego przekazu. Brzmi przerażająco? Tak. Z tym że w przypadku opisywanej przez nas sytuacji raczej nie wchodzi ona w rachubę. Bo teren, na którym obowiązywać ma stan to pas wzdłuż granicy z Białorusią idący w głąb kraju do około 3 kilometrów. Obejmuje więc około 200 małych miejscowości. Cała reszta kraju, nieobjęta stanem wyjątkowym, nadal ma pełne prawo dostępu do informacji. Nie da się więc stosować cenzury prewencyjnej w przypadku tak niewielkiego terenu, na którym nie są wydawane żadne samodzielne media.
Będzie jednak inny problem, i już zapowiedział go minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński. W związku z tym, że stan wyjątkowy wprowadza ograniczenia w poruszaniu się, na teren objęty stanem nie będą wpuszczani dziennikarze. A w szczególności nie będą oni dopuszczani pod granicę, między innymi w okolice koczowiska w Usnarzu Górnym. Koniec więc z relacjami z tego miejsca. Jedynym źródłem informacji pozostanie oficjalny serwis polskiej Straży Granicznej, a także – bardzo aktywne w tym temacie – media… białoruskie.
Po drugie, łatwe użycie broni palnej
Artykuł 10a ustawy o stanie wyjątkowym mówi o tym, że:
Jeżeli użycie lub wykorzystanie środków przymusu bezpośredniego przez pododdział zwarty Policji okazało się niewystarczające do osiągnięcia celów tego użycia (…) pododdział zwarty Policji może użyć lub wykorzystać broń palną.
Takie polecenie wydaje komendant wojewódzki lub główny, a w wyjątkowych sytuacjach także dowódca pododdziału zwartego. Kwestia użycia broni jest oczywiście obwarowana warunkami, takimi jak uprzednie wezwanie do zachowania zgodnego z prawem i tak dalej. To jednak tylko teoria. Spójrzmy na to, jaka sytuacja nas czeka. Codziennie polsko-białoruską granicę próbuje przekroczyć po kilkadziesiąt osób. Wyłapuje je Straż Graniczna, choć trudno powiedzieć jak bardzo jest skuteczna. W sytuacji, gdy pas przygraniczny zostanie de facto odcięty od świata, może pojawić się przestrzeń do zatrzymywania migrantów za pomocą innych niż pokojowe środków. W terenie, na którym będzie obowiązywał całkowity brak społecznej kontroli, może rodzić to niebezpieczne sytuacje.
Po trzecie, nienormalne życie… no chyba że w kościele
Minister Mariusz Kamiński już zapowiedział, że w pasie przygranicznym na długości granicy z Białorusią nie będzie mowy o żadnych happeningach czy imprezach masowych. Rząd zamierza więc skorzystać z artykułu 16 ustawy o stanie wyjątkowym. Daje on możliwość zawieszenia prawa do:
- organizowania i przeprowadzania wszelkiego rodzaju zgromadzeń
- organizowania i przeprowadzania imprez masowych oraz prowadzonych w ramach działalności kulturalnej imprez artystycznych i rozrywkowych
- strajków pracowniczych i rolniczych
- akcji protestacyjnych studentów organizowanych przez studenckie samorządy, stowarzyszenia lub organizacje
- zrzeszania się poprzez tworzenie nowych stowarzyszeń, partii politycznych, związków zawodowych
Jak już wspominałem, stan wyjątkowy zostanie ogłoszony głównie na terenach wiejskich, więc o studenckim strajku czy odwołanej dużej imprezie masowej raczej nie ma mowy. Ale już zakaz organizacji zgromadzenia, polegającego na przykład na zaprotestowaniu przeciw wprowadzeniu stanu wyjątkowego, jest już poważnym ograniczeniem. Podobnie jest ze strajkiem rolniczym – wszak ostatnio w Polsce, za sprawą AgroUnii jest ich sporo. W pasie przygranicznym o takiej akcji mieszkańcy wsi mogą jednak zapomnieć.
Co ciekawe, przepis o zakazie zgromadzeń nie dotyczy tych organizowanych przez kościoły i inne związki wyznaniowe, ale tylko w obrębie miejsc kultu (zgromadzenie może też zorganizować… organ państwa). Tak samo opisana wcześniej cenzura prewencyjna nie obejmuje mediów kościelnych. Rzecz jasna tylko w zakresie informowania o sprawach związanych z religią.
Po czwarte, władza zajrzy do przesyłek
Ten zapis ustawowy jest jednym z najbardziej frapujących. W artykule 20 ustawy o stanie wyjątkowym wprowadzona jest możliwość „kontroli zawartości przesyłek, listów, paczek i przekazów przekazywanych w ramach usług pocztowych o charakterze powszechnym lub usług kurierskich”. A dalej czytamy o „kontroli treści korespondencji telekomunikacyjnej i rozmów telefonicznych lub sygnałów przesyłanych w sieciach telekomunikacyjnych”. Co oznacza nadanie władzy uprawnień do podsłuchiwania obywateli i zaglądania im do korespondencji. Minister Kamiński zapewnił, że nic takiego nie jest planowane. Co jednak nam po tych słowach, skoro jako koordynator służb specjalnych doskonale wie, że o fakcie podsłuchiwania osoba podsłuchiwana i tak nigdy poinformowana nie będzie…
Po piąte, zmiany władzy być nie może
Ostatni punkt, o jakim chcę powiedzieć, raczej pozostanie tylko w sferze hipotez. Otóż Konstytucja mówi jasno w swoim artykule 228, ust. 7, że „w czasie stanu nadzwyczajnego oraz w ciągu 90 dni po jego zakończeniu nie może być skrócona kadencja Sejmu”. Nie mogą też być przeprowadzone wybory do Sejmu i Senatu. Pojawiają się głosy, że PiS w ten sposób chce się zabezpieczyć przed utratą większości i utrzymać się przy władzy. Może i jestem naiwny, ale wsadziłbym te głosy jednak do teczki z teoriami spiskowymi. Może i Kaczyńskiemu podoba się perspektywa ograniczenia praw obywatelskich, ale jest to raczej okazja do tego, by kryzys migracyjny w Polsce wykorzystać politycznie, a nie do tego by kurczowo trzymać się przy władzy. Dlaczego? Bo prezes PiS ciężko pracował przez całe wakacje by wykupić sobie niestabilną, ale jednak, większość.