Trzecia fala epidemii koronawirusa przyniosła w poprzednim tygodniu rekordowy przyrost nowych przypadków. Minister zdrowia Adam Niedzielski nie pozostawia złudzeń – jest gorzej, niż jesienią. Możliwe, że rządzący sięgną po godzinę policyjną i któryś stan nadzwyczajny. Tylko jak to zrobić w sposób sensowny i zgodny z prawem?
Rządzący rozważają nawet wprowadzenie godziny policyjnej. Musieliby sięgnąć po stan nadzwyczajny
Sytuacja epidemiologiczna w naszym kraju pozostawia wiele do życzenia. Polska akcja szczepień przebiega dobrze, zwłaszcza biorąc pod uwagę stały niedobór szczepionek. Rządzący w końcu rozważają masowe szczepienia niezależnie od wieku pacjentów. Tyle pozytywów. Problem w tym, że równocześnie trzecia fala koronawirusa w zeszłym tygodniu przynosiła rekord za rekordem, jeśli chodzi o przyrost nowych przypadków.
Nie da się ukryć, że niektóre decyzje władz mogły przynieść opłakane skutki. W szczególności warto by tu wskazać nietestowanie Polaków powracających z Wielkiej Brytanii, zbyt wolną reakcję na imprezowe ekscesy w górach i zbyt duże parcie na szybkie otwarcie szkół. Wydolność polskiej służby zdrowia wydaje się być w tym momencie krańcowa. Dlatego właśnie rządzący wprowadzili kolejny, wielkanocny lockdown – dłuższy niż dwa tygodnie, jeśli będzie źle. Co jednak, jeśli tego typu środki również okażą się niewystarczające? Zostaje godzina policyjna.
Przerabialiśmy już ten scenariusz – najpierw na początku epidemii, później w okresie noworocznym. Tyle tylko, że ograniczenia w poruszaniu się po kraju stoją w oczywistej sprzeczności z art. 52 Konstytucji. Przed Sylwestrem były nawet plany wprowadzenia godziny policyjnej, ale kwestia legalności takiego posunięcia przeważyły. Ostatecznie premier Mateusz Morawiecki tylko prosił Polaków o przestrzeganie obostrzeń, wiedząc że zmusić ich do tego za specjalnie wówczas nie mógł. Potrzebny do tego byłby stan nadzwyczajny.
Stan klęski żywiołowej to jedyny stan nadzwyczajny, który można by zastosować w przypadku niedającej się opanować epidemii
Warto podkreślić, że stan nadzwyczajny wprowadza się właśnie wtedy, gdy środki konstytucyjne są niewystarczające do opanowania szczególnego zagrożenia. Polska ustawa zasadnicza przewiduje trzy takie możliwości: stan wyjątkowy, stan wojenny, oraz stan klęski żywiołowej. Dla uproszczenia należałoby przyjąć, że pierwszy służy do opanowania wewnętrznego zagrożenia dla konstytucyjnego ustroju państwa. Stan wojenny wprowadza się, jak sama nazwa wskazuje, przy zagrożeniu zewnętrznym.
Wymykająca się spod kontroli epidemia wyczerpuje znamiona zaistnienia „katastrofy naturalnej”. W takiej sytuacji należałoby wprowadzić stan klęski żywiołowej. Zgodnie z art. 232 Konstytucji, ten konkretny stan nadzwyczajny wprowadza Rada Ministrów – na terenie całego kraju, lub jego określonej części. Trwa on 30 dni. Na jego przedłużenie musi wyrazić zgodę Sejm.
Kluczowym z punktu widzenia potrzeb związanych z epidemią koronawirusa jest art. 21 ustawy o stanie klęski żywiołowej. Przepis ten pozwala w trakcie jego obowiązywania wprowadzić kilka zakazów, które w normalnym wypadku byłyby bezprawnym zamachem na konstytucyjne prawa i wolności. Mowa między innymi o nakazie przebywania w określonych miejscach, zakazie przemieszczania się, oraz zakazie organizacji i uczestnictwa we wszelkiej maści zgromadzeniach.
Jakby tego było mało, art. 27 przewiduje automatyczne kary grzywny lub aresztu za złamanie konkretnych obostrzeń wprowadzonych w trakcie stanku klęski żywiołowej. Pozwala karać chociażby za niepoddanie się obowiązkowemu szczepieniu, czy niestosowanie „innych środków profilaktycznych”. Już teraz legalność obowiązku noszenia maseczki jest niekwestionowana. Stan nadzwyczajny pozwoliłby pójść w tej kwestii nieco dalej. Na liście wykroczeń znajdziemy także chociażby organizowanie strajków, czy niestosowanie się do wyżej wskazanych nakazów i zakazów.
Stan nadzwyczajny nigdy nie będzie środkiem, po który racjonalna władza sięgnie szybko i ochoczo
O ile stan klęski żywiołowej jest niewątpliwie najbardziej adekwatnym środkiem w trakcie epidemii, o tyle właściwa ustawa nie przewiduje wprost możliwości wprowadzenia godziny policyjnej. Takie przepisy znajdziemy za to w ustawie o stanie wyjątkowym – mowa o jej art. 18. Warto jednak pamiętać, że same ograniczenia obywatelskich praw i wolności w obydwu przypadkach się pokrywają.
Wprowadzenie stanu wyjątkowego byłoby absolutnie bezcelowe. Przede wszystkim, jak już wspomniano, jego sensem jest walka z wewnętrznymi zagrożeniami dla konstytucyjnego ustroju państwa. Pozwala na zastosowanie takich środków jak cenzura, czy internowanie obywateli. W trakcie epidemii koronawirusa takie środki byłyby po prostu bezużyteczne.
Z całą pewnością stanu klęski żywiołowej nie jest w stanie zastąpić trwający od dłuższego czasu stan epidemii. Pomimo różnorodnych legislacyjnych sztuczek ze strony rządzących, „pozakonstytucyjny stan nadzwyczajny” nie może naruszać praw i wolności obywateli zawartych w ustawie zasadniczej. Jeżeli więc rządzący rzeczywiście chcieliby wprowadzić na terenie całego kraju, czy poszczególnych województw, zakaz wychodzenia z domów, musieliby sięgnąć po stan klęski żywiołowej.
Ktoś mógłby zapytać: dlaczego właściwie dopiero teraz? Przede wszystkim: do tej pory sytuacja nie była aż tak zła – nawet w szczytowym okresie drugiej fali. Nie sposób również nie zauważyć, że wprowadzenie stanu nadzwyczajnego byłoby posunięciem dość niepopularnym i przywodzącym na myśl określone skojarzenia. Do tego dochodzi kwestia odszkodowań na podstawie ustawy o wyrównywaniu strat majątkowych.
Dla samych rządzących byłoby to poważne polityczne obciążenie. Nie należy się więc spodziewać, że zdecydują się na taki krok łatwo. Co, wbrew pozorom, wcale nie musi być w tym momencie dobrą wiadomością.