Copyright trolling w amerykańskim wydaniu – prawnicy wyłudzili 6 mln dolarów od piratów ściągających pornografię.
O prawie autorskim pisaliśmy na łamach Bezprawnika już dość sporo tekstów. Większość dotyczyła naszego rodzimego podwórka. Piratów u nas nie brakuje, copyrightowych trolli także, stąd co jakiś czas można przeczytać o ich akcjach. Tymaczasem w USA dwóch prawników wyłudziło 6 mln dolarów od piratów ściągających pornografię.
Copyright trolling to działanie osób fizycznych, instytucji i prawników, którzy postanowili z zastraszania ludzi uczynić sobie źródło dochodu. Nabywają oni prawa do wizerunku, produktu, reprezentowania właściciela lub osoby upoważnionej do zarządzania danym dziełem (film, książka, obraz, muzyka, etc.). Potem w sieciach torrent, serwisach wymiany plików, etc. wyszukują osoby, które go udostępniają, pobierają, sprzedają, zwracają się do policji o pomoc w uzyskaniu od operatorów numerów IP tychże osób, potem ich danych, w tym adresów. Mając to wszystko, rozpoczynają swoje dzieło, czyli wysyłkę pism, najczęściej przedsądowych wezwań do zapłaty określonej sumy, dzięki której odstąpią od wystąpienia do sądu o przyznanie odszkodowania w znacznie wyższej kwocie.
Copyright trolling porno
W Polsce najsłynniejsze akcje tego typu media przypisywały kancelariom Lex Superior, Intrum Justitia i MURAAL Kancelaria Prawna Magdalena Zielińska. Po ich akcjach w wielu domach pojawili się policjanci, którzy rekwirowali komputery piratów, ale także zupełnie nie wiedzących nic o sprawie osób.
Część ludzi jednak uległo, wystraszyło się, nie chciało mieć do czynienia z machiną prawną i zapłaciło żądaną w pismach kwotę. W wielu przypadkach prawnicy odradzali jakiekolwiek płacenie, a jeśli już przelewy zostały wykonane, sugerowali wstąpienie na drogę sądową z pozwem o wyłudzenie. Prawnicy współpracujący z redakcją także pomagali sporej grupie poszkodowanych.
W USA ostatnio głośno zrobiło się o copyright trollingu, gdyż przed sądem znaleźli się dwaj prawnicy Paul R. Hansmeier i John L. Steele, w ciągu kilku lat wyłudzili od ludzi, działając w sposób zbliżony do opisanego powyżej, aż 6 mln dolarów od osób, które nielegalnie ściągały z sieci pornografię. Perfidia ich działania objawia się jednak nie w sposobie zastraszania piratów pismami wzywającymi do zapłaty, ale tym, że to oni wpuszczali pornografię do sieci, by później dopaść ludzi ściągających dokładnie te pliki. Prawa do dystrybucji tych filmów nabywali, ale też sami zajmowali się ich produkcją.
W pismach wysyłanych do piratów znacznie zawyżali kwoty odszkodowań, które rzekomo może przyznać sąd – chodziło o 150 000 dolarów. Za odstąpienie od oskarżenia żądali 4 000 dolarów. Prawnikom postawiono aż 18 zarzutów. Oskarżono ich o oszustwa finansowe, pranie pieniędzy, a nawet spisek. Co ważne, sąd podkreślił, że do czasu, gdy nie udowodni się im winy, są oni według prawa uznawani za niewinnych.
Osoby, dla których copyright trolling jest sposobem na zarabianie pieniędzy, wyłudzaniem ich od zastraszonych internautów, nie mogą spać spokojnie i czuć się bezpiecznie. Mimo że według nich mają prawo do takich działań, to mogą się dość mocno zdziwić, gdy to oni znajdą się w sali sądowej po stronie dla oskarżonych.