Regularne podwyżki stóp procentowych przynoszą wymierne skutki. Coraz mniejsza zdolność kredytowa Polaków staje się faktem. Już spadła o połowę w porównaniu do zeszłego roku. A przewidywania mówią o tym, że już wkrótce ten spadek sięgnie nawet 70 procent. To oznacza kłopoty dla tych, którzy chcieli kupować mieszkanie. Ale tak właśnie próbuje się zbijać inflację.
Coraz mniejsza zdolność kredytowa
Coraz częściej w polskich rodzinach słychać pytanie: dlaczego bank nie chce udzielić kredytu? Niestety w ciągu ostatnich miesięcy zdolność kredytowa w naszym kraju zaczęła gwałtownie spadać. Kolejne podwyżki stóp procentowych, które spadają na nas z miesiąca na miesiąc, regularnie zwiększają grono osób niezdolnych do zaciągnięcia zobowiązania. Z wyliczeń Rzeczpospolitej wynika, że popyt na kredyty mieszkaniowe może już wkrótce spaść nawet o 70 procent. Wynika to zarówno z ostatniej dużej podwyżki stóp, jak i zapowiedzi szefa NBP, że będzie je podnosić tak długo aż nie zatrzymana zostanie inflacja.
Oczywiście spadek popytu na kredyty to zjawisko, które ma w dłuższej perspektywie spowodować ulgę dla naszych portfeli. Problem w tym, że dzieje się to w sposób nagły. Jeszcze w połowie 2021 roku Adam Glapiński wypowiadał się o sytuacji gospodarczej w samych superlatywach i wykluczał podnoszenie stóp. Nagle – co ważne, jeszcze przed inwazją Rosji na Ukrainę – zmienił zdanie i zaczęło się gaszenie pożaru benzyną. Ci, którzy zaciągnęli kredyty cierpią, a wielu z tych, którzy planowali zakup mieszkania, musi ten plan odłożyć na nieokreślone „później”. Tymczasem rozwiązania pomagające kredytobiorcom wciąż są na wczesnym etapie prac legislacyjnych. Polakom pozostają rady dla kredytobiorców prosto z serca PiSu, jak słynne słowa Marka Suskiego że „jak się bierze kredyt to się go spłaca”.
Kto winny?
Rzeczpospolita jednocześnie opublikowała wyniki sondażu na temat tego, kto jest winny zaistniałej sytuacji. W przypadku rosnących rat kredytów hipotecznych aż 31% respondentów wskazuje na Adama Glapińskiego. Niewiele mniej, bo prawie 29% wskazało rządzącą ekipę Prawa i Sprawiedliwości. Tylko 22% respondentów obwinia Putina, a zaledwie 6,6% Unię Europejską. W przypadku wzrostu cen szef NBP ma lepsze notowania (tylko 6,6% wskazuje jego jako winnego), ale z kolei PiS wskazywany jest przez aż 40,4% respondentów. Blisko 36% jako główną przyczynę wskazało wojnę w Ukrainie. Nie są to więc wyniki dobre ani dla PiS, ani dla coraz bardziej niepewnego swojej przyszłości prezesa Narodowego Banku Polskiego, który stara się o drugą kadencję.
Zostawmy jednak politykę na boku. Coraz mniejsza zdolność kredytowa oznacza przede wszystkim załamanie życiowych planów wielu z nas. Jaka jest bowiem alternatywa dla własnego mieszkania? Wynajem, którego ceny niestety wciąż są bardzo wysokie. Oczywiście dokonany tylko na prywatnym rynku, bo PiS kompletnie zawalił swój program Mieszkanie+, który mógł być w obecnych czasach jakimś rozwiązaniem ratunkowym. Oczywiście możliwy jest scenariusz, w którym ceny mieszkań spadną w 2022 roku na skutek spadku zainteresowań ich zakupem. Ale nie zadzieje się to szybko, szczególnie patrząc na to jak regularnie przez lata rosła rynkowa bańka. Szykują się trudne czasy i żadna „wiosna”, o jakiej mówił na ostatniej konferencji Glapiński, problemów Polaków szybko nie rozwiąże.
(zdjęcie pochodzi z twitterowego profilu Narodowego Banku Polskiego)