O tym punkcie zapalnym w relacjach z naszymi południowymi sąsiadami mówiło się już od jakiegoś czasu. Do tej pory można było mieć nadzieję, że sprawy nie zajdą aż tak daleko, a zestawienie Polska vs Czechy będzie mogło oznaczać co najwyżej często zdarzające się mecze na boisku piłkarskim lub hokejowym. Niestety, stało się inaczej – rząd Andreja Babisa podjął ostateczną decyzję o wytoczeniu powództwa. Czechy pozwą Polskę przed Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie przedłużenia koncesji na wydobycie węgla w przygranicznej kopalni Turów.
Zarzewiem konfliktu było przedłużenie przez polski rząd koncesji na wydobycie węgla brunatnego w kopalni do 2026 r., mimo wyraźnego oporu Pragi. Zdaniem strony czeskiej, Polska zezwalając na budowę kopalni, pominęła interesy Czechów i nie uwzględniła oceny oddziaływania na środowisko. To pierwszy w historii Unii Europejskiej przypadek skargi na państwo członkowskie, dotyczący kwestii środowiskowych.
Wydobycie w kopani Turów oznacza mniej wód pitnych za to więcej pyłu po drugiej stronie granicy
Bezpośrednim skutkiem działalności kopalni Turów ma być, zdaniem Czech, spadek poziomu wód gruntowych w przygranicznych rejonach Hradek i Frydlant. Osuszanie następuje przez lej depresji utworzony przez kopalnie, co ma poważnie zagrażać dostępowi do wody pitnej dla kilkunastu tysięcy mieszkańców Kraju Libereckiego. Spadek poziomu wód prowadzi również do osuwania gruntu. Nadto, funkcjonowaniu kopalni towarzyszy hałas i zanieczyszczenie powietrza szkodliwym pyłem. Poruszane są też kwestie ogólnej szkodliwości dla klimatu spalania paliw kopalnianych.
Po naszej stronie jest interes ekonomiczny. Zasoby kopalni Turów, według szacunków, umożliwiają wydobycie do 2044 r. O taki też czas trwania koncepcji starało się PGE (właściciel kopalni), ostatecznie uzyskując jedynie 6-letnie przedłużenie.
Czechy pozwą Polskę i zaczynają od prowadzenia 1:0
Nie pomogły próby ugodowego rozwiązania sporu. Czesi proponowali rozwiązania, które pozwoliłyby na uniknięcie sporu sądowego (m.in. budowa muru osłaniającego przed pyłem, wypłata odszkodowania za utratę wody), jednak nie zostały one przyjęte przez polski rząd jako zbyt kosztowne. Uprzedzając złożenie pozwu, Czesi złożyli pod koniec zeszłego roku skargę do Komisji Europejskiej, a ta w grudniu orzekła, że Polska niewłaściwie oceniła wpływ kopalni na środowisko i nie stosuje się do dyrektywy ws. oceny oddziaływania na środowisko (2011/92/UE), a ponadto łamie zasadę lojalnej współpracy między państwami członkowskimi z Traktatu o Unii Europejskiej. Komisja nie potwierdziła natomiast czeskich zarzutów dotyczących naruszenie 2 innych dyrektyw (strategicznej oceny oddziaływania na środowisko oraz ramowej dyrektywy wodnej). Mimo wszystko, Czesi przystępują do rozdania z mocnymi kartami.
Jak poinformowało czeskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, do złożenia pozwu ma dojść na przełomie lutego i marca. Pozew zawierać będzie wniosek o zabezpieczenie w postaci nakazu przerwania wydobycia w kopalni, który może zostać rozpoznany nawet w ciągu kilku tygodni. Pozostaje pytanie, czy coraz większa krytyka wystosowywana pod naszym adresem przez kraje unijne, która jak widać przeradza się już w pozwy sądowe, nie oznacza, że szybciej nastąpi definitywny koniec polskiego górnictwa.