Czesi mają nowy plan na walkę z uzależnieniami. I chcą do niego przekonać całą Unię Europejską

Zagranica Zdrowie Dołącz do dyskusji
Czesi mają nowy plan na walkę z uzależnieniami. I chcą do niego przekonać całą Unię Europejską

Podczas gdy w Polsce walka z uzależnieniami ogranicza się de facto do garstki nieskoordynowanych działań, które w dodatku nie przynoszą nam zbyt dobrych rezultatów, Czesi ogłosili właśnie kompleksowy plan walki z nałogami. A tamtejszy rząd zapowiada jego aktywną promocję w Unii Europejskiej.

Zanim o Czechach – słowo o nałogach Polaków

Polska walka z uzależnieniami nie przynosi najlepszych rezultatów. Można powiedzieć, że najlepsze lata i czas sukcesów mamy już za sobą:

Daliśmy radę jako społeczeństwo, jako Ministerstwo Zdrowia, wyjść z narkomanii. Po latach nie widzimy już tego problemu na ulicach. A do dzisiaj nie istnieje u nas żadna strategia wyjścia z nikotynizmu. Mamy niedawno utworzone Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom. W statucie tej instytucji jest mowa o alkoholizmie, o narkomanii, o hazardzie… A o nikotynizmie nie ma żadnego słowa. Dlatego apeluję do Pana Ministra, żeby zwrócił na to uwagę – tak do Waldemara Kraski, sekretarza stanu w Ministerstwie Zdrowie, zaapelował prof. dr hab. n. med. Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej w latach 2018-2022, podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.

O tym, że „dobrze już było”, mówią ostatnie statystyki Polskiej Akademii Nauk. Jak wynika z jeszcze ciepłego raportu naukowców PAN na temat palenia, zrealizowanego w ramach projektu „Polskie Zdrowie 2.0.”, odsetek palaczy wzrósł u nas do 29 proc., a jeszcze niedawno (2 lata temu) wynosił 26 proc. Po papierosa sięga u nas ponad 8 milionów osób.

Z kolei z danych nieistniejącej już PARPA (Polskiej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych), po której kompetencje przejęło wspomniane już Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom, w 2021 r. zanotowano u nas najwyższe od pierwszej połowy lat ‘90. spożycie alkoholi mocnych, przy jednoczesnym najniższym spożyciu piwa od ponad 10 lat.

Fatalną kondycję polskiego zdrowia potwierdzają też dane GUS. Średnie roczne spożycie napojów alkoholowych na 1 mieszkańca, w przeliczeniu na 100-procentowy alkohol, wzrosło w 2021 r. do 9,7 litra. W przypadku papierosów natomiast – w ubiegłym roku sprzedano ich nad Wisłą 49,6 mld sztuk. To rekord od ostatnich 8 lat. Odkąd rządzi PiS, czyli licząc od 2015 r., sprzedaż papierosów wzrosła u nas łącznie o 20%.

Szwecja wyznaczyła kierunek

Z problemem różnorakich uzależnień borykają się też oczywiście inne kraje UE. Opisywany przez nas niedawno przykład Szwecji pokazuje, że przy doborze odpowiednich metod można osiągnąć doskonałe wyniki. Ba, najlepsze w całej Europie. Przypomnijmy – podczas gdy w UE papierosy (według ostatniego Eurobarometru) pali 25 proc., to w Szwecji ten odsetek dzisiaj sięga 5,6 proc. Szwedzi doszli do takiego wyniku dzięki stosowaniu redukcji szkód spowodowanych paleniem papierosów i wspieraniu produktów alternatywnych dla papierosów. A WHO ma dzisiaj z tymi produktami problem.

Według prof. Karla-Olova Fagerströma, szwedzkiego lekarza specjalizującego się w leczeniu uzależnień, powodem oporu WHO wobec produktów zastępczych do papierosów jest dogmatyczne stanowisko Organizacji. A konkretnie – agenda Ramowej Konwencji o Ograniczeniu Użycia Tytoniu (FCTC) oraz Konferencja Stron Sygnatariuszy COP, które chcą zrównać wszystkie produkty tytoniowe i nikotynowe, mimo że badania naukowe dowiodły już, że tzw. produkty bezdymne są mniej szkodliwe niż papierosy:

Wydajemy miliardy na kampanie antynikotynowe, które nie przynoszą żadnych efektów, a na promocję produktów zastępczych nie wydajemy złamanego grosza.

Warto dodać, że prof. Fagerström jest autorem używanego do dzisiaj przez lekarzy na całym świecie kwestionariusza badającego stopień uzależnienia od nikotyny. Jest też jednym z twórców tzw. nikotynowej terapii zastępczej dla palaczy – w 1999 r. WHO przyznała mu nawet medal za wkład w globalną walkę z paleniem.

Czechy będą walczyć z uzależnieniami. Powstał nowy plan

Najwyraźniej z tego samego założenia, co Szwedzi, wyszli teraz również Czesi. Tamtejszy rząd przyjął właśnie nowy Plan Walki z Uzależnieniami na lata 2023-2025.

Głównym filarem czeskiego planu, wyrażonym zresztą już w jego tytule, jest minimalizacja ryzyka zdrowotnego w czeskiej populacji. Plan zakłada nie tylko walkę z papierosami – w Czechach, tak samo jak u nas, to najpowszechniejsze uzależnienie – ale też z alkoholem, substancjami psychoaktywnymi, hazardem czy uzależnieniem cyfrowym.

Z jednej strony strategia Czech zakłada przeciwdziałanie uzależnieniom i stosowanie tzw. medycyny prewencyjnej. Z drugiej stawia na ograniczenie społecznych skutków nałogów, czyli na redukcję szkód. W przypadku papierosów, Czesi stawiają na terapie substytucyjne. Będą zachęcać i promować wśród palaczy przechodzenie na produkty mniej szkodliwe od papierosów: e-papierosy, podgrzewacze tytoniu, woreczki z nikotyną itp.

Co ciekawe, plan Czech na walkę z uzależnieniami ma też polski pierwiastek w osobie prof. Andrzeja Fala. Jak mówił podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego,

Miałem przyjemność brać udział w przygotowywaniu tego planu jako zagraniczny ekspert Ministerstwa Zdrowia Czech. Czesi stawiają na prewencję ryzyka i ograniczenie szkodliwości. Nie odwracają się tyłem od tych, którzy już są uzależnieni i którzy nie chcą, nie potrafią czy nie mogą zerwać z nałogiem. Tam mówi się jasno o redukcji szkód, spowodowanych np. paleniem papierosów. A my musimy zacząć to robić. Problemem u nas jest to, że edukacja w zakresie profilaktyki musi trwać dłużej, niż jedną kadencję sejmu i rządu.

Pragmatyczne podejście Czechów do nałogów najlepiej odzwierciedla to, że chcą znaleźć złoty środek między prohibicją i całkowitym zakazem, a w pełni wolnym rynkiem, który rządzi się swoimi prawami. Jak można zresztą przeczytać w planie czeskiego rządu:

Adresując problem uzależnień, będziemy realizować politykę opartą na naukowo udowodnionym i zrównoważonym podejściu zapobiegania ryzyku oraz ograniczania szkód, zapewniając odpowiednie finansowanie zarówno programów profilaktycznych, jak i usług oraz regulację substancji uzależniających w sposób odzwierciedlający poziom ich szkodliwości.

Większe ryzyko = większy podatek

Metoda harm reduction, czyli redukcji szkód, została zastosowana również we wspomnianej wcześniej Szwecji. Papierosy zastąpił tam snus, czyli bezdymny tytoń w formie torebki, którą wkłada się pod wargę. Zyskał ogromną popularność m.in. ze względu na uwarunkowania historyczne i kulturowe. W innych krajach „wygrały” inne alternatywy dla papierosów (w Wielkiej Brytanii e-papierosy, a w Japonii – podgrzewacze tytoniu).

Nie dziwi zatem, że Czesi postanowili podążyć tą samą drogą. Nie zapominając też o tym, że na nasze zdrowie wpływ mają przede wszystkim… ceny. Dlatego Czesi chcą, żeby to, co szkodzi społeczeństwu najbardziej – było opodatkowane najwyżej. A to, co szkodzi mniej – miało odpowiednio niższy podatek. Jak można przeczytać w czeskim planie,

Konieczne jest zaproponowanie ram legislacyjnych faworyzujących alternatywy o niższym ryzyku dla tytoniu, nikotyny czy produktów pokrewnych, aby w ten sposób ograniczyć rozpowszechnienie palenia papierosów i wyrobów tytoniowych do palenia, a przez to zminimalizować wpływ palenia na zdrowie ludności w Republice Czeskiej.

Czesi nie ukrywają, że przy układaniu swojego nowego Planu Walki z Uzależnieniami inspirowali się działaniami podejmowanymi przez inne państwa. Jak twierdzi Jindřich Vobořil, Koordynator Krajowy ds. Polityki Uzależnień Republiki Czeskiej, twarde zakazy się tutaj nie sprawdziły:

Przez lata koncentrowaliśmy się na polityce zakazywania, niezależnie od tego, czy był to tytoń, alkohol czy narkotyki. To podejście się nie sprawdziło. Fakty i dane, którymi dysponujemy, pokazują, że racjonalna polityka opiera się na minimalizacji ryzyk zdrowotnych. Mamy już dane z państw takich, jak Szwecja czy Wielka Brytania, w których promowanie alternatyw dla tradycyjnych papierosów pozwoliło znacząco zmniejszyć statystyki przedwczesnych zgonów i chorób układu krążenia czy płuc, co wpływa też na system opieki zdrowotnej i wiąże się z niższymi kosztami społecznymi.

Polityka harm reduction może być zatem stosowana z powodzeniem nie tylko w przypadku papierosów, ale też alkoholu czy narkotyków. Ta metoda nie zakłada wyeliminowania problemu w stu procentach (co wydaje się praktycznie nieosiągalne), ale – zminimalizowanie kosztów leczenia i strat dla gospodarki. W Czechach, jak szacuje tamtejszy rząd, same straty spowodowane paleniem papierosów około 33,3 mld złotych. Z kolei w Polsce, według wspomnianego raportu PAN, straty sięgają 57 mld. Tylko że już nie złotych, ale dolarów.

Europa posłucha Czechów? A może Brytyjczyków?

Co ciekawe, plany Czechów nie ograniczają się wyłącznie do własnego kraju. Czeski rząd zobowiązał się również do promowania swojej nowej strategii walki z uzależnieniami w UE. Promocja ta będzie mieć związek m.in. z nadchodzącą rewizją unijnej dyrektywy akcyzowej i tytoniowej.

Zdaniem czeskiego rządu Unia powinna zacząć rozważać odgórne wdrożenie koncepcji ograniczania ryzyka, jeśli faktycznie zależy jej na zmniejszeniu liczby palaczy i zminimalizowaniu społecznych skutków palenia.

Zresztą, także Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) w świętującej w tym roku swoje 20-lecie Konwencji Ramowej o Ograniczeniu Użycia Tytoniu (FCTC) jasno wyraża przekonanie, że ograniczenie szkodliwości wyrobów tytoniowych jest kierunkiem pożądanym i właściwym. Kiedy jednak kraje takie jak Szwecja czy Wielka Brytania idą drogą redukcji szkód i realizują postulat WHO w praktyce, Organizacja kręci nosem na ich sukcesy w walce z papierosami.

Rewizja wspomnianych dyrektyw wydaje się zatem idealnym momentem na promowanie hard reduction. Na ten moment nie wiadomo jednak, czy Czesi zdołają przekonać inne kraje UE – w tym choćby Polskę – do zalet polityki ograniczania szkód. Dlatego w kolejce ustawiają się już Brytyjczycy.

Posłowie brytyjskiego parlamentu, Andrew Lewer oraz Mary Glindon, zaapelowali do brytyjskiego rządu, aby to Wielka Brytania, bazując na swoim sukcesie w walce z papierosami, stała się rzecznikiem redukcji szkód na międzynarodowym forum zdrowia publicznego. Jak piszą brytyjscy parlamentarzyści,

Musimy bronić zdrowia publicznego naszego społeczeństwa przed tymi, którzy mogą próbować zmusić Wielką Brytanię do obrania innego, naszym zdaniem bardziej szkodliwego kursu. W listopadzie w Panamie Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zorganizuje dziesiątą konferencję stron Ramowej Konwencji o Ograniczeniu Użycia Tytoniu (FCTC) – COP10. W kręgach zdrowia publicznego nie jest żadną tajemnicą, że WHO jest zaciekle przeciwna e-papierosom, mimo dostępności wielu dowodów naukowych. Wielka Brytania jest dzisiaj największym darczyńcą finansowym FCTC. Licząc od pierwszej konferencji COP w 2006 r., nie byliśmy jednak w stanie wpłynąć na WHO ani przekonać innych państw, które w tych konferencjach uczestniczą, że przejście na e-papierosy może pomóc miliardowi palaczy na świecie przestać palić papierosy. Wiemy, że to podejście działa i wiemy, że musimy je wspierać. Jeśli jednak WHO i COP10 będą zdeterminowane, aby pójść w kierunku, który nie leży w naszym interesie narodowym – pomimo wszystkich dowodów naukowych – to musimy poważnie zastanowić się nad tym, czy właściwe jest dalsze ich opłacanie z pieniędzy brytyjskich podatników.