Pismo, które klient wysłał do sieci handlowej i do instytucji nadzorczych, brzmi jak mieszanina prawniczego żargonu i emocjonalnego manifestu. Ale wbrew pozorom dotyka realnego problemu: gdzie zaczyna się, a gdzie kończy umowa sprzedaży i jak interpretować lokalne przepisy ograniczające handel alkoholem.
"Umowę zawarłem przy koszyku"
Autor listu twierdzi, że umowa sprzedaży została zawarta w momencie, gdy o 21:30 włożył alkohol do koszyka. Skoro sklep działał do 23:30, to - jego zdaniem - nie miał prawa blokować płatności przy kasie. Klient powołuje się na Kodeks cywilny, ustawę o prawach konsumenta, a nawet na swobodę przepływu towarów z Traktatu o funkcjonowaniu UE. Według niego lokalna uchwała Rady Miejskiej w Słupsku nie może ograniczać „podstawowych praw obywatela UE” i nie ma mocy, by zmienić ustawowe reguły sprzedaży.
W jego narracji cała odpowiedzialność spada na Biedronkę: skoro miasto zakazało sprzedaży alkoholu po 22:00, to sklep powinien był tak zorganizować ekspozycję i kasy, aby konsument nie był wprowadzany w błąd.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Co mówi prawo?
Tutaj trzeba zejść na ziemię. W polskim systemie prawnym nie jest tak, że włożenie towaru do koszyka oznacza zawarcie umowy sprzedaży. To dopiero oferta zakupu – klient składa propozycję, którą sklep może przyjąć albo odrzucić przy kasie. Momentem zawarcia umowy jest dopiero zgodne oświadczenie woli obu stron, czyli zazwyczaj „piknięcie” kasjera i finalizacja transakcji.
Z tego powodu sądy w Polsce od lat konsekwentnie uznają, że sklep ma prawo odmówić sprzedaży – np. gdy towar jest wadliwy, gdy brakuje go na stanie, albo gdy zachodzą przepisy szczególne. A takie właśnie wprowadzają uchwały rad gminnych ograniczające handel alkoholem w godzinach nocnych.
Podstawa prawna to ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Zgodnie z nią rada gminy może ustalić, w jakich godzinach sprzedaż alkoholu jest zabroniona. Takie przepisy obowiązują w wielu polskich miastach – od Warszawy, przez Kraków, aż po Słupsk. I są w pełni legalne, bo ustawodawca przyznał samorządom takie kompetencje.
A co z unijną swobodą przepływu towarów?
Tutaj argument klienta ze Słupska również się sypie. Swoboda przepływu towarów w UE dotyczy zakazu wprowadzania barier handlowych między państwami członkowskimi. Nie ma nic wspólnego z lokalnymi godzinami sprzedaży alkoholu. To, że sklep w Polsce nie może sprzedać wódki o 22:05, nie narusza reguł wspólnego rynku.
Czy klient ma w ogóle rację?
Można mu przyznać jedno – z punktu widzenia konsumenta sytuacja faktycznie jest frustrująca. Sklep jest czynny do 23:30, półki uginają się od alkoholu, klient wrzuca piwo do koszyka przed 22:00, a mimo to przy kasie spotyka go odmowa. Problem leży w organizacji: niektóre sieci zamykają specjalne działy z alkoholem punktualnie o 22:00, inne wywieszają jasne komunikaty, że sprzedaż kończy się o określonej godzinie. Biedronka – jak widać – woli blokować transakcje na kasie, co budzi wrażenie chaosu i arbitralności.
Ale od strony prawnej nie ma wątpliwości: sklep działa zgodnie z uchwałą rady miejskiej i ustawą. Konsument nie ma tu pola do wygranej przed UOKiK czy Inspekcją Handlową.
Lekcja dla sieci handlowych
Choć argumentacja klienta brzmi jakby jednak udało się gdzieś kupić alkohol, to sieci handlowe powinny wyciągnąć wnioski. Jeżeli sklep jest otwarty do 23:30, a alkohol sprzedaje się tylko do 22:00, trzeba to jasno komunikować. Transparentne oznaczenia przy wejściu, komunikaty głosowe w sklepie czy blokada samego działu z alkoholem ograniczyłyby takie sytuacje.
Oryginalny list do Jeronimo Martins (właściciela Biedronki), który konsument ze Słupska zdecydował się udostępnić naszej redakcji.
Szanowni Państwo