Powiedzieć, że demografia Polski zmierza w złym kierunku, to jak nic nie powiedzieć. Dane GUS pokazują, że w ostatnich 12 miesiącach w naszym kraju urodziło się najmniej dzieci od II Wojny Światowej. W tym samym okresie urodziło się o 170 tys. mniej osób, niż zmarło. Wnioski? Obecna polityka prorodzinna rządu nie działa.
W ciągu ostatnich 12 miesięcy wymarło miasto wielkości Olsztyna
Na nic wzmacnianie roli rodziny, na nic sypanie pieniędzmi w elektorat, na nic zakazywanie aborcji i promowanie konserwatywnego wzorca. Nie pomagają nawet pozytywne zmiany rzeczywiście zmierzające do ułatwienia młodym rodzicom godzenia kariery z posiadaniem potomstwa. Polska demografia cały czas szoruje dno. Wynika to jasno z danych GUS, które zestawił na swoim profilu na Twitterze Rafał Mundry.
GUS:
We wrześniu urodziło się 26,6 tys. dzieci (29,8 tys. rok temu)
Zmarło 34,4 tys. osób (34 tys. rok temu)W minionych 12 mc urodziło się 314,8 tys dzieci Najmniej od IIWŚ⚠️
Zmarło 485,6 tysW ciągu ostatnich 12 m-cy o 170 tys. więcej osób zmarło niż się urodziło
Kryzys trwa pic.twitter.com/I9pFpelRXr
— Rafał Mundry (@RafalMundry) October 25, 2022
Najważniejsza konkluzja jest taka, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy urodziło się o 170 tys. mniej osób, niż zmarło. To tak, jakby w ciągu roku z mapy naszego kraju wyparował Olsztyn albo Bytom. Jakby tego było mało, w omawianym okresie urodziło się raptem 314,8 tys. dzieci. Mamy do czynienia z najsłabszym wynikiem od II Wojny Światowej. W przypadku zgonów sytuacja jest nieco lepsza niż w szczytowym okresie epidemii koronawirusa. Wciąż jednak liczba zgonów pozostaje dużo wyższa niż pod koniec 2020 r.
Wnioski z powyższego zestawienia nasuwają się same. Zapaść demograficzna w Polsce nie tylko pozostaje faktem, ale cały czas się pogłębia. Gdyby nie uchodźcy z Ukrainy, to populacja naszego kraju spadłaby już poniżej poziomu 38 milionów. Mieszkańcy naszego kraju jakoś nie chcą mieć w nim dzieci, pomimo deklarowanego od lat podporządkowania polityki państwa dzietności i rodzinie.
Równocześnie mamy drugi problem w postaci nadmiarowych zgonów. Ten ma prawdopodobnie bezpośredni związek z odcięciem dużej części Polaków od normalnej opieki zdrowotnej z powodu przestawienia wysiłków na diagnozowanie i leczenie covid-19.
Powtórzmy to raz jeszcze: 500 Plus nie działa, nie przyniosło żadnych trwałych skutków demograficznych
O ile wysoką liczbę zgonów łatwo wyjaśnić, o tyle systematyczny spadek liczby urodzeń to bardzo interesujący przypadek. Dlaczego tak się dzieje? Z całą pewnością mamy do czynienia z wypadkową kilku różnych czynników. Na niektóre państwo ma bardzo ograniczony wpływ. W przypadku innych rządzący robią, co tylko mogą, by dodatkowo pogorszyć sytuację.
Sytuacja ekonomiczna Polski jest w tym momencie nieciekawa. Mamy do czynienia z galopującą inflacją, wielce prawdopodobną recesją i brutalną wojną tuż za naszymi granicami. Kryzysy i wstrząsy negatywnie wpływają na stabilność finansową gospodarstw domowych. To z kolei może oddalać decyzję o posiadaniu potomstwa. Zwłaszcza w sytuacji, gdy własne mieszkanie pozostaje w dużej mierze luksusem, a pracodawcy patrzą wilkiem na pracowników, którzy mogliby chcieć czmychnąć na urlop rodzicielski.
Rządzący dość chętnie eksponują czynnik kulturowy, nad którym rzeczywiście warto się pochylić. Z niedawnego badania CBOS wynika, że aż 21 proc. młodych ludzi w wieku 18-24 lat w ogóle nie chce mieć dzieci. Dzieje się tak pomimo wspomnianych już rządowych zachęt, takich jak program Rodzina 500 Plus, 300 Plus, bonów turystycznych, rodzinnych kapitałów opiekuńczych, 1000 Plus. Listę można by właściwie ciągnąć w nieskończoność. Wniosek nasuwa się sam: tak uprawiana polityka prorodzinna po prostu nie działa.
Demografia Polski sypie się w momencie, gdy rząd wynosi rodzinę i dzieci na wszystkie możliwe sztandary
Środowiska konserwatywne myślą sobie, że im bardziej forsują „tradycyjne wartości”, to znaczy: wyznawaną przez siebie ideologię, tym bardziej demografia Polski powinna się poprawiać. W rzeczywistości może być dokładnie na odwrót. Niesławny wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji embriopatologicznej tylko przyspieszył negatywne trendy, jeśli chodzi o liczbę urodzin. Nie powinno to dziwić nikogo, kto nie jest zaczadzony własną ideologią. Jakiego innego rezultatu należało się spodziewać po odebraniu potencjalnym matkom gwarancji, że nie zostaną zmuszone do rodzenia martwych lub ciężko i nieodwracalnie uszkodzonych płodów?
Kolejny przykład to likwidacja państwowej refundacji zabiegów in vitro. Pomyślałby kto, że rząd Zjednoczonej Prawicy chce, żeby rodziło się więcej dzieci. Jednak ze względów ideologicznych uderzył w skuteczną metodę radzenia sobie z problemami z niepłodnością. Religijnie poprawne alternatywy w postaci promowania naprotechnologii przyniosły dość homeopatyczne rezultaty.
O kwestiach kulturowych i świadczeniach pieniężnych warto wspominać dlatego, że rządzący marnują czas, skupiając się na tych kwestiach. Dodatkowo marnują pieniądze podatników i tym samym potencjał rozwoju naszego państwa w innych obszarach. Na ironię zakrawa to, że rzekomo najbardziej prorodzinny rząd w najnowszej historii Polski jest zarazem tym rządem, za którego Polska wyludnia się w coraz szybszym tempie. W tej sytuacji rozsądek nakazywałby wyciągnąć wnioski i dokonać korektę kursu. Pod warunkiem, że demografia Polski rzeczywiście naszą władzę jakkolwiek interesuje. Być może to tylko poza?