– Diesle w Polsce są stare i jeszcze wiele lat będą emitować szkodliwe substancje – wynika z analizy brukselskiego think tanku. Okazuje się, że sprowadzane do nas diesle nie spełniają nawet normy Euro 5. Europejczycy pozbywają się „trucicieli”, niestety naszym kosztem. Tyle że sami jesteśmy sobie winni.
W zeszłym roku trafiło do nas mniej więcej 350 tys. samochodów z silnikami diesla – wynika z analiz prestiżowego think tanku Transport & Environment. To może jeszcze tak bardzo zaskakujące nie jest. Okazuje się jednak, że diesle w Polsce są w większości starsze niż 7 lat i nie spełniają podstawowych norm. Jeśli bowiem zostały wyprodukowane przed rokiem 2011, to nie muszą spełniać Euro 5. Ten przepis nakazywał wyposażenie silnika w filtr cząstek stałych, znany jako DPF. A takich aut sprzed 2011 sprowadzamy najwięcej, aż 75 proc.
Diesle w Polsce. Oszczędność, która się nie opłaca
O tym już pisaliśmy – mieszkańcy zachodnich krajów pozbywają się diesli, bo u nich jest coraz więcej ograniczeń. Przeciętny Niemiec z dużego miasta jeszcze może się dieslem oczywiście poruszać po większości ulic. Ale trend jest oczywisty – miasta robią wiele, by uprzykrzyć życie właścicielowi starego diesla. Taki Niemiec chwyta więc okazje i sprzedaje diesla Polakowi. Pewnie więc pieniądze mają tu znaczenie, ale nie warto zapominać też o zdrowiu. Stare diesle bez DPF bardzo źle wpływają na nasz klimat, i tak targany smogiem i podobnymi problemami. Niemcy o tym wiedzą, ale czy wiemy to my?
To zresztą też podkreśla thnik tank Transport & Environment w swoim raporcie. – Auta wysokoprężne sprzed 2011 r. emitują średnio 12,5 raza (!) więcej trujących tlenków azotu i rakotwórczych cząstek drobnego pyłu niż samochody spełniające najnowszą normę Euro 6 – informują nas autorzy raportu T&E. A ile takich „zdrowszych” aut, spełniających Euro 6 trafiło w 2017 do Polski? Okazuje się, ze naprawdę niewiele – w 2017 r. raptem 13 tys.
Wysokie emisje tlenku azotu z importowanych używanych diesli będą się utrzymywać na bardzo wysokim poziomie przez kolejne 10 czy 15 lat – przestrzegają dodatkowo Polaków autorzy opracowania.
Owszem, stare diesle w Polsce są znacznie tańsze niż nowe, bardziej ekologiczne auta. Ale to jedna z tych oszczędności, za które przyjdzie nam kiedyś naprawdę słono zapłacić. Wygląda jednak na to, że wielu polskich konsumentów to niespecjalnie interesuje – jak stary Golf z trującym dieslem jest parę tysięcy tańszy, to trzeba brać od Niemca jak najszybciej. Może więc czas, by to rząd się wziął za ten problem? Tyle przecież przekonywał, że ekologia jest bliska jego sercu. Jak na razie jednak słyszeliśmy głównie bajki, że staniemy się potęgą aut elektrycznych. A w tym czasie stajemy się potęgą w przyjmowaniu samochodów, których na Zachodzie każdy chce się pozbyć.