76 dni temu wszystko stało się jasne – Donald Trump wraca do Białego Domu. Po wydarzeniach sprzed 4 lat na Kapitolu mało kto w to wierzył. Gwoździem do trumny wydawały się nałożone bany na mediach społecznościowych. Trump został z nich wymazany – Facebook, Instagram, Twitter. Teraz powraca, a amerykański świat technologiczny wie, że nie ma wyjścia – musi z nim współpracować od pierwszej chwili prezydentury.
Trump wspiera TikToka, ale na jak długo?
Jeszcze w piątek 170 mln użytkowników zostało odciętych od TikToka. Wszystko wydarzyło się w związku z uznaniem przez Sąd Najwyższy zgodności z konstytucją ustawy, która pośrednio nakazywała sprzedaż TikToka amerykańskiemu podmiotowi. Sama aplikacja od samego początku informowała użytkowników, że liczy na współpracę z Donaldem Trumpem – komunikat do użytkowników:
Mamy szczęście, że prezydent Trump zadeklarował, iż będzie z nami współpracował nad rozwiązaniem umożliwiającym przywrócenie TikToka po objęciu przez niego urzędu. Prosimy o śledzenie dalszych informacji!
https://x.com/MikolajVonskyT/status/1880863897969906058/
Kilkanaście godzin później TikTok wznowił działalność – jak się okazuje, dzięki Donaldowi Trumpowi. Nie dziwi zatem zapowiedź obecności CEO TikToka na inauguracji. TikTok nie ma wyjścia – jeśli podpadnie Trumpowi, będzie mieć poważny problem. I to niezależnie od tego, jakie zasługi miał wcześniej dla Donalda Trumpa. To jedna z platform, na których kandydat Republikanów mógł prowadzić swoją kampanię wyborczą, docierając tym samym do młodych wyborców. Co lepsze, sam w trakcie pierwszej kadencji nawoływał do zbanowania TikToka. Jak postąpi tym razem? Myślę, że pełną odpowiedź poznamy dopiero za 4 lata, gdy druga kadencja Trumpa będzie odchodzić w przeszłość.
https://twitter.com/SzymonMachalic1/status/1881058768689262666/
Trump u władzy, więc Facebook zmienia się nie do poznania
Relacje Donald Trumpa z Metą jeszcze kilka lat temu były delikatnie mówiąc, niezbyt dobre. W 2016 roku Facebook uruchomił program fact-checkingowy, który miał za zadanie walczyć z dezinformacją. Już w trakcie pierwszej kadencji pojawiały się zarzuty, że Meta niekorzystnie wpływa na treści publikowane przez amerykańską prawicę. Swoboda wypowiedzi na portalach należących do Meta cały czas malała, pojawiały się nawet automatyczne filtry, których decyzje często były niezrozumiałe i niesprawiedliwe.
W sierpniu zeszłego roku Zuckerberg przyznał, że Meta była naciskana przez administrację Joe Bidena, aby cenzurować rozmaite treści. Wśród nich tematy związane z pandemią COVID-19, ale także o korupcji w rodzinie Bidenów, czy o synie prezydenta – Hunterze. FBI miało wtedy sugerować, że informacje tego typu to rosyjska dezinformacja. Nikt jednak tego nie udowodnił. Zeznania Zuckerberga można było odczytać jako chęć zmiany kursu, w którym podążała Meta. Zuckerberg już wtedy czuł, że Trump powróci do władzy? Całkiem możliwe.
Teraz wyraźnie widać, że próbuje odbudować dobre relacje z Trumpem i środowiskiem republikańskim. Ostatnio ogłosił, że Meta rezygnuje z usług fact-checkerów i przejdzie na model dobrze znany z X (ex-Twitter). To użytkownicy będą odpowiedzialni za fact-checking. CEO Meta przekazał na fundusz inauguracyjny milion dolarów. To jednak nie wszystko, ponieważ ma być także gospodarzem wieczornego bankietu z okazji inauguracji. Naprawa relacji idzie pełną parą.
Elon Musk – szara eminencja Trumpa?
Najbogatszy człowiek świata. Właściciel X, Tesli i SpaceX. Ostatnio krążyły nawet plotki, że może przejąć TikToka. Jego poparcie dla Trumpa było na pewno ryzykiem – jak odnalazłby się w Ameryce rządzonych przez Demokratów, z którymi ostatnio tak zaciekle walczył? Nie ma co gdybać, jest tylko zwycięski Elon, który ma teraz wpływ na kształtowanie się polityki USA. Opłacało się.
Jego nie może zabraknąć na inauguracji. W końcu ma być częścią administracji nowego prezydenta. Będzie twarzą DOGE, czyli Departament Efektywności Rządowej. Ma za zadanie przygotować plan na walkę z biurokracją, długiem publicznym. Trudno jest określić, czy rzeczy, które zapowiadano, faktycznie zostaną zrobione. Z perspektywy świata lepiej byłoby jednak, gdyby administracja Trumpa zajęła się walką z biurokracją, niż kupowaniem Grenlandii. Pozytywne wyniki reform mogłyby stanowić inspirację dla świata.
W szczególności mam tu na myśli Europę, która z biurokracją walczyć nie zamierza i wygodnie jest jej tonąć w papierach. Czołowi europejscy politycy jednak już dali znać, że nie są zbyt przychylni Muskowi. Można to zrozumieć, w końcu Musk już zdążył zachwycać się antyestablishmentowymi partiami politycznymi – np. Reform UK w Wielkiej Brytanii, czy AfD w Niemczech. Mam nadzieję, że europejscy politycy nie będą robić wszystkiego odwrotnie, byleby tylko podkreślić, jak bardzo się z nim nie zgadzają. Co najważniejsze – cenzura to nie rozwiązanie.
Kto jeszcze?
Obecny na inauguracji ma być również Sam Altman, CEO OpenAI, czyli twórców ChatGPT. Dynamiczny rozwój sztucznej inteligencji to symbol lat 20. XXI wieku. Jeśli Stany Zjednoczone chcą utrzymać rolę światowego hegemona, muszą wygrać i ten wyścig. Wiedzą o tym amerykańscy politycy, wie o tym branża technologiczna. Obecność Sama Altmana nikogo zatem nie powinna dziwić. Chiny są poważnym graczem. Ostatnio światło dzienne ujrzał model DeepSeek V3, którego wyniki przy niższych kosztach są porównywalne z ChatGPT 4o czy Claude 3.5 Sonnet. Ameryka nie może przegrać – rząd i firmy będą współpracować.
Zjawi się również Sundar Pichai, czyli CEO Alphabet – spółki-matki Google. Kolejny dowód na to, że korporacje zmieniają swój kurs – cztery lata temu Google podejmował środki uderzające bezpośrednio w prezydenta Trumpa. Firma przekazała najwięcej środków na inaugurację w historii – milion dolarów. Osiem i cztery lata temu było to dwa razy mniej.
W inauguracji ma uczestniczyć Tim Cook, czyli CEO Apple – najdroższej firmy świata. Milion dolarów przelał Microsoft – trzecia najdroższa firma świata. Pojawi się także Jeff Bezos, czyli CEO Amazona. Na inauguracji Donalda Trumpa ma być obecna śmietanka technologicznego świata – tych, którzy sprawiają, że Stany Zjednoczone od dziesiątek lat dzierżą tytuł światowego hegemona. Jeśli ich współpraca będzie się układać, nic nie wskazuje na to, że z Ameryką będzie coraz gorzej, a wręcz przeciwnie – coraz lepiej. Odskoczy Europie tak, że będzie ona jeszcze bardziej zdana na łaski swojego sojusznika zza oceanu.